Laleczka szefa – e-book

33,00 

Andrzej nie spoufala się z pracownicami. Tym bardziej z Magdą, która jest od niego dużo młodsza. Nie zmienia to faktu, że Andrzej wręcz obsesyjnie myśli o dziewczynie. Pewnego dnia pod wpływem impulsu postanawia zamówić sobie lalkę REAL DOLL naturalnej wielkości. Jej pierwowzorem ma być Magda. Pech chce, że dziewczyna dowiaduje się o nietypowym zamówieniu szefa.
Poniżej znajdziesz przyciski do bezpłatnej części książki do poczytania w formie e-booka, lub posłuchania jako audiobook.

Ilość stron: 257 (dostępny jako e-book i audiobook)

Kategoria: Tagi: ,

Opis

Tutaj poczytasz fragment e-booka. By posłuchać audiobook, przyciśnij przycisk.

Szukaj mnie też na Empik i Legimi

Laleczka szefa od Monika LigaEndriu

Uwielbienie

Mógłbym tak stać do jutra i po prostu patrzeć, jak zmaga się z szufladą, zmieniając papier w kopiarce. Byle mieć widok na jej nogi i mini opinającą zgrabny tyłeczek. Kurwa! Zwariuję przez nią!

Mógłbym oczywiście podejść i jej pomóc, ale tego nie zrobię. Dlaczego?

Po pierwsze straciłbym piękne widoki, a tych byłoby szkoda. Po drugie jestem jej szefem i na pewno inna pracownica poczułaby się z tego powodu pominięta, bo może kiedyś też mogłem jej pomóc w podobnie banalnym problemie. Po trzecie…

No dobrze, nie ma sensu się oszukiwać. Magda nie zauważyłaby nawet, kto jej pomógł. Jaśniej – nie zauważyłaby MNIE.

Niestety, nie jestem typem przystojnego mięśniaka, na których spoglądają kobiety. Nawet nie jestem postawny, a natura poskąpiła mi uroku osobistego, tak mocno działającego na płeć piękną. Nie mam blond grzywy, czy dwóch metrów wzrostu. Bozia dała jedyne sto siedemdziesiąt centymetrów i zero włosów na głowie. Tylko na głowie! Resztę ciała obsypała nimi w nadmiarze. Jakby to było potrzebne albo seksowne.

– Te! – Głos Krzyśka przerwał wędrówkę mojego wzroku od zgrabnych łydek w górę. – Bo se gały wypatrzysz!

Miałem ochotę mu lutnąć! Byłem właśnie oczami wyobraźni pod spódniczką, a ten cham zbolały mi to przerwał. Dobrze, że powiedział to szeptem i adresatka mojego napalonego spojrzenia nie usłyszała go.

– Weź się odwal – warknąłem, kierując kroki w stronę swojego gabinetu.

Oczywiście nie odwalił się, lecz szedł za mną. Za mało mu było, teraz mi będzie przysrywał. Ech, zachciało mi się zatrudniać kumpla. To nie było dobre połączenie, bo przez naszą wieloletnią znajomość jeszcze z czasów szkolnych, granice pomiędzy przełożonym a pracownikiem zacierały się. fakt, że pracował w mojej firmie. Nie jego! Niby to nie przeszkadzało w przyjaźni, ale drzazga zawsze tkwiła. Olać to!

Jak zwykle pozwolę mu przegiąć pałę i jak zwykle Krzychu wróci do swojej pracy z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Zadowolony, bo pokaże innym, że może wejść mi na głowę.

Czy mu na to pozwolę? Ano pozwolę. Jeszcze ten jedn raz. Ostatni!

– Co ty, Endrju, nie wiesz, jakich ona facetów lubi? – Krzysiek przyodział twarz w pozornie zdziwioną minę. – Po pierwsze wysokich – wyliczał, wyłamując palce, a ja zgrzytałem zębami. Trafił celnie w mój największy kompleks. Zabolało, ale oczywiście przemilczałem to. – Po drugie przystojnych – mówił dalej, na szczęście na tyle cicho, że nikt poza nami tego nie słyszał. – Po trzecie blondasów, z tego, co wiem. – Uśmiechnął się perfidnie. – A u ciebie raczej koloru włosów nie widać. Ba! Włosów nie widać!

