Ptaszek w klatce rozdział 11

with 2 komentarze
Chcesz już teraz przeczytać całość? Możesz, bo na wakacje przygotowałam prezent dla osób zapisujących się na mój newsletter. 

Ptaszek w klatce od Monika Liga

Rozdział 11

Nie czas żałować róż, gdy dupa płonie

Wygodnie ci? – zapytał, gdy posłusznie obróciłam się na brzuch, jak kazał.

Tak.

Zacisnął palce na moim karku, ugniótł ramiona i łopatki.

Pływasz? – zapytał.

Aha. – Skąd to wie? Czy to aż tak widać? Czy jestem przez to za mało kobieca? Mam za szerokie plecy? – Dużo.

Widać – ledwie musnął moją skórę, na co przebiegł mi po kręgosłupie dreszcz.

Masował mnie i robił to powoli i z wyczuciem. Słyszałam, że otwiera tubkę z lubrykantem, a ja pomyślałam, że muszę pamiętać, by odkupić ją rodzicom. Ale by było, gdyby zorientowali się, że podprowadziłam im ją z szafki w sypialni! Czy by o to zapytali?

Myśli pierzchły, gdy zmienił pozycję, schodząc ze mnie i zaczął dotykać pośladków.

Cholera, nie wiedziałam, że są takie wrażliwe. Pewnie dlatego, że dotykał ich on i robił to tak delikatnie. Pocierał je dłonią i zaciskał palce na półdupkach, ugniatał je. Podniecałam się i chciałam więcej. Byłam coraz bardziej gotowa na ciąg dalszy.

Antykoncepcja – usłyszałam zadane w jednym słowie pytanie.

Nie martw się – uspokoiłam go. – Biorę tabletki i jestem wzorowo zdrowa.

Wrócił do pieszczenia pośladków. Jęknęłam, czując palec, którym dotarł do cipki. Oddychał głośniej i szybciej, więc i on był podniecony. I nie uciekł, ale robił to, o czym marzyłam. Chociaż nie, tego nie wymyśliłam i było lepiej, niż w moich wyobrażeniach. Dotykał mnie między nogami i pośladkami, ja znów drżałam i zaciskałam dłonie w pięści. Gubiłam się w doznaniach, czując równocześnie, jak bardzo skupiony jest na tych czynnościach. Jakby wczuł się we mnie i odczytywał z reakcji mojego ciała to, co sprawia mi największą przyjemność.

Rób to – błagałam w myślach, ale nie odważyłam się powiedzieć na głos. – Rób wszystko i nie przerywaj!

Wsunął we mnie palce i to było jeszcze przyjemniejsze.

Obróć się i połóż się na plecy.

Znów polecenie, którym wyrwał mnie ze skupienia na tym, co działo się w moim wnętrzu. Wykonałam i to i aż podskoczyłam, gdy wycisnął lubrykant wprost na mój brzuch.

Spokojnie – uśmiechnął się, a mnie zalała fala szczęścia.

Po raz kolejny dotarło do mnie, że to się dzieje naprawdę. Nie w mojej głowie, ale w łóżku. Prowizorycznym i w piwnicy, ale będącym w tej chwili najważniejszym punktem mojego życia.

Zacisnął dłonie na piersiach, ja jęknęłam, bo nie tylko pośladki zaskoczyły mnie wrażliwością. Nie zdążyłam się tym zachwycić, bo przygniótł mnie sobą i pocałował, a we mnie wybuchł pożar i oddałam pocałunek. Mocno, mokro, lecz wciąż mi było mało.

I wtedy poczułam, że zbliża się chwila, gdy to zrobi. Przygotowywał się do wejścia we mnie, na co moje ciało zareagowało odruchowo, tężejąc.

Boisz się – mruknął z lekkim uśmiechem.

Oczy mu błyszczały, miał spuchnięte wargi i był tak nierealnie wręcz piękny.

Tak – szepnęłam, nie widząc powodu, by to ukrywać.

Nie wejdę w ciebie, dopóki sama mnie o to nie poprosisz. Wierzysz mi?

Kiwnęłam twierdząco głową, ale czułam czubek penisa w sobie i nie potrafiłam się nie bać. Chyba to wyczuł.

I nagle podniósł się i obniżył tak, że miał twarz między moimi nogami. Uniosłam się na łokciach, by zaprotestować, bo nie byłam na to gotowa. Nim znalazłam słowa, on pocałował mnie tam, więc tylko krzyknęłam. Czułam jego język i wargi, w końcu również i palce. Czułam tak dużo naraz, że nim zauważyłam, że podniecenie ciągnie mnie w górę, wciągnęło mnie w przepaść, w którą wpadłam z jękiem, ten zmienił się w krzyk i w walkę o oddech.

Skłamałem – poczułam jego usta na moich i penisa wewnątrz.

I gdzie ten wielki moment? Ból i osławione cierpienie? Pieprzenie i tyle.

To dobrze – mruknęłam, przyciągając go do siebie, by znów mnie pocałował.

Ale nie całował, więc patrzyłam tylko na jego piękną twarz, rozluźnioną, zamknięte oczy i rozchylone usta. I skurcz rozkoszy tuż przed tym, gdy z głuchym stęknięciem wbił się we mnie po raz ostatni i zamarł.

To było piękne – pomyślałam, czując jego szaleńczo walące w piersi serce, gdy na mnie opadł.

Chwilę później zsunął się, poruszył ustami, ale nie usłyszałam słów. A może to sobie wyobraziłam?

