Worek treningowy rozdział 3

with Brak komentarzy
Getting your Trinity Audio player ready...

Worek treningowy od Monika Liga

Rozdział trzeci

Przyłapał się na tym, że znów myśli o Magdzie. Zbyt często, zbyt intensywnie. Od Darka dowiedział się, że jest rozwódką. Dzięki temu zrozumiał jej stan i nadmierną złość. Była pokiereszowana przez życie, jednak on lubił takie babki. Doświadczone, nie czekające na księcia z bajki. Z nimi układ był prosty. Seks za seks. Wymiana przyjemności. Rozrywka i zaspokojenie, bo niczego więcej nie pragnął.

Teraz potrzebował właśnie zaspokojenia. Porządnego rżnięcia bez długotrwałych wstępów i podchodów. To dla tego umówił się z Sandrą.

Założył jej ulubiony zestaw ciuchów – ciemne materiałowe spodnie i czarną koszulę z długim rękawem. Guzik pod szyją zostawił rozpięty. Jedyną ozdobę stanowił srebrny zegarek.
Jak zwykle spotkają się w restauracji. Ona będzie go uwodziła każdym gestem i spojrzeniem. W końcu poczuje jej stopę na kroczu, wsuniętą między jego uda, ukryte pod obrusem. Już się cieszył na to spotkanie.

Mylił się. Sandra nie czekała długo z ostrzejszymi pieszczotami w miejscu, bądź co bądź, publicznym. Wkładała do ust każdy maleńki kęs kurczaka pojedynczo. Nabijała na czubek widelca, po czym oblizywała wargi i dopiero powoli brała do ust. Była tak na niego napalona, że stopa odnalazła jego krocze jeszcze przed przystawką. W efekcie skończyli na kieliszku czerwonego wina i sałatce z grillowanym kurczakiem. Emil zapłacił rachunek, by dołączyć do Sandry czekającej już na niego przy wyjściu z restauracji. Teraz czekała ich jeszcze tylko krótka droga do jego mieszkania. Z premedytacją wybrał lokal usytuowany w pobliżu. Nie chciał, by partnerka „ostygła” w czasie drogi, wiec zamówił jeszcze taksówkę. Chociaż dziś nie było takiego zagrożenia. Nie w przypadku Sandry. Drżała w oczekiwaniu, źrenice miała rozszerzone, oddech przyspieszony. Zarejestrował to wszystko w czasie, gdy stojąc na chodniku przed lokalem, czekali na spóźniającą się podwózkę.

I wtedy wydarzyło się coś zaskakującego.

Emil zwrócił uwagę na ruch, osobnika zbliżającego się do niego. Ktoś biegł chodnikiem. Stopy miarowo uderzały w rudawe płyty drogi dla rowerzystów. To była kobieta. Ubrana w czarne legginsy opinające zgrabne nogi i czarną, obcisłą bluzę. Włosy spięła w kucyk, z uszu wystawały białe końcówki bezprzewodowych słuchawek. Jedynym jaskrawym elementem jej ubioru były wściekle różowe buty.
Emil cofnął się, pociągając za sobą Sandrę. Zeszli z toru biegnącej, która zbliżała się do nich. Otworzył usta z wrażenia rozpoznając biegnącą kobietę. Chciał ją zatrzymać. Nie zdążył nic zrobić. Minęła ich, pozostawiając w nozdrzach Emila swój rozgrzany zapach, a w uszach szum oddechu. Pobiegła dalej, on odprowadził ją wzrokiem, nie mogąc oderwać oczu od pracujących miarowo pośladków, błądząc wzrokiem po ramionach opiętych czernią materiału systemowego. Najmocniej podziałał na niego widok kucyka. Kołyszący się miarowo na boki. Ruch wahadłowy, torem łuku przebiegającym po plecach. Wyobraził sobie, jakby to było trzymać za kucyk, pieprząc ją w pozycji od tyłu.
Reakcją na ten z pozoru niewinny obrazek, był napływ krwi do ud i wyżej. Wydawało mu się, że w przyspieszonym tempie krew pompowana jest do krocza. Poczuł ból uciskanej materiałem męskości.