Był strasznie, swoimi słowami, rozbawiony, a po mnie jak zwykle one spływały. Prawie. A może jednak nie? No dobra, byłem wkurzony, więc chyba jednak moja odporność na jego toporne żarty i grubiańskie poczucie humoru się zmniejszyła.

– Dobra, dobra – przerwałem przemowę Krzyśka w obawie, że rozpędzi się zbytnio i w końcu przegnie przysłowiową pałę. – Mam inne atuty…

– No tak! Pan Wielki Pyton! – Klasnął w dłonie. – Tylko co ci po tym atucie, skoro nie możesz go… wyeksponować?

– Okej. – Nie chciało mi się tego przeciągać. – Mam pracę, więc wybacz i stleń się. Bo jakby nie było, to ja cię z niej będę rozliczał.

Skrzywił się, po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do swojego boksu. Na szczęście bez kontynuowania tej słownej utarczki. I dobrze, bo załogę często dziwiły nasze relacje i granica, którą Krzychu lubił naciągać.

Ech ta Magda, a właściwie Magdzine zjawisko. Piękność wyśniona w mokrych snach erotomańskich, które męczyły mnie od miesięcy. Jej nogi, włosy, oczy, biust i gracja ruchów, śniły mi się często. No i jeszcze wspomnienie jej zmysłowego zapachu, który pochwycałem aparatem powonienia, gdy udało mi się zabrnąć wystarczająco blisko w jej rejony.

Magda…

Piękna…

Kurwa mać!

Ile czasu można tak marzyć?! Przecież to strata czasu i energii!

Co z tego? Nie umiałem jej wyrzucić z myśli.

– Dobra, czas popracować – mruknąłem do siebie pod nosem i zamknąłem drzwi gabinetu, wybudzając komputer z trybu uśpienia.

Po raz ostatni spojrzałem w kierunku pokoju kadr, w którym od kilku dni pracowała śliczna blond dziewczyna, po czym otworzyłem skrzynkę pocztową i zabrałem się za bieżączki. Może chociaż na chwilę uda mi się o niej zapomnieć.

Po pracy wróciłem do domu, a w nim odpaliłem komputer i ze skleconym naprędce posiłkiem, zasiadłem przed ekranem.

Dlaczego, gdy pichcę tylko dla siebie, to niespecjalnie chce mi się to robić?! Może tylko ja tak mam? Czy to jeden z elementów rzeczywistości singla? Co za różnica? Ech, tylko przygnębiają mnie takie rozmyślania.

Zjadłem ryż z cebulą i brokułami, posypany tartym parmezanem. Żaden kulinarny odlot, ale wystarczyło, bym był syty.

Na wieczór planowałem trening biegowy. Wyrzucę w ten sposób nadmiar energii z siebie i może szybciej zasnę.

Na planowaniu się skończyło.

– Jak urzeczywistnić swoją wyśnioną kobietę? – westchnąłem, wpatrując się w okienko wyszukiwarki Google. – Sprawdźmy to.

Spontanicznie wpisałem te właśnie słowa, czując, jak głupie jest to, co robię. Bez przekonania kliknąłem przycisk Enter na klawiaturze. To był impuls, choć z perspektywy czasu można by go nazwać palcem bożym. Może bardziej pięścią.

Kup sobie swoją kobietę na święta!

Siedziałem przed ekranem laptopa i nad talerzem z coraz chłodniejszymi resztkami posiłku, patrząc na tajemniczo brzmiące wyniki wyszukiwania. Zaciekawiła mnie miniatura półnagiej kobiety, wyświetlająca się przy krzykliwym nagłówku. Uległem, kliknąłem, wszedłem na stronę i… oniemiałem.

Patrzyłem na zjawiskowe piękności. Prawie nagie. Pełne kształty, ogromne oczy, długie, gęste włosy i soczyste usta. Wszystkie idealne i w każdym możliwym typie urody oraz odcieniu skóry. Zaniepokoiło mnie to i dało jednoznaczne skojarzenie z porno stroną.

