Wstęp
Drogi Czytelniku
Jakkolwiek dramatyczne mogą Ci się wydać przemyślenia tej młodej istoty, którą tutaj opisałam, to większość tego, co dzieje się w jej głowie, miała miejsce naprawdę. Przeżyłam takie zakochanie dwa razy i w ten sposób się ono objawiało. Pierwszy raz w liceum, jak bohaterka tej historii i do dzisiaj nie wiem, co było powodem. Drugi raz na studiach i wtedy „siekło mnie” jeszcze bardziej.
Do dziś nie zrozumiałam tego błysku, który zmienia myślenie i koncentruje na tym jednym człowieku. Mówią na to „strzała Amora” i faktycznie, jest to bardzo celne porównanie. Trafia Cię i masz pozamiatane. Możesz sobie tłumaczyć bezsens tego uczucia, ale mózg ma to gdzieś, bo wyłącza się zawsze, gdy ten człowiek jest w pobliżu.
Najgorzej jest niestety, gdy druga strona nie odwzajemni tego uczucia. Wtedy umiera się od środka i nic nie łagodzi tego bólu. Zostaje, jak cierń w sercu, czy raczej wrzód na dupie.
Bohaterka tej historii, jest w wieku, w którym w głowie i w ciele dzieje się tak wiele, że otrzymanie strzału romantycznej miłości, potrafi rozwalić jej świat w drobny pył.
Przedstawiam Ci więc bieg wydarzeń, który bardzo mocno inspirowany jest realiami, a więcej o nich opowiem Ci w moim newsletterze. Faktycznie mówię w nim do Ciebie, bo jest w formie audio. Znajdziesz go na mojej stronie monikaliga.pl i na każdej platformie z podcastami (w tym na Spotify i Applepodcast).
Życzę Ci przyjemnie spędzonego czasu podczas czytania (i po) i tylko ostrzegam, że czeka tu na Ciebie duuuużo erotyki 🙂
I dodam również, że w rzeczywistości, nikt nie został potraktowany w sposób, który tutaj przedstawiłam. I nie popieram tego, ale opisuję fantazje, mogąc dać im upust w fikcji literackiej.
Udanej lektury!
„Klatka”
Rozdział 1
Gdyby kózka nie skakała, to by miała święty spokój
Pewnie powinnam się wstydzić tego, że wpadłam w obsesję, a moje myśli skoncentrowały się wokół jednego człowieka. Nie wiem dlaczego padło akurat na niego. Możliwe, że to była ta osławiona strzała Amora. A może po prostu jakiś hormonalny idiotyzm, który dosięga kobietę w okresie dojrzewania? Oczywiście dzieje się to w nieoczekiwany sposób. A jakże!
Faktem jest, że nie potrafię przy tym chłopaku oddychać. Oczywiście w przenośni, ale tak się właśnie czuję. Wiem, to brzmi strasznie melodramatycznie. Co z tego? Jest moją obecną rzeczywistością! Stało się nią w moim przypadku.
Widząc tego chłopaka na korytarzu szkolnym, mam wrażenie, że się duszę! Moje serce wpada w szalony galop, wnętrzności się skręcają, a w uszach szumi krew. Wzrok koncentruje się tylko na jego twarzy, jakbym stała w tunelu, na końcu którego jest Radek.
Oczywiście, że wiem, jakie to głupie i bezpodstawne, a także dramatyczne, niczym wyznania romantycznej, i niestety, histerycznej nastolatki. Jestem nastolatką i możliwe, że en cały miszmasz w ciele i umyśle to wina mojej romantycznej części natury.
Nieważny jest powód! Ważne jest to, że opętały mnie myśli o tym chłopaku.
I naprawdę nie wiem dlaczego padło akurat na niego. Pewnego dnia po prostu przykuł mój wzrok, gdy stał w korytarzu szkolnym i szukał czegoś w plecaku. Przydługie włosy opadły mu na czoło, zakrywając twarz. Przyglądałam mu się z nudów i robiłam to mało dyskretnie, wcale się z tym nie kryjąc. Bo i niby po co miałabym to robić? Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy, przesyłając spojrzeniem wirus uzależnienia od siebie. Serio, to było jak podanie mi czegoś drogą wziewną, albo poprzez wstrzyknięcie tego czegoś do krwiobiegu. Pyk i się zaczęło.
