Getting your Trinity Audio player ready...
|
Rozdział 2
Bajlandia
Endriu
To był najwspanialszy poranek mojego życia!
Po otwarciu oczu spojrzałem na rozczochraną i nagą Magdę. W moim łóżku i całą moją! Nie powstrzymałem się i dotknąłem jej. Ciepły policzek, miękkie włosy, w końcu lekko rozchylone wargi.
– Sprawdzasz, czy jestem snem, a obok ciebie nie leży lalka? – zażartowała, nie otwierając oczu.
– Dokładnie tak – odpowiedziałem, a uśmiech samoistnie rozciągnął mi usta. – I przypominam sobie chwile, gdy twoje wargi zaciskały się na moim fiucie.
– Panie Andrzeju – mruknęła, otwierając oczy. – Kto by pomyślał, że potrafi pan tak pięknie świntuszyć?
– Lubisz, jak ci mówię takie brzydkie rzeczy? – przyciągnąłem ją do siebie, po chwili Magda siedziała na mnie okrakiem.
– Lubię, gdy robisz tak ładnie takie brzydkie rzeczy i mówisz o nich tym swoim radiowym, czekoladowym głosem.
– Jakie brzydkie rzeczy?! – udałem oburzonego, a raczej próbowałem, bo nie jest łatwo żartować, gdy czuje się przy kutasie wymarzoną mokrą cipkę.
– Zaraz panu pokażę.
Godzinę później leżeliśmy w skotłowanej pościeli. Magda jeszcze bardziej słodko rozczochrana, ja nie, z wiadomych względów.
– Mam propozycję – mruknąłem, widząc, że Magda odpływa w sen, w poseksualną drzemkę.
– Tak?
– Mamy dwa dni wolnego, więc może wyjedziemy gdzieś?
– Wyjazd? – Ożywiła się, otwierając oczy. – Podoba mi się ta myśl. Tylko proszę, nie w zaludnione miejsca. Żadnych kurortów.
– Domek w górach. Chatka pod laskiem. – Starałem się powstrzymać narastającą ekscytację. – Co ty na to?
– Ok – odparła ostrożnie.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale w tym, momencie rozległ się natarczywy dźwięk. Dobiegał z pilota, który znów dał znać o obowiązkowym czyszczeniu lalki. Odkładałem to i chyba jedynym sposobem byłoby wyjęcie baterii z pilota. Chociaż nie, to cholerstwo było ładowane i miało wbudowany akumulator nawet w pilocie, więc pewnie mogło mnie wkurzać jeszcze przez dłuższy czas.
– Myjemy cipkę?! – Magda zerwała się z łóżka i klasnęła w dłonie, jakby czekała ją długo wyczekiwana zabawa. – I nie wymigasz się! – Wycelowała we mnie palcem, przybierając przy tym srogą minę. – Byłam tego ciekawa od momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłam ją w twoim łóżku!
– Czyli kiedy to było?
Pytanie wyskoczyło ze mnie i czułem, że wkraczam na grząski grunt. Dotąd nie rozmawialiśmy o tym, skąd Magda dowiedziała się o lalce i co skłoniło ją do podłożenia się w miejsce kopii.
Przez chwilę milczała, przyglądając mi się z uśmiechem. W końcu sięgnęła po koc, otuliła się nim i usiadła na łóżku.
– O nietypowym zamówieniu na real doll dowiedziałam się, gdy przyniosłam do twojego biura podpisane papiery do wniosku kredytowego. Ale to w dniu, gdy wjechałam w auto twojego sąsiada, zobaczyłam jej twarz i przyznaję, to był szok.
– Wystraszyłaś się?
– Tak – przyznała z uśmiechem. – Ale i zaintrygowałeś mnie. Nie poznałam dotąd mężczyzny, który w taki sposób podchodzi do seksu i jest w stanie tyle wydać na zabawkę. Widok jej twarzy… mojej twarzy, przestraszył mnie! A później pocałowałam cię tam przy ogrodzeniu i… przepadłam.