Nie jestem święty i nieraz korzystałem ze znanych serwisów z bezpłatną pornografią w stylu YouPorn czy PornHub. Jednak tutaj jakość zdjęć była tak dobra, że to w pierwszej kolejności wzbudziło mój niepokój.

– O co tu, kurwa, chodzi?! – Aż się pochyliłem do przodu, zbliżając twarz do ekranu.

Przyglądałem się nagromadzonym w jednym, fotografowanym miejscu, kobietom. Były skąpo odziane, a niektóre wyglądały, jak zbytnio rozwinięte fizycznie dzieci. To ostatnie zaniepokoiło mnie, bo za żadną cenę nie chciałem wchodzić na strony z treściami pedofilskimi. Już miałem wyjść z witryny, gdy wzrok mój padł na słowo „lalka”. Zacząłem więc wczytywać się w treść.

– Co takiego?! – szepnąłem, odsuwając talerz na bok.

Odechciało mi się jeść, a podekscytowanie rosło we mnie z każdą chwilą. Widelec spadł na podłogę, ale byłem zbytnio zaaferowany odkryciem, by chciało mi się po niego schylać.

Z treści tajemniczo – ale i profesjonalnie – wyglądającej witryny internetowej wynikało, że mogę mieć ideał kobiety u siebie na kanapie. Każdą kobietę, tylko… sztuczną.

Producent reklamował produkt pod nazwą REAL DOLL. Silikonowe odwzorowanie ideału kobiety, powleczone cyberskórą. Faktycznie wyglądały jak prawdziwe! Chociaż może to kwestia fotografii i oświetlenia? Czytałem dalej.

– Nie, no bez przesady! – Drżącą dłonią scrollowałem stronę. Przyglądałem się ofercie z rozdziawioną paszczą. – Ja pierdolę! Niemożliwe! – szeptałem zaskoczony, widząc wybór dostępnych opcji. – Nie wierzę!

Patrzyłem na VIP–owską wersję, dla najbardziej wymagających klientów. Były to lalki wyposażone w komputer, dzięki któremu reagowały określoną sekwencją zachowań w zależności od sytuacji. Wcześniej zaskoczyły mnie modele zupełnie niezautomatyzowane, czyli odpowiedniki gumi lali, tyle że w wydaniu exclusive. Wszystko przebiły, komputerowo sterowane cacka z mnóstwem czujników. Producent pisał, że to egzemplarze, które jęczą, dostosowując się do zachowań użytkownika.

W sensie, że ja ją posuwam, a ona jęczy w takt pchnięć?! Nie, to już przechodzi ludzkie pojęcie! Co będzie następne? Cyborg?

Miałem ochotę wyłączyć komputer, czując, że to miejsce dla dewiantów. No bo kto przy zdrowych zmysłach kupuje sztuczne kobiety? Przecież lepiej zwalić sobie konia, a nie pieprzyć jej namiastkę! Już nawet sięgnąłem do ekranu i pchnąłem go w dół, by zamknąć laptop, gdy dotarłem do TEJ grupy „produktów”.

Hasło reklamowe mówiło: „Przyślij nam jej zdjęcia, a my zrobimy dla Ciebie jej kopię! Chcesz pieprzyć swoją sąsiadkę lub koleżankę z pracy? Teraz to możliwe! Pomożemy Ci w tym!”.

Dłoń opadła, a nos prawie zetknął się z kranem. Reklama mówiła, że muszę tylko wysłać dokładny opis, plus zdjęcia, a najlepiej również filmy z kobietą, o której marzę i którą chcę mieć, a zrobią ja dla mnie.

Zrobią mi Magdę!!!

Z impetem zamknąłem laptop i poszedłem nalać sobie wina. Musiałem jakoś zagłuszyć nadmiar emocji, który z każdą sekundą rósł we mnie i mnie pobudzał. Oczami wyobraźni widziałem tę namiastkę Magdy na swojej kanapie. Nagą i nieprawdziwą, ale jednak!

– Pierdolę! – stwierdziłem na głos, po czym po upiciu połowy kieliszka jednym haustem, uzupełniłem szkło prawie po sam brzeg. Wypiłem i tę porcję, a następnie odstawiłem pusty kieliszek do zmywarki z takim impetem, że pękł, a jego części wpadły pod kosz na naczynia.

