Rozdział 10
Strach ma wielkie… jaja
Siedziałam na podłodze do momentu, gdy dotarł do mnie odgłos szarpania drzwi. Pewnie sprawdzał, czy da radę je wyważyć i uciec. Miałam nadzieję, że wytrzymają. Tata niczego nie robił byle jak, więc i piwniczkę na wina przygotował ze starannością. Drzwi zamówił, bo musiało być szczelnie. Były drogie i nie raz to mówił. Wentylacja z klimatyzatorem i wigotnościomierzem zapewniała odpowiednią temperaturę w pomieszczeniu i stałą wymianę powietrza. Na szczęście, bo dzięki temu mogłam mieć pewność, że Radek będzie miał czym oddychać.
Przyłożyłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam. Czy będzie wołał, wzywając pomocy? Krzyknęłam, odskakując w tył, gdy dobiegł mnie odgłos wściekłego walenia czymś w drzwi, w ich szybę. Cholera, czy ona jest hartowana? Na pewno gruba i odrobinę nieprzezierna, bo przyciemniona. Nie słyszałam chrzęstu tłuczonego szkła, więc raczej wytrzymała atak. Czym? Chyba miską, bo na to wskazywał dźwięk uderzeń.
Dobrze, dam sobie chwilę na ochłonięcie i wrócę do niego. Dopadła mnie chwila słabości, ale zaraz się wezmę w garść!
Z takim postanowieniem weszłam na górę, do kuchni, z zamiarem przygotowania mu porcji gulaszu. Nałożyłam chochlę aromatycznej potrawy do miski, w kubku zaparzyłam herbatę i stałam, jak słup soli, zbierając w sobie odwagę do powrotu na dół. Po pół godzinie, w czasie której jedynym, co zrobiłam, było przesunięcie się o metr w bok, wzdłuż blatu kuchennego, wlałam gulasz z powrotem do garnka, załączyłam gaz i podgrzałam wszystko ponownie. Nawet nie próbowałam sobie wmówić, że robię to z dbałości o smak i odpowiednią temperaturę jedzenia. Odsuwałam w czasie to, na co czekałam tyle miesięcy, o czym marzyłam, a teraz prawie dostawałam na myśl o tym apopleksji.
Pobiegłam na górę, do sypialni rodziców, a tam z szafki przy łóżku wzięłam czerwoną tubę z lubrykantem. Starałam się nie myśleć o tym, że pewnie go używali podczas zabaw we dwoje, ale wiedziałam, że tak przecież było. W kuchni wyjęłam z szafki czystą miskę, brudną wstawiłam do zmywarki i nie znajdując już pretekstu do zamarudzenia na górze, zeszłam na dół z tacą z jedzeniem i piciem dla Radka.
Weszłam do piwniczki i stopą zamknęłam za sobą drzwi. Nie na klucz, bo nie miałam wolnej ręki, ale też nie chciałam tego robić. Grałam va bank, uznając, że jeśli Radek zechce uciec, to nie będę go zatrzymywała na siłę. Będzie, co ma być, jak zwykła mawiać mama.
– Proszę. – Przysunęłam do niego stolik z tacą. – Zjedz coś.
Usiadłam na krześle, by zachować dystans i dać mu chwilę na posilenie się.
– Zatrute? – zapytał, ja nie powstrzymałam grymasu twarzy.
Cóż, przecież mógł tak właśnie pomyśleć. Nie mogłam mieć do niego o to pretensji. Na jego miejscu pewnie nie tknęłabym podanego mi przez siebie posiłku.
– Nie zamierzam cię truć!
– A jednak jakoś znalazłem się tutaj – stwierdził z przekąsem. – Bez własnego udziału.
– Tabletka gwałtu – przymknęłam oczy, nie chcąc widzieć jego miny. – Wczoraj w kawiarni przy autostradzie.
– Pracujesz tam? – zapytał i skosztował gulasz.
Brwi uciekły mu na czoło, jakby dziwił się, że nie podałam mu czegoś doprawionego Domestosem. Po pierwszej przełknął i drugą łyżkę jedzenia.
– Tak, a może już nie, bo urwałam się z pracy – mruknęłam, z zadowoleniem przyglądając mu się dyskretnie. – Nic więcej ci nie podam bez twojej wiedzy. Obiecuję. Za sześć dni wyjdziesz tymi drzwiami i pójdziesz w swoją stronę. Potraktuj to jako niecodzienną przygodę seksualną.
– No to rozbierz się – odparł zimnym głosem, odstawiając miskę. – Chcę zobaczyć, czego będzie dotyczyć ta… ta przygoda.
Słysząc polecenie, zamarłam na wdechu. Przecież po to przyszłam! Tego chcę! O to mi chodziło od samego początku. No dobrze, marzyłam też o miłości, ale jej raczej nie wymogę jej na nim siłą.
– No dalej – ponaglił mnie. – Tydzień szybko minie. Jeśli ma z tego coś być, to pokaż mi się naga. Chcę cię obejrzeć.
Wstałam, przymykając oczy. Z wrażenia znów kręciło mi się w głowie, w uszach piszczało, ale sięgnęłam do rozporka i zdjęłam spodnie. W końcu udało mi się zdjąć bluzę i stałam już w samej bieliźnie.