Rozbroiła mnie prostolinijnością i tym, że nie próbowała niczego koloryzować, czy ukrywać.
– W sensie, że tak świetnie całuję?
– I ocierasz się przez ubranie – mruknęła, ja zareagowałem na jej głos w jedyny znany mi sposób, twardniałem. – A teraz wybacz, ale wezmę prysznic, bo widzę, że za chwilę skończę pod tobą, albo na tobie! – Wstała, okręcając się szczelniej kocem. – Z całą pewnością z twoim twardym, grubym chujem w mojej ciasnej cipce.
Ostatnie wymruczała takim tonem, że jedynym, co mogłem teraz zrobić, było wyciągnięcie po nią rąk i zagarnięcie do siebie.
– O nie, nie! – Wymknęła się ze śmiechem, w ręce został mi sam koc. – Idę do łazienki i jeśli chcesz czegoś, to tam mnie znajdziesz.
I zniknęła za drzwiami pokoju, a ja zrobiłem to, co wybrzmiało w moim ciele – podążyłem za nią.
***
Magda
– Dajmy ją na blat w kuchni – zaproponowałam, widząc zmagania Andrzeja z ułożeniem lalki w wannie tak, by jej podbrzusze dało się łatwo umyć. – Tam jej rozłożymy nogi jak u ginekologa.
Patrzył na mnie zdezorientowany, to znów na moją kopię, która z kretyńsko niewzruszoną miną, trwała w niezmienionej pozie.
– Ale ma wstrętne palce u rąk – mruczałam, bawiąc się bezkościstymi końcówkami dłoni. – Nie mogli jej zrobić takich zaciskanych? No wiesz, żeby mogła objąć fiuta.
Mówiąc to, ułożyłam dłoń i potrząsałam nią, imitując ruchy dłoni na penisie. Andrzej przyglądał się temu z pewną konsternacją, ale tylko przez chwilę, po której jego mina zmieniła się.
– Ty mnie prowokujesz – nie pytał. To było stwierdzenie.
– Prowokuję? – Udałam zaskoczoną i oburzoną jego pytaniem. – Niby jak?
– Ok, weźmy ją do kuchni – mruknął, biorąc lalkę na ręce, ja w efekcie znowu poczułam ukłucie zazdrości.
Chwilę później leżała na blacie kuchennym, z podkurczonymi nogami, pięknie rozkraczona.
– Normalnie, jak do badania ginekologicznego – wskazałam jej rozchylone uda. – Nie bez kozery taką pozycję przyjmuje się na wizycie u lekarza. Może się kiedyś tak pobawimy?
– I czym mam cię badać? – Uśmiechnął się, skupiając na obmywaniu silikonowych ud lalki mokrą szmatką.
Pozornemu spokojowi przeczył rosnący w spodniach namiot.
– Tym – mruknęłam, podchodząc do niego od tyłu i masując go delikatnie przez spodnie. – Skąd w tobie tyle… – urwałam, szukając odpowiedniego słowa – werwy?
– Z czekania, pani Magdo – odpowiedział, obracając się do mnie, obejmując i przyciągając do siebie. – Na panią.
I pocałował mnie w ten swój głęboki, cudowny sposób. Właśnie takie słowo pasowało mi do jego pocałunku. Może jeszcze skupiony na mnie, moich wargach i języku, którym dotykał wnętrze moich ust.
– Pani Magdo, ależ pani smakuje – mruknął, odrywając się ode mnie.
– I nawzajem – odpowiedziałam cicho, czując chęć na więcej.
– Ok, pora to przerwać, albo za chwilę znów wylądujemy w łóżku – mówiąc to, odsunął mnie od siebie, obszedł blat i wrócił do mycia lalki. – A w górach też czeka na nas łóżko.
– No tak, mycie sztucznej cipki jest ważniejsze – warknęłam, niczym groźna suka, ale tak się właśnie czułam. – Może strzelisz jej jeszcze minetę? Jesteś w tym świetny.