– Idę spać!

Zamknąłem zmywarkę kopniakiem, stwierdzając, że kieliszek, czy raczej jego resztki wyjmę następnego dnia.

Zrezygnowałem z biegania. Byłem zbytnio wzburzony. Zresztą, pijąc wino, wiedziałem już, że nici z tej formy ruchu dzisiaj. Miałem ochotę na zupełnie inną aktywność!

W końcu umyłem zęby i władowałem się do łóżka.

Spać, nie myśleć! Na pewno nie o takich idiotyzmach!

Leżałem tak godzinę, co chwila, przewracając się z boku na bok. Próbowałem usnąć, ale wszystko mnie swędziało i miałem wrażenie, że pod skórą szaleje mi całe stado mrówek. Ciekawość wygrała ze snem. Odrzuciłem wściekle kołdrę i wróciłem do cholernego laptopa.

Siedziałem, patrząc na ofertę producenta. Mogę mieć swój ideał kobiety, obleczony w cyber skórę. Ciepłą jak człowiek, jęczącą i mruczącą do mnie świństewka. Będzie obok mnie w łóżku. Codziennie, niezmiennie piękna, gotowa i tylko moja. Jedyne co muszę zrobić, to dostarczyć materiały na jej temat i pokaźną kwotę.

I tu był problem, bo za poradą doradcy finansowego zainwestowałem wszystkie fundusze w działki. Pewnie, że mógłbym jedną z nich sprzedać, ale to wymagało czasu. Byłem niecierpliwy i podekscytowany, bo chciałem mieć swoją Magdę już! Poza tym oferta świąteczna, a dodatkowo rabat dla nowego klienta, czyli mnie, wygasał za cztery dni! W tym celu jednak musiałbym wziąć pożyczkę.

Poprawka – wezmę pożyczkę! Chcę mieć swoją Magdę!

Odkrycie

Magda

Objęłam zastępstwo w pracy. Nie byle jakie zastępstwo!

Obecnie pracuję w dziale kadr i księgowości. Tylko przez jakiś czas, w okresie urlopu macierzyńskiego koleżanki. Same plusy! Duża firma, lepsze stanowisko i praktyka, dzięki której mam w przyszłości szanse na awans. Do tego podwyżka, bo zastępstwo wiązało się ze zwiększoną odpowiedzialnością, więc i płacą.

Księgowość jest kierunkiem moich niedawno ukończonych studiów i stanowiskiem, na które wiele osób ostrzyło sobie ząbki. Szczęśliwością losu czasowo zajmowałam je obecnie ja i jeśli się postaram, to może uda mi się awansować i zostać tu na stałe, jako młodsza księgowa. Taki mam cel!

– Do pracy! – dodałam sobie animuszu i wraz z fotelem przysunęłam się do biurka.

Zaczęłam się „wgryzać” w kuwety z papierami i system komputerowy z danymi pracowników. Czułam się jak młodziak wpuszczony na porno stronę. Byłam w swoim żywiole i miałam dostęp do danych pracowniczych. Otwarty strumień informacji!

Właśnie poznawałam ludzi z firmy z całą ich urzędową przeszłością. Do tego oceny pracownicze i ich wyniki, czy wysokość płac i temu podobne. Dane wrażliwe i bardzo, ale to bardzo osobiste.

Po kilku godzinach wytężonej pracy zachciało mi się jeść, ale szkoda mi było czasu na przerwę obiadową. Byłam też spragniona, więc wstałam z zamiarem pójścia do firmowej kuchni. I wtedy wzrok mój padł na wniosek kredytowy, który musiał przejść przez księgowość. Ot zwykła procedura. Coś mnie tknęło, więc sięgnęłam po druk.

– Andrzej Pierniak – czytałam cichutko, pochylając się nad dokumentem. – Dochody w wysokości… o kurwa! Pozazdrościć.

