Rozdział 3
Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu
Miłej lektury!
_____
Obudziłem się.
Otworzyłem oczy, ale otaczała mnie jedynie ciemność. Nieprzenikniona, cicha i obca. Przerażająca! Starałem się poruszyć, lecz nie potrafiłem. Coś krępowało moje ruchy. Ręce miałem czymś przywiązane nad głową po bokach… Do czego? Do łóżka?
Cholera! Jestem skrępowany!
Szarpanie się nie przyniosło żadnego efektu, a tylko zaczęły mnie boleć nadgarstki. Krzyknąłem. Głos odbił się od ścian i ze zwielokrotnioną siłą wrócił do mnie. A może tylko mi się wydawało, bo nie widziałem niczego, więc zmysły się wyostrzyły, a słuch stał się bardziej wyczulony?
Czekałem w ciemności, zastanawiając się czy to jawa, czy sen. Może śpię, mam koszmar, zaraz się obudzę, a strach minie?
Nasłuchiwałem jakichkolwiek odgłosów, ale nie docierały do mnie żadne. Kompletna cisza, jakbym był pod ziemią. Przeraziło mnie to i odruchowo znów zacząłem się szarpać. Ramiona naciągały się, macałem nimi wokół, ale pod palcami czułem jedynie gładkie, chłodne rurki. I chropowatość ściany za nią. Niedobrze, bo to oznaczało, że jestem w odosobnieniu, w którym nie dbano o szczegóły wystroju. Na przykład w piwnicy, bo jest miejscem składowania przedmiotów i nie ważna jest gładź na ścianach, czy wymiana powietrza.
I tu poczułem zaskoczenie, ponieważ zastanowił mnie właśnie zapach. Nie wyczułem żadnej woni. Powietrze miało przyjemną temperaturę i nie było ani za ciepło, ani za zimno. Znaczyło to, że nie znalazłem się w zaniedbanym i zapuszczonym miejscu. To dało odrobinę otuchy, nie za wiele, ale uczepiłem się tej myśli.
Ale zaraz! Może to miejsce, gdzie ludzie, jak ja, są sprowadzani i przetrzymywani i co dalej? Odgoniłem obrazy tortur, gwałtu i nagrywania chorych filmów do sieci. Wiedziałem, że taki proceder ma miejsce i są świry, które bardzo dużo płacą za ich oglądanie.
Macałem nadal i oceniłem, że to, co mnie unieruchamia, może być ramą łóżka. Tylko kto i po co mnie tu przywlekł? I kiedy? Jak to się stało i czemu tego nie pamiętam?!
Jest niedobrze!
Coś zaszurało, dźwięk dobiegł od strony moich nóg. Szczęknął zamek, chyba ktoś przekręcił w zamku klucz. Rozbłysło światło, boleśnie atakując oczy przez skórę powiek. Zaciskałem je, w końcu powoli otworzyłem i mrugałem, by przyzwyczaiły się do jasności. Musiałem zobaczyć kto przyszedł i gdzie jestem. Strach i zdezorientowanie przyspieszyły pracę serca i miałem wrażenie, jakby pompowało krew ze zdwojoną prędkością.
W drzwiach pomieszczenia zobaczyłem drobną postać. Dziewczyna?! Zaraz, ja ją pamiętam! Wróciło wspomnienie, gdy siedziałem z nią przy niewielkim stoliku w jej pokoju? Czy to ona mnie porwała? Jak i po co to zrobiła? Sama, czy ktoś jej pomagał?
Stała z ręką na włączniku światła i nie mówiąc nic, patrzyła na mnie. Wyglądała jakby się bała.
– Witaj – powiedziała prawie szeptem. – Jak się czujesz?
– Gdzie ja jestem?! – To pytanie wyskoczyło z moich ust bez udziału umysłu.
Bałem się i potrzebowałem danych.
– Jesteś u mnie. – Ledwie ją słyszałem. – Uwięziłam cię.
Kontekst jej odpowiedzi docierał do mnie bardzo wolno.
– Że co?! – Nie potrafiłem zrozumieć tego, co usłyszałem. – Co zrobiłaś?