On odwrócił wzrok, wracając do tego, co robił. Znalazł to czego szukał, wyprostował się i niedbałym ruchem dłoni zaczesał włosy do tyłu. Ten gest zarejestrowałam, jako coś obłędnie pięknego, czując, że mój umysł nie działa już poprawnie. Głowę wypełniło światło, które zalało mnie całą, nie pozostawiając miejsca na rozsądek i normalne myśli. Przepadłam i utonęłam w tym, wiedząc, że od tej chwili wszystko w moim życiu sfokusuje się na nieznanym mi chłopaku.
Od tamtego momentu czułam, jakbym była chora. Odbieram to fizycznie, choć cały ten zamęt miałam tylko w głowie. Wiedziałam o tym i co z tego?
Dopóki chodziliśmy oboje do jednej szkoły, mogłam obserwować go na przerwach. Wałęsałam się za nim, niczym cień, robiąc to tak, by mnie nie dostrzegł i nie widział mojego zakochanego wzroku, którym za nim wodziłam. Nie miałam śmiałości, by do niego zagadać. Bałam się, że gdybym się odważyła i spróbowała, zapowietrzyłabym się i jedynie patrzyła w niego, niczym przysłowiowy wół w malowane wrota. Toteż przyglądałam się pięknemu profilowi, analizując jego ruchy i postawę ciała, rejestrując w głowie i zapisując w umyśle, by móc później odtwarzać w chwilach samotności.
Przez jakiś czas starałam się podejść do sprawy rozsądnie i przez pierwszy miesiąc czekałam na moment, gdy wreszcie to zidiocenie minie i przestanę czuć to, co czuję. Niestety, nie przeszło.
Później próbowałam dowiedzieć się o nim wszystkiego, co możliwe i w każdy dostępny sposób. Wertowałam internet, głównie media społecznościowe, bo to było najłatwiejsze. Niestety, niewiele znalazłam, ledwie kilka zdjęć, na których został uchwycony przez kogoś. Poznałam wszystkich jego znajomych, oczywiście nie osobiście, bo nie miałam śmiałości, by wkręcić się w towarzystwo Radka. Wiem, że tak byłoby najmądrzej i najrozsądniej, ale nie potrafiłam tego zrobić.
Jestem inna i często myślę, że dziwniejsza niż większość znanych mi osób. Nie nawiązuję zwyczajnych relacji, nie chodzę na imprezy. Głównie dlatego, że nie lubię alkoholu i dragów, a to wokół nich kręcą się spotkania ludzi w moim wieku.
Mam jedną przyjaciółkę, a ta właśnie jest na wczesnym etapie zakochania. Jej relacja to jest dopiero okaz totalnego popaprania!
Ewa, jak ja, ma siedemnaście lat i pozwoliła się poderwać dorosłemu facetowi. On sam jest koło trzydziestki i mam wrażenie, że oszalała na jego punkcie. Spotykają się prawie codziennie. Odbiera ją po szkole swoją wypasioną furą, a później jadą do niego. Opowiada o nim w samych superlatywach, nie szczędząc mi szczegółów o tym, co robią, gdy trafiają do niego, lub do lasu. Tak, to ich miejsca schadzek. Zabiera ją tam i niestety podejrzewam, że spełnia Ewką swoje najbardziej wyuzdane fantazje. Jej się to chyba podoba, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. I tylko nie mam teraz z kim pogadać i zwierzyć się z własnego szaleństwa. Duszę je w sobie.
Gdy nie widzi się ze Sławkiem, to i tak wokół niego krążą jej myśli i tylko o nim potrafi mówić. O tym, jaki jest przystojny i wspaniały. O jego pracy i miejscach, do których ją zabiera.
Mam nadzieję, że nie będzie cierpiała, że ułoży jej się z nim i nie okaże się, że ten starszy od niej o przeszło dziesięć lat facet, nie jest tylko zwykłym, niewyżytym głąbem. Kimś, kto zostawi ją ze złamanym sercem i rozpierdolem w sercu i w życiu, które de facto dopiero się zaczyna.
Faktem było, że zostałam sama z sobą i nie miałam z kim tego przegadać. Jasne, że próbowałam, ale ilekroć zaczynałam temat Radka, Ewka przeskakiwała na Sławka i plany, które robili razem. Czekała na moment, gdy osiągnie pełnoletniość i będą mogli wziąć ślub. Dzięki temu będą razem oficjalnie, w pełnym wymiarze godzin, bez ukrywania swojej miłości przed światem. Trzymałam za nią kciuki, lecz zarazem byłam bardzo samotna.
