Ptaszek w klatce rozdział 13

with Brak komentarzy
Chcesz już teraz przeczytać całość? Możesz, bo na wakacje przygotowałam prezent dla osób zapisujących się na mój newsletter. 

Ptaszek w klatce od Monika Liga

Rozdział 13

Od rzemyczka do koniczka

Minął tydzień, który spędziliśmy w moim domu. Praktycznie większość w moim pokoju, w łóżku. Wcześniej pomógł mi przytachać na górę materac z piwnicy. O wiele łatwiej było go ściągnąć w dół do piwnicy, niż wnieść na górę.

– Ciężki jest – stękał, gdy braliśmy zakręt ze schodów do przedpokoju. – Jakim cudem dałaś radę przenieść to sama?

– Miałam wizję – odparłam, ciągnąc go za rogi, bo zaklinował się w przejściu.

– Wizję? – zaśmiał się, pode mną znowu ugięły się kolana.

Tembr jego głosu, był jak pieszczota. Trafiał do uszu, potem rozchodził się drganiami w całym ciele.

– Wizję twojego kutasa – odpowiedziałam śmiało, choć nie czułam tej śmiałości ani krztyny.

Pociągnęłam materac, ten przesunął się o pół metra w głąb korytarza, dzięki czemu mogłam się ukryć za ścianką. I dobrze, bo po tym co powiedziałam, poczułam oblewający mi policzki rumieniec. Ale cholera, podobałam się sobie ta nowa, odważna ja!

– Kutasa?! – stęknął i z siłą popchał materac. – Teraz to ja mam wizję. Chcesz wiedzieć jaką?

– Jaką?

Podejrzewałam jak skończy się ta rozmowa.

– Że zaraz wezmę cię tutaj w przedpokoju!

Po tych słowach naparł na oporny mebel, ten wreszcie odblokował mu przejście. Rzucił go na deski podłogi, a chwilę później był przy mnie. W brzuchu wybuchły mi fajerwerki, poniżej poczułam gorąc i ssanie.

Złapał mnie za włosy i przyciągnął do siebie. Ułożył nas na materacu i całował zachłannie. Chciałam zapytać, czy chce się tu kochać, ale milczałam, unikając tego słowa. Kochać się, było w mojej głowie zarezerwowane dla osób, które połączyło uczucie miłości. Ja je czułam, ale powiedziałabym mu tego. Chwilę później, nie myślałam już o niczym. Gdy odsunął brzeg moich spodenek i wsunął się we mnie, naciągając materiał tak, żeby nasze podbrzusza miały kontakt z sobą, bym mogła ocierać się o niego.

Materac wciągnęliśmy dopiero wieczorem. Byliśmy zasapani i spoceni, ale głównie rozbawieni tymi zmaganiami.

Kolejne dni były słodkie i cudowne. Wiedziałam, że najszczęśliwsze w moim życiu i starałam się, by i dla niego takie były. On też się starał, a ja biłam się z myślami, czy coś do mnie poczuł. Czy mamy szansę na coś większego, czy skończy się na seksie?

Nie miałam odwagi, by spytać, co go skłoniło do tego, by zostać i zrezygnować z wakacyjnego wyjazdu. Wiedziałam, że seks, bo ten był obłędny. Nie pojechał, bo ja musiałam zostać w domu, bo zobowiązałam się do pilnowania chałupy. W okolicy za często zdarzało się, że ktoś włamywał się, gdy właściciele wyjeżdżali na wakacje i zostawiali domy bez nadzoru. Nie mieliśmy alarmu, choć tata planował, że założy go co roku. W końcu doszliśmy do wniosku, że to zbędny, ale wiedziałam, że po prostu nie chce mu się tym zająć. Mówił,że przecież zawsze ktoś tu jest, więc nie byłoby go komu załączać. Nie było mi żal, bo nigdzie indziej nie mielibyśmy z Radkiem takiej swobody jak tutaj. Pod namiotem nie mogłabym się tak bardzo wyluzować i otworzyć. I jęczeć, a to lubiłam w szczególności. Widziałam też, jak działa na niego moje pobudzenie. I uwielbiałam zacięcie, z jakim każdorazowo parł ku mojemu orgazmowi.