– Uwięziłam – odpowiedziała już z większą mocą. – Wcześniej odurzyłam i porwałam.
W głowie miałem kompletną pustkę. Co to ma znaczyć? Czy to jakiś żart?! Czy ktoś się właśnie bawi moim kosztem, robiąc mi psikusa?
– Nie rozumiem – patrzyłem na tą drobną dziewczynę, ubraną w luźne ciuchy, lekko zgarbioną i unikającą mojego wzroku.
Pamiętałem ją, choć zapomniałem imienia. Zaprosiła mnie na studniówkę, a ja typowy „miłośnik” tego typu imprez, odmówiłem. Gdyby nalegała, pewnie bym poszedł, ale nie zrobiła tego. Zaprosiłem ją później na imprezę nad jeziorem, ale tym razem ona odmówiła. Stwierdziłem, że gra nie warta świeczki. Ani dziewczyna wystrzałowa, ani nie widziałem entuzjazmu w jej zachowaniu. Jakby tłumiła emocje, albo ich wcale nie miała. Nie gustowałem w takiej powściągliwości.
To wydarzyło się jakiś czas temu. Teraz wracało to do mnie z napływem adrenaliny i uczuciem niepewności. I ze strachem, bo w końcu do jasnej cholery! Jestem przykuty do łóżka, nie wiadomo gdzie i jak już długo!
– Co chcesz ze mną zrobić? – głos mi drżał, ale nie dziwota. Bałem się i zapewne każdy na moim miejscu czułby się podobnie.
– Chcę zabrać tydzień twojego życia – odpowiedziała, mnie zatkało, bo nie wiedziałem, jak zinterpretować jej słowa. – Później cię uwolnię i o mnie zapomnisz.
– Co masz na myśli, mówiąc o tygodniu mojego życia? – starałem się zadawać klarowne pytania.
Chuj wie, może jest psychopatką, która chce mnie więzić przez tydzień, a później zabić, bo taki ma właśnie kaprys? Napłynęły scenariusze wszystkich filmów o psychopatycznych porywaczach. Praktycznie nigdy nie kończyły się dobrze, a ofiara cierpiała, lub ginęła na końcu. Czy teraz ja mam być jej zabawką? Takiej kruszyny? I co zamierza? Tydzień życia i wolność? Jakoś mnie to nie uspokoiło i brzmiało abstrakcyjnie.
– Mam zamiar przez tydzień cię tu więzić – oznajmiła zwięźle.
– Ale po co?!
Nie odpowiedziała, tylko podeszła do łóżka, na którym leżałem i usiadła na brzegu posłania. Wyciągnęła coś z kieszeni i sięgnęła do moich nadgarstków, po czym rozkuła kajdanki.
– Chcę się tobą nasycić – odparła. – Najeść się tobą przez tych parę dni.
Zabrzmiało to ja groźba, ale i jak obietnica. Nie poświęciłem jednak analizie zbyt wiele czasu, bo moje ciało zareagowało za mnie. Zerwałem się z łóżka i skoczyłem w jej kierunku. Zagarnąłem jej kruche ciało i uwięziłem pod sobą. Leżała z ramionami, które docisnąłem udami do jej boków, unieruchamiając ją całkowicie. Była bezbronna, ale czy na pewno? Przecież nic o niej nie wiedziałem!
– Co teraz powiesz? – poczułem przypływ satysfakcji, wywołany zamianą miejsc.
Nie broniła się, a to źle rokowało. Czyżby miała asa w rękawie? Zna sztuki walki, czy w bardziej szalony sposób zabezpieczyła się na ewentualność mojego ataku? Bo chyba nie liczy na współpracę i to, że wysłucham ją z potulną miną i zapytam, w czym mogę jej w czymś pomóc!
– Teraz nic – odparła spokojnie, choć jej oczy rozszerzyły się. – Nie wyjdziesz stąd, jeśli nie zechcę.
– A jeśli cię… – zastanawiałem się nad groźbą – podduszę? Co wtedy?