Wniosek wypełniony i czekający na potwierdzenie wysokości dochodów miesięcznych, uzupełniłam i postanowiłam zanieść go czym prędzej szefowi. Naklejona nań karteczka głosiła, że sprawa jest bardzo pilna. Wzięłam więc dokumenty pod pachę i poszłam do gabinetu pana Andrzeja.

sekretariacie nie zastałam nikogo, ponieważ asystentka szefa odbierała właśnie dostawę artykułów biurowych. Gdy mnie zobaczyła, podbiegła i poprosiła, bym położyła dokumenty na biurku w gabinecie. Dodała, że to świetnie, że tak szybko je przyniosłambo dzień wcześniej pan Andrzej pytał, na kiedy mogą być najszybciej gotowe. Poczułam się doceniona.

W gabinecie pachniało świeżością i cynamonem. I było zimno, jak jasny gwint, bo ktoś zostawił uchylone okno. Położyłam dokumenty na biurko, ale pech chciał, że domykające się za mną drzwi, spowodowały przeciąg. Dmuchnęło i wiuchnęło, w efekcie kartki sfrunęły i rozsypały się wokoło biurka.

– By to jasna dupa obesrała! – warczałam pod nosem, zbierając je z wykładziny.

Ułożyłam wszystko z powrotem na blacie i korzystając z nieobecności szefa, usiadłam za biurkiem. Musiałam ułożyć strony formularza według kolejności. Najchętniej nie wstawałabym już z fotela, bo tak był wygodny. W dodatku pachniał obłędnie, jak się domyśliłam, męskimi perfumami.

– I tak to można pracować – mruknęłam do siebie, ledwie powstrzymując się przed zarzuceniem stóp na biurko. – W takim cudzie mogłabym nawet spać!

Już miałam wstać, gdy wzrok mój przyciągnął tytuł mejla, który wyskoczył w okienku na dole monitora.

Brakujące dokumenty do wniosku dla firmy Cyber Skin Care”.

Nazwa skojarzyła mi się z kliniką piękności. Zaraz, zaraz! Przecież Andrzej, mój szef jest mojego wzrostu. Ma jakieś metr siedemdziesiąt i jest zupełnie łysy. Co tu upiększać? Może przeszczep włosów, bo jest łysy? I tylko ta kwota! To by wystarczyło na przeszczep włosów razem z głową!

Wróciłam do siebie, wychodząc na tyle szybko, by przeciąg znów nie zdmuchnął dokumentów. Pani Gienia, jedna ze sprzątaczek, miała zasadę, że pomieszczenia muszą być porządnie wywietrzone. Była niereformowalna i mimo próśb załogi, regularnie wyziębiała nasze pokoje, twierdząc, że w rześkiej atmosferze umysł lepiej działa. Łatwo jej było tak mówić, bo ruszała się dużo, więc było jej ciepło. My często musieliśmy zakładać dyżurne swetry i w końcu nikt już nie walczył z jej uporem.

Po godzinie pracy byłam głodna i spragniona. Starałam się wyrzucić z umysłu tytuł maila, bo korciło mnie, by sprawdzić, czym zajmuje się firma Cyber Skin Care.

Picie musiało zaczekać, bo ciekawość była o wiele silniejsza, niż pragnienie, czy fizyczny głód. Nie miałam wyjścia i to ją musiałam czym prędzej zaspokoić. Odpaliłam przeglądarkę internetową i wyguglałam nazwę firmy. Szczęka mi opadła, gdy wyświetliły się wyniki.

Silikonowe sex–lalki? Ja pierniczę!

Facet kupuje substytut kobiety? Za taką kasę?! Przecież miałby za to najlepszy burdel przez co najmniej rok! Albo wynająłby sobie seksualną niewolnicę!

Z wypiekami na twarzy oglądałam ofertę, zastanawiając się, co skłania mężczyznę do zakupu TAKIEJ „kochanki”. Zabawki dla dorosłych były w koszmarnych cenach, które znajdowały się poza moim zasięgiem. Niektóre modele kosztowały więcej, niż jestem w stanie zarobić przez dwa lata!

– Mój Boże – szeptałam, czując oblewający mnie z podekscytowania pot.

Zamiast pracować, oglądałam sztuczne dupy, cycki, a w końcu wersję lal dla pań. To ostatnie przyciągnęło mój wzrok automatycznie. Można było kupić sobie lalkę naturalnej wielkości w wydaniu męskim i dobrać zarówno wygląd twarzy, kolor włosów, jak i wielkość i kształt penisa.