Kolejnym mitem, który padł w mojej głowie, był ten, że dojdę podczas penetracji. Raz tak było, zazwyczaj jednak nie, ale to nie był problem. Wtedy Radek włączał do zabawy palce, albo pieścił mnie ustami. Poznawałam swoje ciało i jego samego. I to było jeszcze lepsze i dało mi dowód na to, że miałam rację, że był facetem moich marzeń, idealnym dla mnie.

Wciąż jednak pojawiało mi się w głowie pytanie, co z tym będzie dalej? Zrobiłam pierwszy krok, otwierając przed nim serce, ale co teraz? Przecież nie zaproponuję mu bycia razem! Owszem, mogłabym, ale nie chciałam być aż tak bardzo dominującą stroną. Kobieta we mnie pragnęła, by teraz on zaczął się starać, bo ja to już zrobiłam.

– Idziesz na studia? – zapytał, gdy z wózkiem przemieszczaliśmy się między półkami w Lidlu.

Ogołociliśmy lodówkę do cna, więc trzeba było uzupełnić zapasy. Seks wzmagał apetyt, a poza tym Radek jadł tyle, ile przystało na rosłego faceta. Ja lubiłam go karmić i gotowałam tym chętniej, że chwalił moje umiejętności kulinarne.

Interesuje się mną! – krzyknęło mi w głowie.

– Tak, wybieram się na studia – odparłam, starając się zachować spokój. – Wybrałam kierunek marketingu i zarządzania, ale to dlatego, że na razie nie mam lepszego pomysłu na siebie.

– W Katowicach? – dopytywał, we mnie znów szalały uczucia.

– Owszem – potwierdziłam, wkładając do koszyka melona.

Nic nie odpowiedział i nie dopytywał, więc zerknęłam na niego z ukosa. Wyglądał na zadowolonego, ale nie pytał o więcej. Był opanowany, a ja zapragnęłam, by stracił trochę tego spokoju.

Nowa ja warczała mi w brzuchu i tupała nogą, bym coś wymyśliła. Chciałam więcej i mocniej i po prostu potrzebowałam jego wyznania miłości.

Spokojnie – uspokajałam siebie, wrzucając do koszyka szynkę parmeńską. – Znasz mnie i wiesz, że coś wymyślę. Rzucę go na kolana.

Wymyśliłam już raz i przeprowadziłam szalony plan zdobycia Radka. Wyglądało na to, że i dla niego było to coś poważnego. Ale musiałam się przekonać i mieć pewność, bo nie zamierzałam godzić się na bycie czymś, co mu spadło z nieba pod nogi. Bez starania się i choć odrobiny pogmatwanych emocji, których ja przy tym doświadczyłam.

Dostał mnie na tacy, niczym świąteczną kaczkę i korzystał z tego z chęcią. Ale czy czuł coś więcej? Czy Bóg spełnił moje modlitwy o jego miłość? Czy zakochał się, lub jest w trakcie tego procesu? Musiałam to sprawdzić i właśnie pojawił mi się pomysł na to.

Trzy tygodnie minęły za szybko. Aż żal mi było, że nie będę go miała na co dzień. Jak co rano, nie obudzę się wtulona w jego boskie ciało. Nie zejdę do kuchni i nie przygotuję nam śniadania.

Jak to będzie, gdy za dwa dni wrócą rodzice? Jak się tu będę czuła? I czy poznają, że coś się we mnie zmieniło? Pewnie nie, bo będą podekscytowani podróżą. Przez najbliższe dwa dni będą opowiadali tylko o wrażeniach z urlopu.

Ostatni dzień razem spędziliśmy z Radkiem w łóżku. Kochaliśmy się i czułam, jakbym się z nim żegnała. Nie było wyznań miłości, ani rozmów o tym, co będzie w sierpniu, czy spotkamy się, czy to już koniec. Czy nasza znajomość skończy się z dniem kolejnym? I jeśli tak, to jak ja to przeżyję?

Sobota rano, koniec lipca i długie pożegnanie przy drzwiach. Nie pytałam o nic, choć korciło mnie, ale nie pękłam. Dotrzymałam danego sobie słowa i tylko zatraciłam się w pocałunku, znów zaklinając rzeczywistość i prosząc Najwyższego o pomoc i przychylność. Radek w końcu oderwał się ode mnie i z plecakiem na ramieniu, zszedł po schodach na ścieżkę prowadzącą do furtki. Chwilę później wsiadł do Ubera i odjechał, ja zostałam sama.