I to dziwne uczucie niepokoiło Emila najbardziej. Nie rozumiał skąd się bierze potrzeba, by poznać Magdę. Nie tylko jej fizyczność, ale i to, co jej siedzi w głowie. Grunt pod jego nogami drżał i miał wrażenie, że cały świat rozbłysnął jaśniejszym kolorem. Nie podobało mu się to. Nie potrzebował komplikacji. Było mu dobrze i nie chciał niczego zmieniać.

Taksówka podjechała, zatrzymując się przy krawężniku. Magda dawno już zniknęła mu z pola widzenia. Mimo to wciąż patrzył w miejsce, w które skręciła, znikając za rogiem najbliższego budynku.

– Jedźmy, misiaczku. – Kobiece wargi musnęły jego ucho. – Tyle rzeczy chcę ci zrobić. – Sandra zdawała się nie zauważać rozkojarzenia Emila.

Ten zacisnął usta obiecując sobie w duchu, że nie pomyśli już tego dnia o Magdzie. Ani dzisiaj, ani jutro. Nie da się zwariować żadnej kobiecie! Przyjdzie mu to z łatwością, bo ma przy sobie inną i to maksymalnie napaloną. Taką, która wyznaje te same poglądy co on.
Seks jest przyjemnością i na seksie ich znajomość się kończy. Sandrze takie zasady odpowiadały i żadne z nich nie chciało posunąć się dalej.

Zbyt mocno pociągnął drzwi samochodu, trzaskając nimi. Kierowca przyzwyczajony do podobnych zachowań klientów, obrzucił Emila oburzonym wzrokiem, spoglądając we wsteczne lusterko. Nie zwrócił klientowi uwagi, bo zwyczajnie nie lubił daremnie strzępić języka.

– Dokąd jedziemy? – Leniwe zapytał, włączając się do ruchu.

Emil podał adres i były to ostatnie wypowiedziane w samochodzie słowa. Droga nie była długa, więc po kilkunastu minutach jazdy szybko uregulował należność i dorzucił napiwek. Lubił dobrze wypaść w oczach kobiet, które miał zerżnąć.

Kutas rozsadzał mu spodnie i wiedział, że nie będzie bawił się w wydłużone gry wstępne. Nie przy pierwszym razie. Może przy drugim, może dopiero przy trzecim. Teraz nie mógł się już doczekać momentu, by znaleźć się z tą słodką cipką za drzwiami apartamentu, by zerżnąć ją już w przedpokoju. Po prostu poczuć ulgę zanurzenia się w miękkim, gorącym wnętrzu.

W windzie przyglądał się jej rozchylonym, pociągniętym karminową szminką ustom i długim rzęsom wpółprzymkniętych oczu. Była gotowa, nie była w stanie tego ukryć. Nie próbowała nawet. Objęła wypukłość przez materiał spodni i zacisnęła na nim palce. On też nie chciał powstrzymywać narastającej namiętności. Istniało co prawda zagrożenie wynikające z faktu, iż mieszkania w apartamentowcu na dziewiątym piętrze, że ktoś mógł wsiąść do windy i zastać ich w jednoznacznej sytuacji, ale miał to gdzieś. Przyparł Sandrę do ściany windy i wpił się w jej usta. Dłonią podciągnął sukienkę i aż jęknął z zadowolenia, nie natrafiając na żadną przeszkodę. Była bez majtek, stanika również nie wyczuł. Mile go tym zaskoczyła. Była w tym świetna.

– Niegrzeczna dziewczynka – sapnął jej w usta. – Z gołą pupą po mieście chodzić?
– Przy takim ochroniarzu mogłabym chodzić całkowicie naga. – Uśmiechała się zadowolona.

Nie chciał rozmawiać. W świntuszenie słowne mógł pobawić się innym razem.
Z ulgą przyjął wytracanie przez windę prędkości i pojedynczy dźwięk oznajmiający, że dojechali na dziewiąte piętro, w końcu szum odsuwającego się skrzydła.