– Wymienne kuśki?! – szeptałam do siebie, oglądając różne wersje zamiennych fallusów. – Używasz i odpinasz do mycia – czytałam opis, a policzki podgrzewał mi coraz gorętszy rumieniec.

Tak dopadła mnie godzina szesnasta. Przez poczynione odkrycie zaniedbałam obowiązki i musiałam zostać w firmie, by je nadgonić. Nie mogłam przecież pokazać, że błędem było powierzenie mi zastępstwa! Z pracy wyszłam jako ostatnia i obiecałam sobie, że nie wrócę już do tematu seks-lalek. Na wszelki wypadek wyczyściłam historię przeglądarki w komputerze, przyrzekając sobie solennie, że zapomnę adres strony, jak i całą sprawę Andrzeja.

W końcu było mi wstyd, że pracę na tak odpowiedzialnym stanowisku zaczynam od inwigilowania pracowników. Poprawka, zaczęłam od razu z grubej rury, czyli od samego szefa!

Tydzień w biurze był wyjątkowo pracowity. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, przez co większość ludzi wpadała w coraz mocniejszą gorączkę przedświąteczną. Rozmowy ludzi z firmy koncentrowały się wokół prezentów, sprzątania, czy planowania zakupów. Chcąc nie chcąc i ja uległam tej atmosferze i moim głównym problemem stało się to, co kupię rodzicom pod choinkę.

Tydzień minął szybko, a weekend przedstawiał się mocno imprezowo.

– Jak przyjmujesz tę przymusową abstynencję? – dopytywała mnie już nieźle podchmielona Aśka.

Moja wieloletnia i właściwie jedyna przyjaciółka była już mocno wstawiona. Mówiąc o abstynencji, miała oczywiście na myśli nie alkohol, a brak faceta w moim życiu, czy raczej seksu z mężczyzną.

Siedziałyśmy w knajpie, popijając piwo i obgadując kończący się tydzień.

– Trzymam się, choć mam kisiel w majtkach – odparłam ze śmiechem, bo było w tym dużo prawdy.

Od przeszło pół roku nie bzykałam się z nikim i czułam się jak wulkan tuż przed erupcją.

– Głupia jezdeś. – Zaczynał jej się plątać język. – Ja tam biorę szycie garciami.

Uśmiechnęłam się do niej, przemilczając fakt, że te jej „garcie”, to jedynie faceci z nadmiarem ładunku w jajach, który ona dobrowolnie przyjmuje, najczęściej na klatę.
Jej życie, jej klata, jej sprawa.

Właśnie przyplątał się do niej jakiś blondas, bezczelnie pchający łapę w jej nader obfity dekolt. Zamglone oczy Aśki odbijały upojenie alkoholowe i tępe podniecenie, czy raczej instynkt. Wiedziałam co będzie dalej. Wyjdą, pojadą się pieprzyć, a jutro Aśka będzie miała kaca. Fizycznego i moralnego. Zawsze to samo.

Dla mnie ci wytapetowani gogusie z fryzurą wystylizowaną na artystyczny nieład, od dawna nie robili już wrażenia. Pragnęłam mężczyzny! Szczególnie po związku z Darkiem, który na punkcie swojej fryzury miał kompletnego bzika.

– Tutaj go nie znajdę – mruknęłam do siebie, patrząc na Aśkę, która właśnie ubierała kurtkę.

Próbowała, bo rękaw wywinął jej się na lewą stronę i nie umiała weń wycelować. Blondasek pomógł usłużnie, przytrzymując kurtkę, bezceremonialnie zapuszczając żurawia w dekolt jej zielonej bluzki.

Opuścili lokal, mi nie zostało nic innego, jak zadzwonić po taksówkę. Pojechałam do domu, olewając umizgi taksówkarza, który zapraszał mnie na kolację. Dobre sobie! Na pewno nie posiłek miał na myśli. Ciekawe, ile kobiet daje się w ten sposób poderwać.