W pierwszym odruchu chciałam płakać i wyć, ale zebrałam się w sobie. Nie dam się temu i poczekam, a także pomogę losowi.

Pierwszym, co musiałam zrobić, było jednak przywrócenie poprzedniego stanu piwnicy. Ułożenie win na półkach, rozplątanie streczu na skrzynkach i odkręcenie oparcia łóżka, które wciąż wisiało na ścianie.

Cała akcja zajęła mi kilka godzin. Cieszyłam się, że mimo skupienia na planie uprowadzenia Radka, zadbałam o to, by butelki leżały w poziomie. W pomieszczeniu, w którym je ułożyłam, nie było idealnych warunków. Miałam jednak nadzieję, że te trzy tygodnie nie zaszkodziły zbiorom taty.

Przymocowałam zdemontowaną półkę, poukładałam wina i starałam się wszystko przywrócić do pierwotnego stanu. Butelki kładłam kurzem do góry i podziękowałam sobie, że przed porwaniem wpadłam na pomysł, by zrobić zdjęcia każdej półki z osobna. Teraz wina leżały każda na swoim miejscu, tak, jak przed realizacją popełnienia przestępstwa.

– Jestem przestępczynią – zaśmiałam się do siebie, stając na środku piwniczki i podpierając się pod boki. – I dobrze mi z tym!

Zgasiłam światło, zamknęłam drzwi i wróciłam na górę. Kilka razy obeszłam dom, sprawdzając, czy wszystko jest tak, jak trzy tygodnie temu. Było dobrze, więc teraz mogłam obmyślać kolejny misterny plan.

– Jak się masz?! – zawołała mama, prawie wybiegając z auta w niedzielne popołudnie. – Tęskniłaś za nami? Bo my w ogóle!

Śmiała się przy tym i widziałam, jak promieniuje szczęściem. Opalenizna na jej twarzy ślicznie współgrała z ciemnymi włosami.

– Mama kłamie – stwierdził tata, wchodząc do korytarza. – Codziennie musiałem jej tłumaczyć, że jesteś dorosła, rozsądna i masz się dobrze.

– Dobra, dobra, twardzielu! Też chciałeś dzwonić! – Szturchnęła go w odpowiedzi. – Tak to jest, gdy ma się jedno dziecko – mówiąc to, mrugnęła do mnie z uśmiechem. – To jak było? Jak w pracy?

– Z pracą nie wyszło – odpowiedziałam, omal nie wymierzając sobie strzału z otwartej dłoni w czoło.

Nie chodziłam do pracy i tę sprawę załatwiłam przez telefon. Wysłałam mail z rezygnacją i tyle było mojego zachodu. Nie pomyślałam jednak nad tym, co powiem o tym rodzicom. Dlaczego zrezygnowałam i co robiłam, skoro nie chodziłam do pracy.

– To dobrze – stwierdził tata, wnosząc walizki na górę. – Zdążysz się napracować. Teraz korzystaj z życia i z młodości.

Gdybyś ty wiedział, tato, na ile setek, może tysięcy procent z niego korzystałam. Chybabyś się zapowietrzył, gdyby córka zdradziła ci choć część z tego, czego się dopuściła.

– To bardzo dobrze! – Głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia. – Może w takim razie pojedziesz do babci na wieś i spędzisz z nią drugi miesiąc wakacji?

Stałam osłupiała i patrzyłam na nią, nie wierząc w to, że znów coś pomaga mi poukładaniu sobie tego, co chaotycznie kotłowało mi się w sercu i w głowie.

– Chętnie – stwierdziłam, nie próbując nawet powstrzymać uśmiechu. – Choćby i jutro.

– Wspaniale! – mama klasnęła w dłonie i widać było, że cieszy się z mojej decyzji.

I tylko nie byłam pewna, czy dlatego, że odwiedzę babcię, czy może raczej z wolnej chaty, którą będą mieli tylko dla siebie.

 
Chcesz już teraz przeczytać całość? Możesz, bo na wakacje przygotowałam prezent dla osób zapisujących się na mój newsletter. 

The form you have selected does not exist.

Szukaj mnie też na Empik i Legimi

Zostaw Komentarz