Nie odrywając ust od jej warg, naparł na nią ciałem tak, by opuścili windę. Drzwi zamknęły się, oni przyklejeni do siebie szli w głąb korytarza. Powoli, krok za krokiem. Skupieni na dotykaniu i smakowaniu siebie nawzajem.
Wymacał klucz w kieszeni skórzanej kurtki, której tego wieczoru ani na moment nie założył na siebie. Służyła mu niczym torebka kobiecie. Klucze, dokumenty, prezerwatywy, gumy do żucia. Szybko otworzył drzwi i tuż za progiem usłyszał dźwięk suwaka sukienki, gdy Sandra jednym ruchem wyswobodziła się ze śliskiego materiału, pozwalając opaść mu na podłogę. Uniosła obutą w elegancki but stopę i wyszła z okręgu materiału leżącego na podłodze.
Emil miał więcej sztuk odzieży na sobie. Rzucił niedbale kurtkę na podłogę i zdjął buty. Sprzączka paska podzwaniała cicho, gdy kobiece palce szarpnęły ją, by dostać się do twardego od dawna penisa.
Gdyby wiedziała, dla kogo tak zesztywniał.
W tym momencie nie miało to żadnego znaczenia. Liczył się wyłącznie ogień pożądania i to, by go ugasić.
Sandra wyciągnęła pasek ze szlufek spodni jednym szybkim szarpnięciem. W kolejnej chwili klęczała prze Emilem, patrząc mu z uśmiechem w oczy, zręcznymi palcami odpinając guzik spodni, a następnie rozporek. Wiedział, co stanie się z a moment. Czekał na to z niecierpliwością. Odpinał guziki koszuli w pośpiechu czując, że za chwilę zbytnio będą mu drżały dłonie. Nie będzie w stanie objąć małych krążków plastiku palcami, przecisnąć ich przez dziurki w materiale koszuli. Zdjął ją przez głowę i odrzucił za siebie. W tym momencie unieruchomiła go ustami, zastopowała spodniami układającymi się na podłodze u jego stóp. Zacisnął powieki i rozchylił usta z jękiem, gdy kobieta wzięła go powoli między wargi. Zassała, przeciągając po nim równocześnie językiem. Była w tym świetna. Wiedziała z jaką mocą go dotykać, całować, by nie wystrzelił zbyt wcześnie.
Nie wytrzymał długo pieszczenia go w ten sposób. Wyszarpnął penisa z jej ust i dłoni. Radość i zaskoczenie mieszało się w jej oczach w oczekiwanie na to, co będzie miało miejsce za chwilę. Bezbłędnie odczytała jego nastrój. Znała kochanka, więc wiedziała, że w takich momentach staje się gwałtowny. Lubiła tę gwałtowność, mającą ostrą kontynuację w łóżku. Pomógł jej wstać z kolan, sam wyplątał stopy z nogawek spodni, sięgnął po kurtkę. Odnalazł prezerwatywę, rozdarł jej opakowanie zębami. Nie spuszczając podczas tego zajęcia wzroku z Sandry. Uwielbiała jego pociemniałe podnieceniem spojrzenie. Wiedział o tym.

Każda z jego dotychczasowych kochanek powtarzała mu, jak piękne ma oczy. Przemknęła mu przez głowę myśl o Magdzie. Jaki kolor mają jej oczy, gdy się kocha? Czy ciemnieją, jak jego? Może pozostają bez zmian? Jakiego koloru ona ma oczy? Nie pamiętał.

