Ptaszek w klatce rozdział 8

with Brak komentarzy

Ptaszek w klatce od Monika Liga

Rozdział 8

Lepiej późno niż wcale

Pierwszy lipca był dla mnie dniem żałoby. Miałam ochotę krzyczeć i płakać po straconej nadziei. Poszłam jednak do pracy, którą udało mi się znaleźć na czas wakacji. Była to obsługa sali i zaplecza w bistro, przylegającym do stacji benzynowej przy autostradzie. Na początek miały to być tylko proste czynności, jak zmywanie naczyń, wcześniej pozbieranych z sali konsumpcyjnej.

Gdy Radek wszedł do bistro, pomyślałam, że mam przywidzenia. Stałam, niczym słup soli, patrząc, jak podchodzi do kasy. Złożył zamówienie i ze sporych rozmiarów plecakiem, usiadł w jednej z loży. Zamówił kawę na wynos, którą zrobiła koleżanka, Amelka.

Daj, zaniosę mu ją – powiedziałam do niej tuż przed tym, jak miała go przywołać, wyświetlając na ekranie numer jego zamówienia. – To mój kolega – dodałam spokojniej, bo tak ją zaskoczyłam swoją gwałtowną reakcją, że zamarła z rozdziawionymi ustami i wzrokiem wbitym w moją twarz. – No i co się tak dziwisz? – zaśmiałam się nerwowo, by rozładować sytuację. – Podoba mi się ten koleś, więc wiesz, wykorzystuję sytuację.

Rozumiem – rozluźniła się i mrugnęła do mnie z uśmiechem. – Faktycznie, ładny z niego egzemplarz.

Przeniosła na Radka spojrzenie i przez chwilę przyglądała mu się zza ekspresu. Wykorzystałam ten moment, by przez dekolt wyjąć woreczek z tabletką ze stanika. Zamarudziłam dłuższą chwilę, markując problem z nałożeniem tekturowego wieczka na kubek z kawą. Los mi sprzyjał, bo w tym momencie przyszedł kolejny klient z zamówieniem. Amelka podeszła do ekranu i zaczęła rozmawiać z mężczyzną. Mogłam bezkarnie wrzucić tabletkę i zamieszać napój patyczkiem. Musiałam tylko uważać, by oczko kamery, która była przy kasie, nie złapała tego, że majstruję przy napoju.

Z sercem na ramieniu skierowałam się do chłopaka i postawiłam przed nim kubek na blacie stolika. Podziękował, nie spoglądając nawet na mnie, co w obecnym stanie przyniosło mi jedynie ulgę. Zdjął wieczko i pił kawę małymi łykami. Ja w napięciu obserwowałam go zza ekspresu, udając, że myję maszynę, jej dysze i czyszczę manetki na kawę.

Alina, zadzwonisz po Krzyśka, żeby przyszedł wcześniej? – zwróciłam się do niej, widząc, że Radek siedzi przy stole i od kilku minut po prostu patrzy przed siebie.

Postanowiłam działać i zabrać go stąd, wdrażając tym samym w życie drugi punkt planu.

Coś się stało? – zainteresowała się i widziałam, że jest szczerze zmartwiona.

Tak, umówiłam się z nim – wskazałam Radka, postanawiając trzymać się prawdy tak bardzo, jak to tylko możliwe. – Albo się z nim spotkam, albo umrę – dodałam z całkowitą szczerością, a w jej oczach błysnęło zainteresowanie i wesołe ogniki. – I zrobię to nawet za cenę utraty pracy.

O cholera, to faktycznie gruba sprawa – przyznała z uśmiechem, a ja stwierdziłam, że już ją lubię. – Spoko, idź, a ja powiem, że dostałaś okresu. Ale takiego z krwotokiem i musiałaś jechać do ginekologa. Kierownik jest facetem, więc dam sobie rękę uciąć, że nie będzie zadawał pytań. Leć! – klepnęła mnie w ramię, ja ruszyłam biegiem na zaplecze, gdzie w minutę przebrałam się w bluzę i spodnie, a na stopy nałożyłam buty.

Szłam do stolika, przy którym wciąż siedział Radek. Nadal w tej samej pozie, co mnie odrobinę uspokoiło. Znaczyło to, że tabletka działa tak, jak opisano to na jednej ze stron, które znalazłam w internecie. Podejdę, zagadam do niego i się przekonam. Jeśli okaże się, że jednak jest świadomy, to po prostu wyjdę na idiotkę. W takim przypadku i tak pojadę do domu, tam upiję się jednym z win taty, nawet za cenę kaca.