Spał, ja nie chciałam usnąć. Leżałam, patrzyłam i zapamiętywałam wszystko z detalami.

W końcu wstałam i cicho wyszłam z piwnicy. Nie zamykałam jej, bo już nie widziałam w tym sensu. Zrobiłam wszystko, co mogłam i umiałam, by dopomóc szczęściu. Teraz oddaję się w ręce losu. Będzie, co ma być… mamo.

Powoli weszłam po schodach i na piętro, w końcu do łazienki. Zamknęłam drzwi kabiny prysznicowej, odkręciłam wodę i aż pisnęłam, gdy zimne igiełki wody uderzyły w skórę. Chwilę później popłynęła już ciepła, ja rozluźniłam się i uniosłam twarz ku jej strumieniowi.

Czułam się inaczej, kobieco, bo już nie byłam tamtą dziewczyną. Byłam z siebie dumna, że nie cofnęłam się przed realizacją planu, choć był tak szalony i zakrawał na przestępstwo. Był przestępstwem, pewnie karalnym i podpadał pod masę paragrafów. Mimo to warto było zaryzykować. Dla tej chwili szczęścia w ramionach faceta, o którym miałam teraz wspomnienia, a nie tylko to, co wymyśliłam i sobie wymarzyłam.

Myłam się powolnymi ruchami, stwierdzając, że miałam dużo szczęścia, bo przecież mogłam na niego nie wpaść na stacji. Wystarczyło, by nie zachciało mu się kawy, bo nie wszedłby do bistro, tylko pojechałby w świat na wakacje. Ja zostałabym w czyś, czego nawet już nie próbowałam nazwać. I tak czekała mnie konfrontacja z rzeczywistością. Ale to później. Teraz wciąż tkwiłam w swojej słodkiej bańce.

Znów dziękowałam Bogu za to, że wszystko tak się potoczyło i że udało mi się nie stchórzyć. Zastanowiło mnie, czy to właśnie jest modlitwa. Nie modliłam się na co dzień, ale to, co działo się od chwili, gdy zakochałam się w Radku, chyba tym właśnie było. Prośbami słanymi do siły wyższej, czegoś większego ode mnie i mądrzejszego.

Umyłam włosy, okręciłam je ręcznikiem, drugim wytarłam skórę. Ręcznik był biały i tylko lekko docisnęłam frotę do podbrzusza, by i tam się osuszyć. Nie było krwi, w wyniku czego kolejny mit o utracie cnoty padł na ryj i kwiczał, okazując się wierutnym kłamstwem. Żadnej lejącej się krwi i właściwie można by uznać, że nie ma we mnie zmian, poza oczywiście tą we mnie, w mojej duszy i umyśle.

Zastanawiałam się, w co się ubrać. W coś ładnego i bardziej kobiecego, jak sukienka, a może w samą bieliznę? Tylko po co? Przecież zaraz pójdę do niego po seks. Po więcej tego, od czego zaczęła się ta znajomość i na czym miała się niestety skończyć.

Rozczesałam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Ledwie muśniecie rzęs tuszem i odrobina błyszczyku na usta. Ta potrzeba zaskoczyła mnie samą, bo dotąd się nie malowałam, ale nowa ja chciała tego, więc się z sobą nie kłóciłam. Była mądrzejsza, niż ta stara.

Korciło mnie, żeby jednak coś ubrać. Wybór padł na pończochy samonośne, bo je lubiłam, choć nie miałam dla kogo zakładać. Podobała mi się czarna koronka, którą teraz naciągnęłam na uda. Okręciłam się przed lustrem, stwierdzając, że wyglądam dobrze. Nawet bardzo! I tak inaczej. Jak kobieta. Tak, właśnie się nią stawałam.

Kiedyś tą parę pończoch dostałam od Ewki na urodziny. Nie przymierzałam ich nawet, nie widząc w tym sensu. Obejrzałam, pomacałam, po czym nawinęłam z powrotem na tekturkę i schowałam do opakowania. Nim wcisnęłam je do szuflady z bielizną, przyjrzałam się pięknej modelce, której zdjęcie ozdabiało opakowanie. Pomyślałam wtedy, że ja nigdy nie będę miała okazji, by pokazać się w nich komuś. Odłożyłam i zapomniałam. Teraz dziękowałam w duchu, że ich nie wyrzuciłam. Podobnie jak tabletki gwałtu, czekały na okazję, by być przydatne. Kto by pomyślał, że tak się to potoczy?

Owinięta w sam ręcznik i w pończochach, zeszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki butelkę soku pomarańczowego. Przed drzwiami piwniczki wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.

Radek spał nadal. Przystanęłam przy łóżku na chwilę i znów mu się przyglądałam. Jego uroda nie mogłaby mi spowszednieć. Z resztą nie zdąży, nie będzie po temu czasu, więc i okazji.

Postawiłam picie na stoliczku obok łóżka i usiadłam w jego nogach. Serce waliło mi jak oszalałe. Musiałam się uspokoić. Oddychałam miarowo.

Zamknęłam oczy i oddychałam głęboko.

Chcesz już teraz przeczytać całość? Możesz, bo na wakacje przygotowałam prezent dla osób zapisujących się na mój newsletter. 
Szukaj mnie też na Empik i Legimi

2 Odpowiedzi

  1. Marcin
    | Odpowiedz

    Monika niewiem jak to możliwe ale brakuje rozdziału 11

    • Monika Liga
      | Odpowiedz

      sprawdzone, poprawione i dziękuję za czujność i cynk :*

Zostaw Komentarz