Pewnym ruchem dłoni zaciskał czubek prezerwatywy na szczycie penisa, drugą rozwijał cienki lateks. Nie musiał patrzeć, by zrobić to szybko i sprawnie. Wolał obserwować Sandrę i jej wygłodniały wzrok. To, jak oblizuje usta, nie odrywając rozpalonego spojrzenia od kutasa.
Wyglądała pięknie w szpilkach na wysokim obcasie. Jej wyrzeźbione latami ćwiczeń ciało, prezentowało się dzięki obuwiu jeszcze piękniej. Wiedziała o tym. Z tego powodu właśnie nie zdjęła butów w drodze do sypialni.
Trzy kroki dzielące ją od łóżka, pokonała tyłem. Jej wzrok błądził po jego wyrzeźbionej klatce piersiowej i mięśniach brzucha. Uwielbiała na niego patrzeć szczególnie tuż przed tym, gdy miał znaleźć się w niej. Tuż przed galopem, w który wpadną za kilka chwil. Emil był młodszy od niej o kilka lat. Nie to było jednak ważne, lecz poglądy, które wyznawał. Jasne, że chciałaby go zachować dla siebie na zawsze, lecz wiedziała, że to nie taki typ mężczyzny. On musiał być wolny, czuć swobodę, żyć samotnie. Stała partnerka uwierałaby go , przeszkadzała mu w codzienności. Musiało wystarczyć jej tych kilka chwil razem. Miała nadzieję na to, że sporo takich momentów jest jeszcze przed nią. Później pozostanie jej jedynie widok Emila podczas codziennych treningów w siłowni.
Odsunęła ponure myśli, drżąc na myśl o tym, co nastąpi za chwilę.

Usiadła na brzegu łóżka, cofnęła się na przedramionach w głąb materaca, w końcu ułożyła na plecach. Jasne włosy rozsypały się na kołdrze, tworząc aureolę wokół jej głowy. Rozchyliła uda, zacisnęła palce na sutkach. Czekała.

Zawisnął nad nią na przedramionach, przedłużając tę chwilę. Zaglądał jej w oczy wiedząc, że zaciśnie powieki i rozchyli usta w momencie, w którym się w nią wbije.
Dotknął cipki rozgrzanym czubkiem, wszedł w nią na kilka centymetrów, zamarł w bezruchu. Chciał, żeby go prosiła, gdy nie będzie już w stanie dłużej czekać.
Objęła go udami, łydkami przyciągając do siebie. Dłońmi, które delikatnie drażniły skórę pleców, próbowała go przyciągnąć do siebie. Trwał w bezruchu nadal, z uśmiechem wpatrując się w rosnące zniecierpliwienie Sandry.

– Emil – warknęła. – Zrób to wreszcie, albo oszale…

Nie dokończyła. Nie pozwolił jej. Mocnym pchnięciem wbił się w mokrą cipkę, aż po same jądra. Zamarła z rozchylonymi ustami, w które wpił się swoimi. Dłońmi obejmując jej głowę, rozpoczął galop w tempie, który lubili najbardziej. Uderzenia wewnątrz ciasnej kobiecości, przyspieszał miarowo. Wraz z każdym kolejnym pchnięciem, z ust Sandry wyrywały się jęknięcia. Palce przyciągały go coraz mocniej, paznokcie wbijały się w skórę pleców, znacząc ją czerwonymi pręgami. Emil wiedział, że będą widoczne przez kilka kolejnych dni. Nie myślał jednak o tym. Parł ku światłu, którego bliskość czuł już. Czuł wrzenie w jądrach i dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Zrzucił jej uda z siebie, nie chcąc być ograniczanym w ruchach. Młócił biodrami coraz szybciej i mocniej. Towarzyszył mu coraz głośniejszy jęk kobiety, co podniecało go jeszcze bardziej.
Zakwiliła, naprężając się, zamierając w zastygłym łuku. Uniosła go sobą ku górze. Tylko kilka centymetrów, lecz napięcie mięśni podczas orgazmu wyzwoliło w niej ogromną siłę. Skurcze jej wnętrza wciągnęły Emila w lej rozkoszy. I on zamarł na chwilę, by wbić się w ściskającą go cipkę jeszcze kilkukrotnie zanim zastygł, dysząc z wysiłku.

