Getting your Trinity Audio player ready...
|
Rozdział 6
Myślałem, by wyciągnąć ją na piwo, lecz kolejna propozycja okazała się genialna. Basen, czyli skąpy ubiór. Nie wstydziłem się siebie, a mogłem dzięki temu pooglądać ją. Wiem, prymitywne, lecz naturalne. Nasz pobyt na publicznym kąpielisku nie potoczył się jednak tak, jak to przewidywałem. Nie było jej ciekawskiego wzroku na moim ciele. Nie było rozmów o dupie Maryny w międzyczasie. Był natomiast jej prawie sprint po przekroczeniu linii kasy i gdy dogoniłem ją wreszcie, Martyna nie czekała na mnie, a przynajmniej nie tak to wyglądało. Siedziała wpatrzona w środek basenu, a jej oczy wyrażały stan bliski hipnozie.
Muszę iść popływać, to usłyszałem.
Też miałem taki zamiar, ale dziwnym torem biegło nasze spędzanie czasu. Czy to ona jest tak odmienna od dziewczyn, z którymi się dotąd spotykałem, czy tylko mi się taką wydaje? Na pewno odmienny od wszystkich miała tył ciała i gdy wstała, zarejestrowałem widok jej kształtnej dupeczki. Jędrny tyłeczek, ani zbyt szeroki, ani zbyt płaski. Pupka, jak marzenie i nie tylko moje oczy ten obrazek przyciągnął. Odprowadzało ją spojrzenie wielu par źrenic, lecz Martyna zdawała się tego nie zauważać. Podeszła do słupka przy basenie, weszła nań i z gracją rasowej pływaczki wskoczyła do wody na główkę i zaczęło się. Kwadrans obserwowałem niezmiennie intensywny wysiłek kraulem. Płynny i szybki ruch ramion, choć wyglądało to na leniwą pracę ciała i spokojne pobieranie powietrza bokiem, pod pachą. Znam wysiłek towarzyszący temu stylowi pokonywania metrów w wodzie. W jej wykonaniu wyglądało to, jakby panda jadła liście. Mnie szczęka opadała coraz niżej, a zainteresowanie jej osobą wzrastało. Ile zagadek kryła ta drobna kobietka? Głos, jak dzwon. Hardy charakterek. Modelowo cudowny kuperek. Pływaczka z instynktu. Co jeszcze? Na pewno się dowiem. Nie mogłem teraz odpuścić. Nie po tylu zagadkach odszukanych w tej niewielkiej osobie. Ha! Co do odkrycia tkwi w jej głowie?!
– Już wiem, co miałaś na myśli z zewem. – Uśmiechnąłem się do niej.
Wcześniej z przyjemnością patrzyłem, jak podciąga się na ramionach, by wyjść z wody. Żadne tam drabinki. Płynnym ruchem wyszła z basenu i podeszła do ręcznika, rozpuszczając włosy, a te mimo mokrego ciężaru skręciły się momentalnie w zabawne loczki.
– Dlaczego nie pływałeś? – Przyglądała mi się, a mnie pieszczota prześlizgującego się po torsie wzroku podnieciła momentalnie.
– Zbyt ładne widoki bym stracił – odparłem, rejestrując rumieniec na jej twarzy.
Zmarszczyła brwi i przyglądała mi się bez słowa. Jej ogromne oczy wpatrywały się, jakby zaglądały w moje wnętrze.
– Co? – Nie powstrzymałem się przed sięgnięciem po loczek włosów, który jakby wycelował się we mnie zachęcająco. – Czymś cię uraziłem?
– Nie rozumiem czegoś po prostu – odparła. – Po co się mną interesujesz?
– Wybacz, ale teraz to ja nie rozumiem. – Bawiłem się puklem włosów zabawnie owijającym mi się wokół palca. – Jak to po co?!
– Ewidentnie nie jestem w twoim typie, stąd moje niezrozumienie. – Nie próbowała uwolnić włosów spomiędzy moich palców, obserwowała z zainteresowaniem tą zabawę. – Gdybym była smukłą i cycastą barbie, to zrozumiałabym. Ale nie jestem, więc się zastanawiam.
– Skąd wiesz, jaki typ kręci się koło mnie? – Czyżby interesowała się mną wcześniej?
– Takie dziewczyny zwracają na siebie uwagę – odparła cierpko. – Nawet innych dziewczyn.
Czyli to nie na mnie jej oczy padły, tylko na uroczą Klaudynkę. A może nie podobam jej się? Może jestem zbytnio zwyczajny i nudny? Tyle tylko, że nie jestem taki, jakim mnie widzi większość. Dwu dobrych kolegów znało trochę prawdziwego Pawła i zero kobiet. Tak wyszło. Coś zakłuło w piersi. Jakaś dziwna tęsknota i pojawiła się ona w momencie, gdy sprężynka włosów Martyny wyśliznęła się spomiędzy opuszek palców. Patrzyłem, jak podskakuje i opada na nieruchomej głowie.