Po szkole szłam popływać, bo tam myślało mi się najlepiej. Odpierałam zaloty przypadkowo poznanych chłopaków, bo wszyscy mnie wkurzali. Czym? Tym, że nie są Radkiem!
Rano przed szkołą biegłam na samotny trening, który pozwalał mi na względne uspokojenie ciała i myśli. Najbardziej lubiłam słoneczne poranki, gdy pływalnię wypełniała cisza, przerywana jedynie chlupotem zagarnianej ramionami wody. O tej porze przychodzili wyłącznie stali bywalcy. Kilku starszych mężczyzn i dwie kobiety tworzyły stały skład. Do kompletu ja, najmłodsza z nich i równie zacięta i skupiona na sobie. W końcu znałam ich twarze i miałam wrażenie, że podobnie jak dla mnie, był to ich sposób na radzenie sobie z rozbieganiem myśli. Możliwe, że dorabiałam historię do czyjegoś życia, a oni po prostu tylko dbali w ten sposób o kondycję.
Po szkole szłam na basen ponownie i wtedy pływalnia nie była już taką oazą. Znajdowało się na niej o wiele więcej osób, panował hałas i nie myślało się już tak dobrze. Młodzież wariowała, bawiąc się i krzycząc wesoło. Cieszyłam się, że część torów była przeznaczona wyłącznie dla pływających. Mijaliśmy się na wyznaczonym bojkami pasie z drugą osobą, ciała wpadały w zgodny rytm, a w głowie odliczałam kolejne, pokonane długości basenu. Po pięćdziesiątym z kraula przechodziłam w relaksującą żabkę, a po sześćdziesiątym wychodziłam z wody. Taki był mój codzienny system, może rytuał.
Starałam się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z nikim i miałam wrażenie, że większość pływaków miała podobnie. Wpadaliśmy w trans, skupiając się na sobie, bo przyszliśmy tu właśnie po samotność i bycie wyłącznie z sobą i z własnym oddechem.
Tak upływały mi kolejne dni. Trening, później zajęcia w szkole, po nich kolejny trening i pojedynczy, ale dłuższy w weekendy.
Rodzice akceptowali mnie taką, jaka jestem, nie wypytując o wiele. Wiedzieli, że moje odpowiedzi nie wyjaśnią im zbyt wiele.
„Co tam w szkole?”
Odpowiem, że dobrze.
„Co u Ewki, bo dawno tu tu nie spała?”
Odpowiem, że się uczy, czując przy tym, jak wydłuża mi się nos, niczym u bajkowego Pionokia.
Nie mogłam im powiedzieć, że Ewka zakochała się w o kilkanaście lat starszym facecie! Podejrzewam, że od razu skontaktowaliby się z jej rodzicami, a ci urządziliby jej piekło na Ziemi.
Kocham moich rodziców i uważam, że są super ludźmi, ale wiedziałam też, że są też zbyt rozsądni. Po pierwsze staraliby się zrobić jak, ich zdaniem, należy i poinformowali jej rodziców, że Ewka zdecydowała się na tak ryzykownemu związek. Po części też tak uważałam, ale przecież nie poznałam jej faceta, a może faktycznie był wspaniały i mimo dużej różnicy wieku, mieli szanse na wspólną przyszłość.
Nawet nie próbowałam sobie wyobrazić, że przez mój długi jęzor prawda o niej i Sławku dotarłaby do jej staruszków! Na bank obraziłaby się na mnie na amen! I miałaby rację, bo też nie chciałabym, żeby ktoś w ten sposób wtrącał się w moje sprawy.
Po drugie moi rodzice nie zaakceptowaliby tak dziwnego zachowania własnej córki. Ono po prostu nie pasowało do mnie. Pewnie staraliby się wytłumaczyć mi, że bezpodstawne uczucie do obcego chłopaka z czasem przejdzie. Pewnie usłyszałabym, że czas leczy rany i temu podobne mądrości. No i martwiliby się o mnie. Nie chciałam i nie umiałam opowiedzieć o tym, co dzieje się ze mną. I wyjaśnić szaleństwa, które powoli ogarniało mój umysł.