– Strzelę ją tobie, ale w wynajętym domku w górach – odparł z uśmiechem. – Chcę cię tam zabrać.
Zaplotłam dłonie pod piersiami i przyglądałam się jego spokojowi, gdy tymczasem we mnie szalał miks uczuć. Złość i zazdrość pomieszana z radością i podekscytowaniem.
Razem wyjeżdżamy! To kolejny krok! Ważny krok!
– To po drodze podjedźmy do mojego mieszkania. – Odetchnęłam, uspokajając się. – Po ubrania i buty.
– Nie trzeba – odparł z uśmiechem, nie przestając przy tym myć podbrzusza lalki. – Wszystko masz w garderobie. W tamtym pokoju – wskazał jedne z drzwi.
Poszłam we wskazanym kierunku, ciekawa, co znajdę w pomieszczeniu. Bez nastawienia na cokolwiek i oczekiwań, bo w końcu była to dosyć nietypowa sytuacja. Otworzyłam drzwi, zaświeciłam światło i zamarłam zaskoczona.
Pomieszczenie było zaadoptowane na garderobę. Ściany zajmowały półki, wieszaki i lustra. Na środku pokoju znajdowało się wygodne siedzisko i całość sprawiła wrażenie przepychu.
Podeszłam do wieszaków z damskimi ciuchami. Na takie wyglądały przez kolory i krój. Przesuwałam je na drążku coraz bardziej zaskoczona. Były tutaj bluzki i koszule w różnych kolorach. Do tego sukienki, spodnie i spódnice, a nawet garnitury i…
– O mamo – westchnęłam, dochodząc do półki z przegródkami, w których leżały delikatne koronki. – Ale cudo!
– Podobają ci się?
Aż podskoczyłam, słysząc jego radiowy, niski i kojący głos przy uchu. Ten facet mógłby pracować w rozgłośni i rozdawać ten audio-aksamit wprost do uszu słuchaczy. Jego tembr kojarzył mi się z płynną czekoladą i trafiał przez uszy wprost do brzucha.
– Chcesz mi powiedzieć, że to wszystko jest dla mnie? – Z niedowierzaniem zatoczyłam dłonią wokoło siebie.
– Tak – przyznał z uśmiechem, ale nie umknęła mi odrobina niepewności, czająca się w ciemnych oczach.
– Znasz mój rozmiar? – Musnęłam delikatne koronki najpiękniejszej czarnej koszulki, jaką widziałam i macałam w życiu.
– Znałem go, nim cię po raz pierwszy dotknąłem – odparł szeptem z wargami przy małżowinie mojego ucha. – Spakuj się i jedziemy. Góry czekają.
I zostawił mnie samą, zaskoczoną, zapowietrzoną i z zębami, które z wrażenia rozsypały się na podłodze.
***
Endriu
Patrzyłem na dziewczynę, która niespełna miesiąc temu była poza moim zasięgiem. Teraz miałem ją pod swoim dachem, napawałem się jej towarzystwem i coraz mniej abstrakcyjne mi się to wydawało. Mogłem o nią dbać i ją rozpieszczać i coraz mniej strachu towarzyszyło kontaktom z nią. O co? O to, że się ocknie i stwierdzi, że nie jestem tak ciekawy, jak jej się wcześniej wydawałem, a seks nie powoduje fajerwerków i jestem dla niej za stary.
Seks? Ten był obłędny! Przynajmniej dla mnie. Czułem się, jakbym dopiero poznawał smak bycia razem tak bardzo, jak to tylko możliwe. Orgazmy… cholera, nie wiedziałem, jak zakwalifikować to obezwładnienie i każdorazową eksplozję ciała i umysłu! Nie próbowałem nawet, bo po co?
– To dokąd mnie zabierasz? – zapytała, nie kryjąc podekscytowania.
– Wynająłem chatkę pod lasem w górach – mówiłem, prowadząc samochód. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.
– Mają tam duże łóżko?
Nie odpowiedziałem, ale uśmiechnąłem się, tak spodobały mi się jej słowa.
Zostaw Komentarz