Rozdział 6
Słodka kara
Marcel nie czuł ani krztyny senności. Mimo zmęczenia wielogodzinną jazdą, a później rozpakowywania się w domu.
Wybrał doskonale, bo willa spełniała wszystkie wymogi z nawiązką. Było tu wszystko, czego potrzebował zarówno w czasie urlopu, jak i w codziennym życiu. Dodatkowo mieli basen i tylko ustalili z Nataszą przed snem, że muszą omówić z dziewczynkami zasady korzystania z tej wygody tak, by były bezpieczne.
Natasza położyła dziewczynki spać i dzisiejszej nocy odstąpił od utartego rytuału czytania dziewczynkom do snu. Była pierwsza w nocy, gdy udało się je wreszcie ułożyć w pościeli. Wcześniej zmuszony był przenieść okrągłą leżankę do pokoju, które dziewczynki wybrały. Nie próbował im tego perswadować, chcąc spełnić każde pojawiające się życzenie. Gdyby kazały mu zawiesić nad łóżkiem baldachim, pewnie i na to by przystał. Na szczęście nie wpadły na podobny pomysł.
Gdy Marcel usiadł w otwartych drzwiach salonu ze szklanką wody z lodem, zgasił światło i w ciemności wsłuchiwał się w otaczające go wokoło odgłosy cykad i ledwie przebijający się przez to szum morza, pomyślał, że czuje szczęście. Było mu dobrze i było to tak nowe i zapomniane przez niego doznanie!
Wstał i skierował się do pokoju dziewczynek. Chciał sprawdzić, czy Natasza nie usnęła z nimi. Nie wiedział, dlaczego to robi, bo przecież nie weźmie jej na ręce i nie zaniesie do jej sypialni. Nie potrafiłby, bo to byłoby nadużycie.
Z drugiej strony niczego nie pragnął tak bardzo, jak dotknięcia jej, pocałowania i co dalej? Oczywiście, że chciałby się z nią kochać. I tu rodziły się problemy.
Przede wszystkim nie wiedział, czy potrafi się kochać. Rżnął się i pieprzył i doskonale wiedział, jak sprawić kobiecie przyjemność. Gdzie ją dotknąć i z jaką mocą, kiedy przestać. Setki tych, które pieprzył przychodziły do niego po orgazm. Jeśli nawet nie fizyczne spełnienie, to psychicznie miał w nich coś zaspokoić i dać sobą to, czego im brakowało.
Natasza była inna i jeśli miałby określić ją jednym słowem, to powiedziałby, że jest czysta. Mimo gwałtu, którego doświadczyła dwukrotnie i który był jedynym jej doświadczeniem seksualnym w życiu.
To, co czuł wiedząc, że jest tu z nią, na wyjeździe, poza własnym domem, który de facto stał się ich wspólnym miejscem życia, uruchamiało w nim cały ciąg reakcji psychicznych, a co za tym idzie i fizycznych. Nie chciał tak myśleć i walczył z napływającymi wspomnieniami, ale im bardziej się przed nimi wzbraniał, tym mocniej atakowały go obrazy tego, czego zaznał podczas ostatnich samotnych wakacji i wyjazdu, gdy zdecydował się na urlop.
Skusiła go wtedy reklama seks-wakacji, która wyskoczyła mu w telefonie. Zawoalowana i ukryta w gładko brzmiących hasłach, nęciła na tyle, że wybrał się do biura podróży. Niewielki salon umiejscowiony był na parterze kamienicy, do której wchodziło się przez podwórze. Marcel zawahał się wtedy, czując smród moczu w bramie, lecz przegnał obawę i wszedł w ciemne podwórze.
– Dzień dobry – przywitał się od wejścia, usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy wzrok jego spoczął na wyjątkowo kształtnej kobiecie, siedzącej za mdłym meblem biurowym, na niepasującym do niego stylowym fotelu.
– Witam – odparła z wymuszonym uśmiechem, który zmienił się w momencie, gdy jej wzrok spoczął na Marcelu. – W czym mogę pomóc?
Pytała o jedno, ale Marcel wyczuł od razu, że to jedna z takich kobiet. Chętnych do zabawy, wymiany płynów, wzięcia i dania przyjemności, a pewnie i kilku orgazmów.
– Znalazłem państwa ofertę wakacyjną – odparł, siadając na wskazane przez nią krzesło. – Seks wakacje – powiedział bez ogródek.