W mieszkaniu z kubkiem herbaty usiadłam przed komputerem. Skapitulowałam, łamiąc postanowienie sprzed kilku dni i załączyłam stronę internetową REAL DOLL. Miałam do niej nie wracać, ale odkrycie tego tygodnia przyciągało moje myśli, niczym magnes.

– Kobieta marzeń, miękka i całkowicie twoja! Ciepło skóry utrzymują sensory! – czytałam szeptem, mimowolnie się podniecając. – Komputerowo symulowany oddech. Im bardziej użytkownik jest podniecony, tym jej oddech jest szybszy. Jęczy i klnie w czasie seksu. Reaguje inteligentnie na twoją obecność. Możesz ją penetrować w najbardziej wyuzdany sposób, nie obawiając się oporu z jej strony. Wiecznie młoda. Darmowe aktualizacje oprogramowania.

Byłam trzeźwa jak świnia, zupełnie zszokowana… i cholernie zaciekawiona, wręcz zafascynowana!

W sobotę spałam do południa. Tylko w ten dzień pozwalałam sobie na „gnicie” w pościeli do tej godziny. Później pomknęłam na zakupy, a po nich sprzątałam, prałam i wypełniałam wszystkie nudne obowiązki domowe, na które nie mam czasu, ani ochoty w ciągu tygodnia. Wieczorem wpadła do mnie Aśka z butelką wina i, jak zwykle, z potrzebą wygadania się. Oczywiście facet, z którym dzień wcześniej wyszła z knajpy, zniknął tuż po orgazmie. Swoim, bo o jej przyjemność nie zadbał.

Pomyślałam, że już bym wolała seks z lalką, niż takim kretynem. Męskiej lali zawsze stałby penis, no i nie musiałabym się martwić tym, że mnie zostawi bez orgazmu. Zatrzymałam tą myśl dla siebie, stwierdzając, że w głowie majaczą mi silikonowe lalki i obraz łysego, posuwającego jedną z nich.

Idiotyzm!

W poniedziałkowy ranek w firmie, jak zwykle, wszyscy tłoczyliśmy się zaspani wokół ekspresu do kawy. Stałam na końcu kolejki, czekając na dostęp do przycisków, uruchamiających wybraną opcję kawowego naparu. Wybiorę coś mocnego! Potrzebowałam ocucenia, bo byłam śpiąca i ociężała. Wszystko przez to, że poszłam zbyt późno spać. Dlaczego? Bo złamałam daną sobie obietnicę niepogłębiania tematu silikonowych lal realnych rozmiarów i „studiowałam” real doll. Normalnie w jakąś obsesję wpadałam! Im dłużej jednak zaznajamiałam się z możliwościami tej seksualnej zabawki, tym większą ochotę miałam na seks.

W zaspanym amoku nie dostrzegłam, że w kolejce do ekspresu za mną stał PAN PRZYSZŁY NABYWCA GUMOWEJ LALKI! Dopiero witając się ze spóźnialskim kolegą, stwierdziłam ten fakt… i obudziłam się całkowicie. Zmysły wyostrzyły mi się bez udziału kofeiny. Popełniłam błąd i spojrzałam szefowi w oczy. Były czarne jak węgle, w których nie potrafiłam odróżnić źrenic od tęczówek. W dodatku był mojego wzrostu, więc miałam je na wysokości mojego spojrzenia. Łysa głowa skojarzyła mi się z jedną z postaci Marvela. Oczywiście którąś z tych złych, ale to tylko dodało mu uroku.

Stałam i patrzyłam na niego. Musiałam wyglądać jak kretynka, tamując kolejkę, zamarłszy w pozycji zapatrzonego posągu. W głowie wyświetlał mi się tylko napis: „TO TEN, CO BĘDZIE RŻNĄŁ LALKĘ”! Ja o tym wiem, a on nie wie, że ja wiem!

– Przepraszam. – Usłyszałam jego melodyjny głos. – Teraz ty.

Teraz ja? Ale co?! O co mu chodzi?

Musiałam mieć wyjątkowo idiotyczną minę, bo uniósł dłoń i wskazał dłonią blat, na którym stał ekspres do kawy.