Leżeli tak dłuższą chwilę. On na niej, ona z udami rozrzuconymi luźno na boki.
W końcu Emil zsunął się z niej, przytrzymując palcami obrzeże prezerwatywy. Padł na plecy, zużytą gumkę związując rzucił na podłogę. Za chwilę odpłynie w rozluźniający sen. Oboje usną.
Później powtórzą wspólny orgazm. Może raz, może nawet i dwa razy.

Było grubo po północy, gdy Sandra opuściła jego mieszkanie i wsiadła do taksówki, by wrócić do siebie. Nie lubił, gdy kobiety zostawały u niego na noc. To zaburzało rytm jego życia. Był samotnikiem, miał swoje zwyczaje. Nie zniósłby nieładu w pokojach, poprzestawianych w łazience rzeczy osobistych. Widok różowej szczoteczki do zębów raziłby go, ilekroć używałby swojej. Lubił ład i porządek.
Kuchnia była dla niego niczym laboratorium, w którym przygotowywał pełnowartościowe posiłki. Każdy ze sprzętów wybierał długo, precyzyjnie dopasowując do własnych potrzeb.
W jego życiu nie było miejsca dla kobiety. Nawet tak intrygującej, jak Magda.

– Magda! – prychnął pod nosem, kierując kroki do kuchni. – Że też musiałem trafić na nią. O co chodzi z tym babskiem? Przecież nie jest piękna. Pojebało mnie!

Otworzył lodówkę i sięgnął po piwo. Jedno, małe, nie zaszkodzi dzisiaj. I tak pił już alkohol w restauracji.
Z butelką w ręce przeszedł do salonu, wciskając po drodze przycisk PLAY na staromodnej wieży. Nie uznawał spłyconych formatem mp3 utworów. U niego grała muzyka odtwarzana z płyt kompaktowych. Wyłącznie! Kolekcję kilkuset płyt przechowywał w zaprojektowanej przez siebie szafce. Nie wyobrażał sobie, by damskie palce dotykały cennych, srebrnych krążków.
Z głośników popłynęły dźwięki głębokiego głosu Barrego White. Pozytywne, idealne na tę noc. Być może bezsenną. Nie martwił się tym. Następny dzień miał mieć wolny od pracy. Spędzi go przyjemnie. Pobiega, ugotuje sobie coś smacznego, może obejrzy film w kinie.

Emil rozsunął drzwi tarasowe i wyszedł w chłód nocy. Otuliła go ciemność. Nie zamierzał się ubierać. Nagość była idealnym stanem w tej chwili.
Opadł na wygodny leżak i zapatrzył się w gwiazdy. Pociągnął łyk piwa i westchnął.

– Magda…

Znajdziesz ją w moim sklepie

Drugi tom SERII

Wakacyjny epizod od Moniki Liga

OPIS:

Iza postanawia jechać na Mazury, jako wychowawca kolonijny. Robi to z kilku powodów, głównie jednak po to, by odpocząć po mdłym związku.
Tomek ucieka z miasta, by zejść z radaru szalonej stalkerce, która nie daje mu wytchnienia, gnębiąc na każdym kroku.  Tych dwoje spotyka się w niewielkiej miejscowości, w której znajduje się obóz młodzieży. Myśleli, że ten wyjazd da im chwilę na nabranie dystansu i zastanowienie się nad sobą. Niestety, Iza chcąc pomóc właścicielce ośrodka, godzi się na bycie modelką i pozowanie bogatemu odludkowi, mieszkającemu opodal obozu. Tomasz natomiast zostanie zmuszony do zrewidowania poglądów o własnej seksualności, gdy na jego drodze stanie nieziemsko przystojny Filip.
Świat obojga dodatkowo zaburzy odkrycie zwłok, które rzucą światło na przeszłość kilku osób z ich otoczenia. Romans, erotyk i kryminał w jednym, a wszystko to dzieje się w pięknych okolicznościach przyrody, w otoczeniu Mazurskich jezior i lasów. 
Podniecisz się, wzruszysz, a czasami pośmiejesz. Z całą pewnością nie odłożysz książki, nim jej nie skończysz i nie dowiesz się, kto jest mordercą.

Zostaw Komentarz