– Możesz mnie udusić. – Jej głos nie zadrżał nawet, co zmroziło mnie, stawiając włoski na przedramionach. Nie bała się mnie! – Bez kodu nie wyjdziesz stąd.
Zszedłem z niej i usiadłem obok. Podciągnęła się na łokciach, a ja całkiem niechcący zarejestrowałem kształt jej piersi. Spore. Wcześniej tego nie zauważyłem.
Przypomniałem sobie ją z dnia, gdy zaprosiła mnie do siebie. Przyszedłem i usiadłem po przeciwnej stronie stołu ciekaw, czego ode mnie chce. Oceniłem ją wtedy jako chłodną i niezwykle opanowaną osobę. Trochę mnie to odstraszyło, bo po prostu nie znam takich ludzi. Szczególnie dziewczyn! Te zawsze śmieją się sporo i są otwarte. Czasami nawet bardzo!
– Czy ty jesteś psychopatką? – patrzyłem teraz na jej prawie dziecięcą twarz.
Włosy spięła w kok na tyle głowy, twarz miała nietkniętą makijażem. To też ją różniło od dziewczyn, z którymi się spotykałem. Przywykłem do tego, że były pachnące, kolorowo ubrane, czy raczej rozebrane. Kobiecym ubiorem podkreślały to, co tak bardzo różniło je od nas, facetów. Różni i pociąga w nich.
Ta dziewczyna miała na sobie luźną bluzę do połowy uda, którą teraz naciągnęła na kolana, przyciągając je pod brodę i obejmując się ramionami. Nie wyglądała na groźną lecz na kruchą i bezbronną. Ale widocznie nie była, bo jakoś mnie tutaj ściągnęła, a co najgorsze, nie pamiętałem tego!
– Nie wiem czy jestem psychopatką – odparła, siadając naprzeciw mnie. – Możliwe, że nią jestem. Ale to przez ciebie.
Podniosła na mnie wzrok, a ja zauważyłem kolejne szczegóły. Ogromne oczy i różowe usta. Dlaczego wtedy tego nie widziałem? Pewnie przez to, że dużo się w tamtym czasie działo. Składałem papiery na studia, ale to nie to mnie tak rozpraszało, lecz imprezy. Codziennie inna biba, każda u kogoś w domu, mieszkaniu, lub na działce. Wszyscy ze starej klasy zapraszaliśmy się nawzajem, by uczcić maturę i koniec nerwówki, jaką były egzaminy końcowe. Później nadeszły wakacje, znalazłem pracę sezonową, w końcu zacząłem studia. Znów imprezy, bo trzeba poznać nowych ludzi. Do tego masa treningów na studiach, w pierwszych miesiącach większość z nich robiona na ciężkim kacu.
– Chcesz mnie przez tydzień więzić i myślisz, że nikogo to nie zaalarmuje?
– Wiem, że nikt się nie zorientuje – spuściła wzrok. – Jesteś właśnie na wakacjach autostopem.
Patrzyłem na nią zaniepokojony. Skąd ona to wie?! Faktycznie zacząłem wakacje. Spakowany do plecaka wyszedłem z domu i miałem iść łapać stopa przy autostradzie. Skąd ona o tym wiedziała? I w którym momencie przestałem pamiętać to, co się działo? Wyszedłem z domu, dojechałem na stację benzynową i tutaj zacierały mi się wspomnienia.
– Pisałeś o tym na Facebooku – uprzedziła moje pytanie.
Czy ja ją mam wśród znajomych na Facebooku? A może podszyła się pod kogoś?
– I co chcesz przez ten tydzień ze mną robić? – Bałem się jej odpowiedzi, ale to było jedyne sensowne pytanie, jakie do mnie przyszło.
Rejestrowałem kocioł emocji w sobie, które kazały mi ją uderzyć, obezwładnić, lub złapać za gardło. Mógłbym to zrobić, tylko czy miałoby to sens? Nie wierzyłem, że nie przygotowała się na taką ewentualność. Musiała brać to pod uwagę. Milczałem więc, czekając na jej wyjaśnienia.
Nabrała powietrze w płuca i wyrzuciła z siebie odpowiedź.