Nie mylił się i widział, że kobiecie rozbłysły oczy. Odchyliła się w fotelu tak, by wyeksponować wyjątkowo kuszący biust. Przechyliła przy tym głowę, spoglądając na niego spod rzęs, zagryzając przy tym dolną wargę. Tym drobnym gestem spowodowała u Marcela napływ krwi w rejony poniżej pasa i już wiedział, że za chwilę znajdzie w jej pełnych wargach.
– Mamy świetne oferty i tylko proszę określić czy woli pan cieplejsze rejony, czy woli zostać w Polsce.
– Wolę jak jest gorąco – odparł niskim głosem, spodnie zaczęły go uciskać, więc poprawił fiuta, przesuwając go pod materiałem dżinsów. – I mokro.
Kobieta nic nie odpowiedziała, lecz wstała i podeszła do drzwi, zamknęła je na zamek i podeszłą do Marcela, stając za nim. Poczuł delikatny dotyk dłoni na ramionach. Palce zsunęły się po piersi na brzuch i niżej, by objąć go przez spodnie i zacząć rozpinać rozporek. Nie czekał, lecz wstał szybko i pociągnął kobietę, zmuszając, by zajęła jego miejsce na krześle. Klapnęła na nie z impetem i cichym, pełnym zaskoczenia okrzykiem. Marcel puścił jej dłonie i rozpiął rozporek, wyswobadzając się ze spodni. Pozwolił, by materiał zrolował się na udach, nie zawracał sobie głowy dokładniejszym rozebraniem się. Ani siebie, ani kobiety, której włosy zebrał w garść i przysunął do siebie, sugerując tym samym, by wzięła go w usta. Po tym, jak rozchyliła wargi, nie skupił się już na niej, lecz na głębokiej penetracji i przyduszania jej, zatrzymywaniem się na długie sekundy w gardle. Nie protestowała i nie odpychała go. Wyglądała, jakby odleciała z podniecenia i choć kapało jej z nosa, a łzy rozmazały makijaż, to przyjmowała go ulegle i przełknęła, gdy w końcu wytrysnął w nią. Dopiero wtedy złożył prezerwatywę, podciągnął kobietę i obrócił tak, by wsparła dłonie na biurku. Podciągnął jej wąską spódnicę, której szary materiał zdobiła plama wilgoci, odchylił bieliznę i wszedł w nią jednym szybkim pchnięciem.
Po szybkim seksie wyszedł z biura podróży z pakietem rejsu na statku-hotelu. „Rejs Twoich marzeń” – tak głosiło hasło reklamowe na folderze. Nie było jednak spełnieniem, bo po tygodniowym pobycie w molochu, z okien którego widział wyłącznie morze, choć i to nieczęsto, bo nie spoglądał na widoki, wrócił do kraju, by od razu wylądować w szpitalu. Był odwodniony, co brzmiało paradoksalnie, bo podczas pobytu miał zapewnione wyżywienie w ramach pakietu all inclusive. Co z tego, skoro po chemicznych wspomagaczach, które większość uczestników rejsu przyjmowała w nadmiarze, u Marcela zaniknął zarówno apetyt na jedzenie, jak i pragnienie. Z resztą nie tylko u niego. Większość uczestników schodziła ze statku lżejsza o kilogramy, wycieńczona i na pewno nie wypoczęta, a co najwyżej wyżyta seksualnie. Częściowo.
Teraz stał w ciemności korytarza i patrzył na Nataszę, która jak podejrzewał, usnęła z dziewczynkami na półokrągłym łóżku. Leżała na brzegu i wyglądało, że jeden ruch dzieli ją od spadnięcia na podłogę.
Podszedł do łóżka i zamarł, przez dłuższą chwilę tylko się przyglądając. Ukłuł go zachwyt, bo patrzył na trzy kobiety, które wkroczyły w jego życie z impetem. Kolejną emocją było poczucie wstydu i to, że nie jest godzien posiadania tej rodziny. Bo przecież błądził, bo ominęło go dorastanie własnego dziecka, a teraz śmie przyjść na gotowe?! Na szczęście umysł postanowił się obronić, choć Marcel odebrał to bardziej, jak celowe działanie anioła stróża. Może ominął dzieciństwo Oliwki, ale dał jej, jak i pozostałym dwóm nowe życie. Zrobi wszystko, by było najlepsze, jak tylko potrafi. Odpokutuje za grzechy i nie wróci już do nałogu, jakim stał się dla niego seks.