– Interesuję się tobą, ponieważ jesteś interesująca. – Zabrzmiało to banalnie. Uśmiechnęła się pobłażliwie, ale jak zwykle milczała. – Co chcesz usłyszeć?
Wkurzyła mnie milczeniem.
– W sumie to nic – odparła. – Co tu mądrego odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Prawda?
– No właśnie – mruknąłem, sięgając ponownie po sprężynkę. – Masz fascynujące loczki. – Okręciłem ponownie jeden wokół palca, przyciągając przy okazji jej głowę ku dłoni. – Takie wkurzone i uroczo dzikie.
– Ani mi nie mów – odpowiedziała niby cierpko, ale dotyk działał na nią. Zmrużyła oczy. – Pokarało mnie takimi włosiskami i twarzą. I tyłkiem i biustem…
– Podobają mi się i włosy i usta… – Nie próbowałem nawet oderwać wzroku od jej pełnych warg tym bardziej, że przejechała po nich bezwiednie językiem. – Twoja pupa natomiast jest najpiękniejszą pupą, jaką dane mi było zobaczyć. Mógłbym…
Nie dokończyłem. Nie chciałem palnąć czegoś głupiego i zniechęcającego do mej osoby. Mógłbym popsuć coś, co zawisło właśnie między nami. Jej oczy wpatrzone w moje usta i moje w jej pełne wargi. Owijałem sobie na palcu pukiel gęstości, a twarz przybliżała się do twarzy. Oczy zapomniały o mruganiu. Centymetry dzieliły wargi, oddechy splątały się w wąskiej przestrzeni. Ostatnie milimetry i dotyk miękkich ust. Z początku nieśmiały i ostrożny, lecz delikatność ustąpiła miejsca językowi. Mój język stawał się zachłanny i zaborczy, wychodząc naprzeciw nieśmiałości Martyny. Chwila jej nieśmiałości mijała, usta obudziły się i zapragnęły. Wargi zamykały się na moim języku, a po chwili jej język dołączył do mojego, pogłębiając pocałunek i czyniąc go coraz bardziej namiętnym. Już nie bawiłem się jej włosami. Zaborczo zaciskałem je w dłoni, unieruchomiłem jej twarz przy swojej, drugą przyciągając ją za szyję. Żałowałem, że nie jesteśmy na bezludnej wyspie. Rozebrałbym ją do naga i kochał się do upadłego. Zareagowałem bardzo intensywnie. Luźne spodenki musiały mi się wybrzuszyć, a w końcu byliśmy w miejscu publicznym. Oderwałem się od niej niechętnie, widząc niemy protest w źrenicach.
– Wybacz – szepnąłem, patrząc w błyszczące oczy. – Nie chcę się skompromitować, ale jeszcze chwila i tak się stanie.
Wskazałem namiot w spodenkach, na co ona zareagowała natychmiastowym rumieńcem. Usiadła prosto, lecz wzrok jej uciekał do wyraźnego wybrzuszenia w moich kąpielówkach. Robiła to tak słodko i niewinnie, że podniecenie nie chciało ustąpić, przysysając się do mnie, jak kleszcz.
– Muszę popływać. – Rzuciłem zdesperowanym głosem i wstałem, starając się ukryć zmiany poniżej pasa.
Chwiejnym krokiem poczłapałem w kierunku basenu i wskoczyłem do niego na główkę mając nadzieję, że woda będzie zimna. Była.
***
Patrzyłam, jak Paweł bije wściekle dłońmi w wodę. Wycieńczający delfin w jego wykonaniu pobudzał wyobraźnię. Praca ramion wyrzucanych w przód i zagarniających wodę pod ciało, oraz ruch bioder, podsuwał jednoznaczne obrazy. Dzikość, pełna gwałtowności.
Skąd jego zainteresowanie mną? Chęć odmiany, a może pragnienie zdobycia laski, która nie rzuca się na ciacho, jak inne? Gdybym mu mogła zajrzeć do głowy, zrobiłabym to.
Pocałunek… Mogłam stwierdzić z całą pewnością, że całowałam się po raz pierwszy w życiu. W sensie prawdziwego pocałunku, który wyłączył mi myślenie i skupił zmysły wyłącznie na ustach mężczyzny. Dotychczasowe pocałunki były raczej wymianą płynów ustrojowych, bez odczuwania większej przyjemności. To przed chwilą, było… Nie wiem, jak to określić, ale było cudowne, porywające, podniecające i budzące ochotę na więcej. Na wszystko!
– Nie pocałuję cię już. – Mówiąc to, patrzył na mnie spod byka, a ja nie potrafiłam oderwać wzroku od jego okapujących wodą, prawie czarnych włosów. – Nie w miejscu publicznym.