– Chcę uprawiać seks – mówiąc to, śmiało patrzyła mi w oczy.
Zamurowało mnie, więc nadal milczałem, patrząc na nią bezmyślnie.
– Nie mogłaś mnie o to poprosić? – zapytałem zaskoczony, bo takiej jej odpowiedzi nie wymyśliłbym nigdy.
Nic nie odpowiedziała, tylko zagryzła wargi. Opuściła stopy na podłogę, oparła ramiona po bokach bioder i milczała, przyglądając się swoim skarpetkom.
Przedłużające się milczenie doprowadzało mnie do szału.
Co to ma być? I jak mam się zachować w tej sytuacji? Ucieszyć się, że porwała mnie dziewczyna? A może przelecieć ją od razu dla spokoju i zapomnieć o całej tej porąbanej sytuacji?
Po chwili przyszły kolejne pytania.
Dlaczego wybrała akurat mnie? Czy często robi coś takiego? A może to jakiś kawał, który zrobili mi kumple? Raczej nie, bo najbliższy przyjaciel tydzień temu wyjechał do rodziny w Grecji. Nikt inny nie przychodził mi do głowy. Z resztą, kto przy zdrowych zmysłach wymyślił by coś tak pokręconego?!
Doszedłem do wniosku, że to, w czym właśnie biorę udział, dzieje się naprawdę. Mam przed sobą porywaczkę, która zamknęła mnie w tej piwniczce. Chyba nią była, bo nie widziałem okien, a tylko ściany i puste półki na nich.
Stwierdziłem, że najlepiej będzie, jeśli udam, że gram w jej grę.
– Więc zaczynajmy – rzuciłem do dziewczyny, obserwując jej reakcje. – Rozbieraj się – ściągnąłem przez głowę koszulkę i zwiniętą rzuciłem na podłogę.
Nie ruszyła się i w żaden sposób nie zareagowała. Nie mrugała i chyba nawet przestała oddychać. Patrzyła tylko na mój brzuch, po chwili jej wzrok zjechał niżej i coraz bardziej pąsowiała na twarzy. Ja również się nie ruszałem. Co zrobi? Czego się po mnie spodziewała? Że będę z nią negocjował?
Mimo dziwaczności sytuacji, bawiło mnie to i ledwie powstrzymywałem się przed śmiechem. Uśmiechu nie ukrywałem, lecz nie musiałem, bo dziewczyna nie miała odwagi, by spojrzeć mi w oczy.
Nie widziałem opcji, bym stał się jej księciem z bajki. Nie dam jej tej satysfakcji. Jeśli chce seksu, to jeśli jej zapach mnie nie odrzuci, to w sumie z chęcią zrobię to, po co ponoć mnie tutaj przyprowadziła. Zerżnę ją w najmniej czuły sposób. Załatwię to szybko, to może szybciej stąd wyjdę. Właściwie to może być całkiem ciekawe doświadczenie.
– Na co czekasz? – pochyliłem się do przodu, starając się zajrzeć jej w oczy. Coraz bardziej mnie wkurzało jej milczenie i bezruch. Chciała seksu, a nagle gra wstydliwą? – Rozbieraj się! – ponagliłem ją, wstając z materaca.
Stanąłem przy łóżku i nie spuszczając z niej spojrzenia, rozpiąłem rozporek.
– Przyniosę ci najpierw coś do jedzenia – zerwała się równe nogi i biegiem dopadła drzwi.
Pierwsze błyskawicznie otworzyła kluczem i równie szybko zatrzasnęła je za sobą. Nie popatrzyła na mnie, unikając skrzyżowania spojrzeń, ale uciekła z pomieszczenia. Za pierwszymi były drugie drzwi i te faktycznie miały zamek elektroniczny. Niestety nie widziałem kodu, który pewnie wbiła dopiero po zamknięciu tych pierwszych, częściowo przeszklonych.
Nie ruszyłem się, tak zaskoczyła mnie jej szybka reakcja.
– Przynieś lubrykant! – zawołałem za nią, nim zamknęło się drugie skrzydło drzwi.

Zostaw Komentarz