Usiadłam naprzeciw niego i zajrzałam mu w oczy. Siekło mnie, gdy zobaczyłam jego twarz z tak bliska. Jak on mi się podobał! Wyglądał jeszcze lepiej i bardziej męsko, niż rok temu! Przez nieskończenie długą minutę, która wydała mi się teraz wiecznością, po prostu siedziałam i patrzyłam i chyba nawet nie oddychałam. Rysy twarzy Radka wyostrzyły się, szczęka była cholernie męska i te usta! Teraz delikatnie rozchylone, jakby czekały na pocałunek. Cień zarostu wokół nich dodawał mu tylko uroku. Chciałam go całować! Jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, to zrobię to. Zabrnęłam już tak daleko, więc nie było czasu na wątpliwości.

Radek, popatrz na mnie – powiedziałam zachrypniętym z przejęcia głosem.

Ponoć specyfik miał działać tak, że ofiara zmieniała się w marionetkę i była gotowa na wykonanie wszystkich poleceń. Ofiara! Dobre sobie! Ale przecież był nią, a ja jego oprawcą.

Przeniósł wzrok na moją twarz i tyle było jego reakcji. Mimo to, było to tak wiele, że znów się zapowietrzyłam.

Wszystko ok? – zapytałam tylko dla formalności. – Zamówię nam Ubera – mówiąc to, odpaliłam aplikację w telefonie i ponownie poczułam ulgę, widząc, że samochód podjedzie przed stację za pięć minut. – Chodźmy.

Wyciągnęłam do niego rękę, on lekko zdziwionym wzrokiem spojrzał na moją dłoń. Ale ujął ją i wstał i wyglądało na to, że jest gotowy do wyjścia.

Załóż plecak – wskazałam bagaż, który pewnie byłby zostawił na podłodze przy stole.

Zaczekałam, aż zarzuci go na plecy, po czym ujęłam jego dłoń i pociągnęłam ku wyjściu. Rzut oka na bufet i stojącą za nim Alinę, sprawił, że przystanęłam w pół kroku. Patrzyła na nas z uśmiechem, a chwilę później uniosła w górę kciuk, dodając mi tym samym otuchy. Nie mogła wiedzieć, jak potrzebowałam teraz tej odrobiny wsparcia. Nogi mi drżały i miałam wrażenie, że są niczym z waty i ledwie nad nimi panuję.

Po wyjściu z bistro, uderzył w nas podmuch gorąca. Lokal był klimatyzowany, więc było w nim przyjemnie. Tutaj lato grzało słońcem, niczym lampą grzewczą, a ja byłam ubrana w bluzę z długim rękawem. Miałam ją po to, by wracając o dwudziestej drugiej z pracy, nie zmarznąć. Teraz mimo lejącego się z nieba ukropu, było mi zimno i czułam, że dłonie mam lodowate.

Sprawdziłam aplikację Ubera i położenie auta na mapie. W końcu samochód podjechał do nas, kierowca przywitał się i pomógł zapakować plecak do bagażnika. Ja w tym czasie posadziłam na tylnej kanapie Radka, usiadłam obok niego i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na westchnienie ulgi.

Kierowca milczał przez całą drogę. Nie trwała długo, bo też początek wakacji i południowa godzina spowodowały, że ruch na miejskich drogach nie był zbyt intensywny. Dojechaliśmy na osiedle Ptasie, w końcu i pod mój dom. Znów z wdzięcznością przyjęłam pomoc kierowcy w wypakowaniu plecaka Radka, a sama w tym czasie dowodziłam nim samym, by opuścił samochód.

Samochód odjechał, my zostaliśmy sami przed ogrodzeniem. Znów zastygłam, napawając się chwilą i tym, że właśnie urzeczywistniam najbardziej zwariowany plan w moim życiu. Ptaki śpiewały, w oddali pracowała kosiarka do trawy, ktoś robił pewnie porządki w ogrodzie. Ja natomiast miałam w rękach i we władaniu wymarzonego faceta, choć jeszcze kilka godzin temu byłam pewna, że cały ten plan i on sam pozostanie jedynie bajkową mrzonką w mojej wyobraźni. Zaraz sprowadzę go do piwnicy i do komórki na wina. Tam położę go na zmontowanym przez siebie łóżku, przypnę go do niego kajdankami i…

Potrząsnęłam głową, by odegnać wizje tego, o czym myślałam przez ostatnie tygodnie. O rozebraniu go, a potem kochaniu się z nim do upadłego. O szalonym i dzikim seksie, po którym Radek zakocha się we mnie równie nierozsądną miłością, jaką ja zapałałam do niego. Tam, na korytarzu szkolnym, gdy obezwładniło mnie uczucie.

Wzięłam go za rękę i pociągnęłam do furtki. Przed nią puściłam go na chwilę, by w plecaku odnaleźć klucze, otworzyć ją i poprowadzić go dalej, do drzwi wejściowych domu.

Połóż tu plecak – nakazałam w przedpokoju, on wykonał polecenie. – Chodź.