Okłamywałam ich, robiąc coś, czego nigdy nie śmiałam z szacunku do nich i ze zwykłej miłości. Teraz też ich kochałam i szanowałam, ale moje życie weszło w moment, w którym część siebie musiałam przed nimi ukryć. Dla ich i własnego dobra. I spokoju, głównie mojego, bo nie potrzebowałam konfrontacji z rodzicielską mądrością.
W szkole wyczekiwałam momentu, gdy zobaczę Radka, gdy wzrok mój pochwyci widok jego twarzy. I szerokich ramion. Poznawałam je zawsze, ledwie mignął mi i pochwycałam go nawet kątem oka. Był zawsze odrobinę pochylony do przodu i wyglądał, jakby i on tkwił we własnym, tylko sobie znanym świecie.
Miał kolegów i często się z nimi śmiał i to te obrazki zamykałam w głowie. Kolekcjonowałam je, niczym relikwie. Później napawałam się nimi w samotności, marząc o nim i wymyślając różne szalone scenariusze naszych spotkań i tego, co robilibyśmy razem.
Ulubionym był ten, gdy to spotykamy się na basenie, pływając na jednym torze, pokonując w zgodnym rytmie kolejne kilometry w wodzie. Słońce przebija przez duże okna pływalni, ja mogę obserwować pracę jego ramion, w końcu opuszczamy ośrodek MOSIR–u i każde idzie w swoją stronę. Pewnego dnia spotykamy się przy lustrach za kasami, nasze spojrzenia spotykają się w jednym z nich i zaczynamy rozmawiać. On zaprasza mnie na spacer, w końcu zakochuje się we mnie, dostrzegając to, czego nie widzą we mnie inni. Prawdą jest, że sama nie widziałam w sobie niczego, czym mogłabym go oszołomić i zainteresować. To był główny powód tego, że nigdy do niego nie podeszłam.
Jestem tak zwyczajna, jak tylko może być dziewczyna w moim wieku. Nie mam wybitnych zdolności, ani oszałamiającej urody. Od zwykła ja i moja codzienność, wypełniona obowiązkami, nauką i obsesyjnymi myślami o facecie. Szkoła, basen i dom. W nim książki, czasem filmy i zajęcia domowe. Nie czułam, bym mogła go czymś zainteresować i rozkochać w sobie, a tylko taki scenariusz był tym, który dopuszczałam do umysłu.
Tkwiłam więc we własnej obsesyjności, nie mając odwagi na realizację marzeń i działo się tak do pewnego momentu.
Przełom nastąpił, a ja weszłam na kolejny poziom szaleństwa.
Matura Radka zakończyła szczęśliwy czas, gdy to miałam jego widoku pod dostatkiem. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie ta chwila, ale zakopywałam ją w umyśle, udając przed samą sobą, że do tej pory coś się wydarzy. Jakieś wielkie BUM, które zderzy nas ze sobą, niczym dwie planety i sprawi, że będziemy razem.
Widząc go zdenerwowanego, ubranego w garnitur przed salą egzaminacyjną, przeżywałam w milczeniu żałobę, żegnając codzienną, stałą dawkę jego widoku. Zdał, ja zarejestrowałam tylko uśmiech triumfu, gdy odczytał wyniki i dzielił się swoją radością z kolegami.
Nie powiem, ogromną ulgę przynosił fakt, że jak dotąd nie miał dziewczyny. Żadna się przy nim nie kręciła i nie raz łapałam się na myśli, że być może nie lubi płci żeńskiej i po prostu jest gejem. Czy wolałabym, by to się właśnie okazało? Być może, bo to zdjęłoby ze mnie wiele spośród fantazji. I usprawiedliwiło moją bezsilność. Nie miałam tego jednak jak sprawdzić.
Umierałam więc od środka, widząc jego piękną twarz, szerokie, okryte marynarką ramiona i z krwawiącym sercem myślałam o tym, że już niedługo nie zobaczę go rano po wejściu do szkoły.
Matura minęła i już nie było Radka w szkole, ja nie miałam kogo odszukiwać wzrokiem. Łapałam się na tym, że rozglądam się w nadziei, że dostrzegę dłoń, którą przeczesuje włosy i spojrzenie, przed którym ucieknę.
Nagle przerwy między lekcjami stały się pełne głodu. Kiedyś chętnie szłam do szkoły, teraz szłam, bo tak trzeba. Czułam się jak narkomanka, której odmawia się działki. Do domu wracałam okrężną drogą, obok jego bloku w nadziei, że go spotkam. Ani razu mi się to nie udało.

Zostaw Komentarz