– Natasza – szepnął, ale nie zareagowała. – Natasza.
Powtórzył, pochylając się i potrząsając jej ramię. Znów zaskoczyło go, jak jest delikatna i krucha. Piękna w dziewczęcości, a przecież była dojrzałą kobietą. Błąd włosy wymknęły się z warkocza i okalały twarz, układając się wokół niej, niczym aureola. Zapragnął sięgnąć i odgarnąć je, szczególnie pasmo, które przykleiło się jej do warg. Nie odważył się jednak, ponownie tylko zaciskając delikatnie palce na ramieniu.
– Natasza – powtórzył, czekając, by się ocknęła.
Powieki powoli uniosły się, dziewczyna zamrugała. Marcel cofnął dłoń i odstąpił krok w tył, z obawy, że ją przestraszy. Nic takiego się jednak nie wydarzyło.
– Usnęłam? – mruknęła sennie, siadając na brzegu niskiej leżanki. – No tak. Nic tak nie usypia, jak położenie się z dziećmi.
Chyba, że seks – pisnęło w głowie Marcela. – Kilkugodzinne rżnięcie, zakończone orgazmem.
Kurwa, ty idioto! Zamilknij! – opieprzył tę część siebie, która niczym najczulszy radar nakierowywała się każdorazowo na to, co dotyczyło seksu i uciech cielesnych.
Nie potrafił nie zauważać, jak materiał luźnej bawełnianej koszulki napina się na ramionach Nataszy i uwydatnia szczyty drobnych piersi. Czy tego, jak długa spódnica opływa zgrabne uda.
To będą katusze i kara za to, że każdorazowo sięgałem po kobiece ciało i napotykałem oporu – myślał ponuro i wbijając dłonie w kieszenie. – Mieć ją w zasięgu i nie móc dotknąć. Piekło na ziemi.
Zastanawiał się, jak wytrwa nie mając dokąd uciec, gdy dziewczyna położy się na leżaku obok niego. Przecież nie może chodzić z namiotem w spodenkach, a tego się właśnie obawiał. Że wyobraźnia podsunie mu wszystkie możliwe konfiguracje cielesne i scenariusze tego, co mógłby z nią robić w sypialni.
– Nie chciałem cię budzić, ale wyglądałaś, jakbyś zaraz miała spaść na podłogę – wskazał w kierunku jasnych desek pod jej nogami i aż zaklął w duchu, widząc smukłe palce kolejnego fetyszu, jakim były kobiece stopy.
– Dziękuję – odparła, wstając i poprawiła palcami, czesząc rozczochrane włosy. – Umyję się i pójdę spać. Chyba, ze chcesz coś zjeść?
– Nataszo, omówmy zasady – mówił cicho, by nie obudzić dziewczynek, wskazując równocześnie drzwi prowadzące do salonu. – Jesteśmy na urlopie, tak?
– Tak – przytaknęła, czując zaciekawienie kierunkiem, w jakim biegła rozmowa.
Wyszli z sypialni dziewczynek, Natasza zgasiła górne światło, zostawiając jednak zapaloną lampkę w rogu pokoju na podłodze. Wolała, by dziewczynki nie wystraszyły się, gdy pogrążony we śnie umysł nie pozna miejsca, w którym się znajdują. Zamknęła cicho drzwi, po czym oparła się plecami o ścianę i czekała na to, co powie jej Marcel.
Na niego obrazek, który właśnie widzi zadziałał, niczym smagnięcie batem o odkrytych łydkach. Stał a blisko Nataszy, a ona odtworzyła właśnie jeden z obrazków, który męczył go ostatnimi dniami. Ona oparta o ścianę i czekająca na to, aż podejdzie do niej, uniesie ją i zmusi, by objęła go udami. Wtuli się w Nataszę i pocałuje, a następnie wejdzie w nią, dociskając sobą i tak zerżnie przy ścianie.
– Więc umówmy się, że jeśli będę głodny, to powiem. I dam radę zrobić sobie coś samodzielnie. Ty też jesteś na wakacjach. Rozumiemy się?
– Tak – potwierdziła, po czym dodała – Ale ja lubię karmić ludzi. Lubię dla was gotować i dbać o wasze brzuchy. Ty też dbasz o nas. O mnie. I dziękuję ci za to.