Znów błysnęła mi w głowie myśl, że powinnam była założyć koronki, nie zwykłe majtki i sportowy stanik.
– Ładna jesteś – bąknął, ja nie od razu zarejestrowałam te słowa. – Zdejmij bieliznę – dodał, gasząc mnie tym samym. – No dalej!
Zrobiłam, co kazał, ale w tym momencie zadziałał odruch, który włączył wstyd. Zakryłam łono dłońmi, czując się coraz bardziej idiotycznie.
– Rozpuść włosy – mruknął seksownie.
Zarejestrowałam to mimochodem. Chciałam, by mówił tylko w ten sposób.
– Powiedziałem, żebyś rozpuściła włosy! – powtórzył z naciskiem.
Tak bardzo skupiłam się na tym, co robił ze mną sam jego głos, że zawiesiłam się na tym doszczętnie!
Odpięłam spinkę i zgarnęłam włosy do przodu, zakrywając się nimi. Choć trochę, by dodać sobie krztynę odwagi i zmniejszyć dysonans między moją nagością i jego okryciem.
– Nie uprawiałam jeszcze seksu – powiedziałam, nie chcąc mu sprawić zawodu.
Lepiej by wiedział to teraz i nie był zaskoczony w trakcie.
– Żartujesz?! – zapytał z niedowierzaniem, a ja dopuściłam opcję, że będzie się chciał wycofać. – Jesteś dziewicą?
– Kiedy ostatni raz sprawdzałam, to jeszcze nią byłam – zmusiłam się do uśmiechu, nie potrafiąc oderwać spojrzenia od jego spodni.
Matko, za chwilę poczuję, jak to jest być kobietą! Jak się czuje to, gdy mężczyzna jest w środku.
Wstał i podszedł do mnie, ja traciłam oddech. Nie odrywałam spojrzenia od jego palców, gdy jedną dłonią rozpiął guzik dżinsów, drugą rozsunął rozporek. Jednym ruchem pozbył się ich, a po chwili majtek.
Cholera, jest duży! A ja mam problem nawet z zaaplikowaniem sobie tamponu!
– Tego przecież chciałaś – ni to zapytał, ni stwierdził.
– Tak. Ale chyba nie do końca w to wierzyłam.
W odpowiedzi pochylił się i mnie pocałował, a we mnie jakby piorun strzelił.
To się działo naprawdę! Radek całował mnie tak, jak to wymyśliłam!
– Chcesz tego? – upewniał się po raz kolejny. – Chcesz tego, czy mam przerwać? Odpowiedz!
– Tak – potwierdziłam. – Po prostu mam stracha.
– Nie tak to sobie wyobrażałaś?
– W sumie to nie wiem, co myślałam. Chcę tego, ale wiesz, po prostu nie wiem, jak zacząć. – Czułam, że brzmię jak idiotka. – Jak się temu poddać. Jak wyluzować i wyłączyć strach.
Zmarszczył czoło, ściągając brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Połóż się – pociągnął mnie na łóżko.
Położyłam się na plecach i przyglądałam się jemu, on patrzył na mnie z góry. Zastanawiałam się, czy porównuje mnie właśnie do innych dziewczyn. I jak wypadam na ich tle. Czy mu się podobam? Chyba tak, bo był przecież podniecony.
Zrób coś wreszcie! – krzyczałam w myślach, czując liźnięcia podniecenia, kumulujące się w brzuchu.
Równolegle byłam zła na siebie, że nie mam pomysłu na to, jak go zachęcić i zmniejszyć dystans między nami. Fizyczny i brak bliskości, bo przecież nie mógł jej czuć, bo nie było po temu podstaw.
Pochylił się i uklęknął w nogach łóżka, a chwilę później poczułam, że łapie mnie za kostki nóg i rozsuwa je na boki. Zacisnęłam dłonie w pięści i czekałam. I wtedy zobaczyłam grymas na jego twarzy. Zabolało, bo znaczyło, że nie podoba mu się to, co widzi. Zakryłam się dłońmi, gdy policzki podgrzał mi rumieniec wstydu.
Mam za swoje!
– Przestań tak robić – westchnął. – Skrzywiłem się, bo po prostu przypomniał mi się mój pierwszy raz. Nie był sympatyczny.
– Rozumiem. – Boże, co za ulga! – Dlatego ja podeszłam do tego tak planowo. Nie wierzę w te romantyczne pierwsze razy.
Przyglądał się mojej twarzy, jakby szukał na niej oznak kłamstwa. Nie mógł ich znaleźć, bo mówiłam prawdę. Dziewictwo było dla mnie czymś, czym natura niepotrzebnie obarczyła kobiety. Wolałabym, by tworząc nas, pominęła tą durną zaporę w postaci kawałka błony. Ale nie zapomniała o tym. Niestety. Należało przejść więc ten mało przyjemny zabieg.
– Obróć się na brzuch. Jesteś za bardzo spięta. Zajmę się twoimi plecami.
Uniosłam głowę i tym razem ja sprawdzałam, czy mówi poważnie.
– Plecy?! – spytałam. – Chcesz mi masować plecy?
– No już. Obróć się. Tak, najpierw wymasuję ci plecy.

Zostaw Komentarz