Nie odpowiedziałam, ale odsunęłam kosmyk, który zabawnie przykleił się na czole i przylgnął do nosa. Zezował przy tym na moje palce, by po chwili wycedzić przez zaciśnięte zęby:
– Czy ty to robisz specjalnie?
– Ale co? – Nie rozumiałam.
– Prowokujesz mnie w ten sposób. – Żuchwa odznaczała się wyraźnie pod skórą szczęki, zaciskając zęby.
– Przepraszam. – Nie wiedziałam, za co przepraszałam.
Nie mogę przecież aż tak na niego działać!
– Nie przepraszaj. – Niedbale zaczesał palcami włosy na tył głowy, a ja znów pomyślałam, że tak właśnie wyglądałby w łóżku, leżąc na plecach. – To moja wina. Jedźmy już.
Zabolało w sercu i w żołądku. Kilka wymienionych zdań, jeden pocałunek i koniec? Nie zdałam testu? Zbyt zwyczajna, lub raczej inna dla niego jestem? Trudno. Przecież nie liczyłam na nic poważniejszego. Ok, okłamuję samą siebie. Miałam cichą nadzieję, że dostrzeże w tej pupiastej i płaskocycastej mikro kobietce, wspaniałą mnie. Czyli tą mnie, której sama nie poznałam dotąd. Nadzieja matką głupich, ale i ostatnia umiera.
Udało mi się powstrzymać ciężkie westchnienie i nie spoglądać prawie na niego, gdy się ubierał. No prawie się udało. Gdy wstał wypięty do mnie tyłem i wciągał przez stopy spodenki na mokre kąpielówki, miałam piękny widok na jego pośladki i rysującej się pod materiałem krągłości między nogami. Zrobiło mi się gorąco i głupio zarazem. Olałam zmianę mokrego stroju na suchą bieliznę i to, że pomoczę siedzenie w samochodzie. On zachowywał się tak samo. Pilno mu pewnie było do porzucenia mego towarzystwa. I jak ja teraz będę go mijała na uczelnianym korytarzu?!
Poszłam na parking, zostawiając go w tyle za sobą. Nie wołał mnie, nie gonił. Odpaliłam silnik i czekałam na Pawła, nie wyglądając przez szybę. W gardle rosła mi gula żalu, chciało się płakać, może krzyczeć ze złości. Czemu nie mogę być zwyczajną laską, tylko takim dziwolągiem?!
Jechaliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie paliło się do rozmowy. Zaparkowałam przed domem Pawła i bąknęłam „cześć” na pożegnanie, nie odwracając głowy w jego kierunku. Nie chciałam widzieć TEJ miny. Po co patrzeć na zawód, pogardę, może zniesmaczenie? Co innego może wzbudzić taka zwykłość, jak ja?
– Martyna. – To brzmiało, jak warknięcie. – Obraziłem cię?
– Co? – Musiałam spojrzeć.
– Czy cię uraziłem czymś, bo tak milczysz – powtórzył.
– Nie. – Zawiesiłam się na jego ustach i wspomnieniu pocałunku.
– Jesteś zagadką, dziewczyno. – Stwierdził, wyciągając do mnie dłoń i przysuwając swoją twarz do mojej.
Szczęknęły odpinane pasy i zapach jego ciała natarł na nozdrza, wraz z niknącymi między nami centymetrami przestrzeni.
– Zobacz, jak działa na mnie sama twoja obecność. – Drugą ręką pociągnął moją dłoń i przycisnął ją do swoich spodenek. – Rozumiesz coś z tego?
W pierwszym odruchu cofnęłam dłoń, lecz hipnotyzujące spojrzenie ciemnych oczu, zawisłych centymetry przed moimi, ośmielało. Nie kłamał, podniecałam go. Dotknęłam materiału i twardego dowodu pod nim. Objęłam ciaśniej, zaciskając oczy Pawła i rozchylając jego usta. Patrzyłam zafascynowana i przesuwałam dłonią. Pragnęłam pocałunku, lecz wtedy nie mogłabym obserwować piękna jego rozkoszy, malującej się drgnięciem warg i gwałtownym, szybkim wdechem. Poznawałam palcami twardość i robiłam to po raz pierwszy w życiu. Nie pragnęłam dotąd mężczyzny, teraz zaczęłam. Nie dotykałam nigdy w ten sposób, nie chciałam. Teraz nie chciałam przestać. Napierałam coraz głębiej między rozchylone uda. Jęknął i przylgnął głodnymi ustami do moich, penetrując moje rozchylone wargi językiem. W uszach zabrzmiał szum krwi i głośne oddechy, a po chwili stukot i ten przedzierał się coraz głośniej przez nasze zdyszane westchnięcia.
Stukot zmienił się w łomot, a ten w walenie. Ktoś walił w szybę, co zmusiło nas do oderwania się od siebie. Zlokalizowałam źródło dźwięku i to dobiegało zza szyby od strony pasażera. Za oknem, wściekła i pąsowa na lalkowatej twarzy, stała Barbie.
Zostaw Komentarz