Mówiąc to, odepchnęła się od ściany i podeszłą do Marcela, po czym wspięła się na palce i przyciągnęła go, by pocałować w policzek. Spontanicznie, bez zaplanowania gestu, który był po prostu beztroski i pełen ciepła. Marcel pochylił się i aż przymknął oczy, czując łaskotanie włosów, które zmierzwione okalały jej twarz. Chciał powiedzieć, że to on powinien dziękować jej za wszystko. Za zmiany, jakie zaprowadziła w jego życiu i normalność, która zastąpiła chaos w nim. Nie zrobił tego jednak, lecz obrócił twarz tak, że zaglądał jej teraz w oczy. Nos przy nosie i spojrzenia, które spięły się ze sobą.
– Wiem, że nie powinienem – szepnął, czując jak przyciąga go do siebie. – Ale muszę cię pocałować, albo oszaleję.
Natasza nie odpowiedziała nic i nie była się w stanie poruszyć. Zastygła zaskoczona tym, że nie czuje strachu, choć to powinien być naturalny odruch jej ciała i umysłu.
– Nie obawiaj się, nie zrobię niczego, co będzie przekroczeniem twoich granic – mówił dalej, zbliżając twarz do jej twarzy, a centymetry między ich ustami zmieniły się w milimetry. – Jeśli poczujesz, że to za dużo, przerwij to. Obiecuję, że się opanuję.
Trwali w bezruchu, a Natasza analizowała emocje, które w niej walczyły. Lęk, bo była tu sama z mężczyzną. Chciał ją pocałować, a przecież nigdy wcześniej nie całowała mężczyzny. Ten ją jednak pociągał fizycznie i psychicznie. Szczególnie tym, jak bardzo dbał o nią i ile był gotowy dla niej zrobić. Odnalazł i uratował jej dziecko i czuła, że w tamtej piwnicy zrobił o wiele więcej. Nie rozmawiali o tym, ale wiedziała, że nadejdzie moment szczerości i wtedy zapyta Marcela o wydarzenia z tamtego dnia. Teraz czuła zapach jego oddechu i woń herbaty, którą pili z dziećmi po przyjeździe w to piękne miejsce. Przeraziło ją lęgnące się w brzuchu uczucie, które nie znała, a które przypominało rozedrgane palce głaszczące ją od środka.
Przybliżyła się, czując, że Marcel nie pocałuje jej pierwszy. Wiedziała, że tego pragnie a mimo to to jej pozostawia pokonanie ostatnich milimetrów. Chciał jej tym pewnie pokazać, że panuje nad sobą i że jest przy nim bezpieczna.
Usta dotknęły jego wargi. Marcel jęknął, zaciskając powieki. Ona patrzyła, zezując, ale nie chciała stracić widoku jego twarzy, bojąc się, że jeśli zamknie oczy, wtedy z podświadomości wypełzną potwory. Będą miały oblicze pierwszego gwałciciela – Aleksa, lub tego drugiego, który uwięził ją i Martę.
Poczuła język, którym Marcel delikatnie badał jej wargi i palce, którymi musnął jej policzek. To było jak dotyk motyla. Z tą różnicą, że sprawiało nieznany rodzaj przyjemności. Analizowała wszystko, co działo się w niej i z nią do momentu, gdy przerwał to, cofając się.
– Dobranoc, Nataszo – powiedział schrypniętym głosem, odwracając się, odchodząc w kierunku sypialni. – Do zobaczenia rano.
I przeszedł przez salon, po czym zniknął w korytarzu prowadzącym do jednej z sypialni. Nim tak się stało, Natasza zauważyła, jaki efekt przyniósł pocałunek. Marcel był podniecony, co odznaczało się wybrzuszeniem w kraciastych spodenkach. Podobało mu się i pewnie miał ochotę na więcej, a mimo to to on przerwał i się wycofał. To, jakie wrażenie zrobił tym na Nataszy, przerosło nawet jej oczekiwania. Zaraz po zachwycie zalało ją poczucie bezpieczeństwa i podziwu, które zmieszały się w jedno.
Odepchnęła się od schodów i na drżących nogach poszła w kierunku swojego pokoju.
Poprzednie części znajdziesz ją w moim sklepie

W trójpaku taniej
Zestaw trzech tomów serii
Zostaw Komentarz