Powoli sprowadziłam go do piwnicy, ostrożnie stąpając po schodach, by w obecnym stanie oszołomionego umysłu nie potknąć się i nie spowodować nieszczęścia. Nie było to trudne, bo wciąż miałam wrażenie, że moje kończyny poruszają się w nieskoordynowany sposób, że nierówno stawiam stopy, a dygot w całym ciele, wzmaga się z sekundy na sekundę coraz bardziej. Podejrzewałam, że to była adrenalina, którą w tej chwili musiałam produkować w nadmiarze. Żołądek skręcił mi się, w uszach szumiało, a dłonie dla odmiany pociły się teraz obficie.

Otworzyłam drzwi komórki i weszliśmy do pomieszczenia. Byłam tutaj! Z nim, mając go obok, urzeczywistniając swoje marzenie!

Dziękuję! – szepnęłam ku sufitowi, przyłapując się na tym, że ślę modlitwę dziękczynną w nieokreślonym kierunku, chyba do Boga.

W tym momencie wierzyłam, że coś mądrzejszego ode mnie i potężnego pozwoliło się ubłagać, wysłuchując wielomiesięczne modlitwy, które co noc powtarzałam w głowie. By dane mi było być z nim, bym mogła go sobą zainteresować i dać sobie szansę na zweryfikowanie własnych wyobrażeń z rzeczywistością.

Połóż się na łóżku – pchnęłam go lekko w stronę materaca, a on znów wykonał moje polecenie i położył się na nim na wznak.

Patrzył na sufit, a mi przez umysł przemknęła natrętna i niechciana myśl, że oto popełniam przestępstwo. Stało się! Podałam mu narkotyk, uprowadziłam go i właśnie więżę wbrew jego woli. Czy gdybym podeszła do niego i zaproponowała mu spotkanie, zgodziłby się na nie? Gdybym umiała zrobić to normalnie, jak zwykła dziewczyna, pewnie jedna z wielu, z którymi się spotykał, a nie jak wariatka, w którą się zmieniłam? Nie wiedziałam i nie chciałam tego sprawdzać kiedyś, a teraz tkwiłam w niecodziennej sytuacji, mając go tutaj na wyłączność. Było dobrze, wszystko działo się zgodnie z planem, więc postanowiłam odegnać ponure myśli.

Usiadłam na materacu obok niego i sięgnęłam w kierunku niewielkiego, okrągłego stolika, który kiedyś za własne pieniądze kupiłam w Ikei. Służył mi za pomocnik w pokoju, który przysuwałam do łóżka, a na nim ustawiałam zazwyczaj laptop, lub picie, gdy czytałam e–booki na czytniku. Teraz na stoliczku leżały kajdanki, a te zamówiłam w internecie na Allegro. Ich chłodny metal ciążył mi w dłoni podwójnie, ale znów odepchnęłam od siebie ponure myśli, gdy zapinałam je kolejno na jego nadgarstkach. Uniosłam każdy nad głowę Radka i przypięłam do ramy, uprzednio przymocowanej do ściany. Nawet, gdyby się szarpał, nie powinien dać rady jej wyrwać, bo włożyłam wiele wysiłku w to, by przymocować ją do niej kilkoma drutami. Chyba przeszło godzinę poświęciłam na to, by przy pomocy obcęgów okręcić metalowe druty wokół złotych rurek, a wcześniej przeciągnąć przez otwory w podpórkach po półkach. Później szarpałam ją, próbując poluzować, ale widać odziedziczony po tacie zmysł techniczny, miał się przydać właśnie teraz.

Wstałam i popatrzyłam na Radka.

Zamknij oczy i prześpij się – powiedziałam zachrypniętym z emocji głosem i sięgnęłam do swojego niewielkiego plecaka.

Wyjęłam z niego telefon i zrobiłam mu kilka zdjęć, a także nakręciłam filmik, by uwiecznić sytuację, głównie, by mieć ujęcie jego przystojnej twarzy. Zrobiłam to z myślą o chwili, gdy będę już sama i obolała z tęsknoty. Podejrzewałam, że za kilka dni, gdy go uwolnię, on ucieknie z krzykiem i tylko wspomnienia i to właśnie nagranie, zostanie mi po nim. Trudno, byłam na to gotowa. Zdecydowałam się na ten nieobliczalny krok i nie zamierzałam się cofnąć. Schowałam telefon do kieszeni, zarzuciłam mały skórzany plecak na ramię i opuściłam piwnicę. Ostatni raz spojrzałam na śpiącego Radka, po czym odetchnęłam głęboko i zgasiłam światło.

No to zaczyna się – szepnęłam do siebie, opuszczając piwnicę i wchodząc po schodach na górę.

Szukaj mnie też na Empik i Legimi

Zostaw Komentarz