Co za idiotka ze mnie! Niestety tak się właśnie dzieje, gdy otrzyma się w posiadanie wiedzę o kimś, której mieć się nie powinno. Swoją drogą, nieostrożny facet z niego, skoro nie zadbał o to, by nikt nie dowiedział się, że bierze pożyczkę na seks lalę. A z drugiej strony komu innemu chciałoby się wyszukiwać informacje na temat przeznaczenia pieniędzy z czyjegoś kredytu? Chyba tylko mi! No i to przypadek sprawił, że zobaczyłam i zapamiętałam tytuł maila.

Mechanicznie odwróciłam się do ekspresu, wdusiłam pierwszy lepszy przycisk i odebrałam kubek pełny… mleka czekoladowego. Kurwa! Zajebiście! Chociaż kawy to ja już nie potrzebowałam. Byłam całkowicie obudzona i pobudzona.

Na sztywnych nogach poszłam w kierunku swojego biurka.

Przez kolejną godzinę rozmyślałam o hipnotyzujących oczach łysego, w końcu jednak udało mi się skupić na pracy i obowiązkach. Na szczęście, bo ten mało mi znany facet zbyt często pojawiał mi się w głowie i powoli opanowywał myśli.

Zbieranie materiałów

Endriu

W poniedziałek rano zgodnie z zaleceniami z firmy, która miała mi odwzorować Magdę, jako seks–lalkę zacząłem zbierać materiały na jej temat. Potrzebne były zdjęcia i filmy. Te drugie w pierwszej kolejności. W tym celu potrzebowałem technicznej pomocy. Przecież nie będę chodził za nią po biurze z telefonem w ręku i ją nagrywał!

I tutaj otrzymałem wsparcie. Przysłano mi okulary ze szkłami zerówkami i z mikro kamerką w oprawkach. Byłem pełen podziwu dla szybkości działania i kompleksowości tej firmy. Z drugiej strony liczyli sobie za lalkę tyle, że za tą kwotę mógłbym kupić samochód. Co z tego, skoro to nie drugiego auta, lecz seksu z Magdą chciałem!

Nagrywanie rozpocząłem w firmowej kuchni, gdzie jak co dzień rano pracownicy tłoczyli się wokół automatu z pseudo kawą. Nigdy tego dotąd nie robiłem, przez co przepuszczali mnie zdziwieni. Oczywiście nikt nie zauważył, że szef ma na nosie okulary. Przez głowę przemknęła mi myśl, że mógłbym wejść i w szacie czarodzieja i cylindrze na głowie, a zwrócono by uwagę jedynie na fakt, że przyszedłem do miejsca, którego dotąd unikałem.

Ustawiłem się za Magdą i kliknąłem nagrywanie w telefonie, do którego okulary, przesyłały obraz z kamery.

Kolejka przesuwała się ospale i każdy, kto odebrał kubek parującego płynu, odchodził do swoich zajęć, zapatrzony w jego zawartość. W poniedziałek rano ludzie ewidentnie potrzebowali więcej czasu na rozruch i obudzenie się. Ja byłem już tak rozbudzony i podekscytowany, że odebranie kubka z napojem, było czystą i zupełnie zbędną formalnością. Głupio by to jednak wyglądało, gdybym, doszedłszy do ekspresu, odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni bez niczego.

Przeprosiłem Sebastiana, chłopaka z działu IT, który stał przede mną. Tylko on oddzielał mnie od Magdy, a to dla niej tu przyszedłem. Bąknął coś pod nosem, ale przepuścił mnie. Co miał zrobić? Przecież nie kazać mi spierdalać. Odstąpił krok w tył, robiąc mi miejsce. Podziękowałem uśmiechem, czym zdziwiłem go jeszcze bardziej, bo otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydostał się nich żaden dźwiękNieźle działam na ludzi!

Stałem za Magdą i nareszcie podziwiałem i nagrywałem jej „tył”. Długie włosy spięte w kucyk, białą bluzkę wpuszczoną w spódniczkę i moją ulubioną mini, opinającą kształtny tyłeczek. Nóg nie mogłem nagrać, bo ścisk na to nie pozwalał.

Miałem szczęście, Magda odwróciła się na chwilę, pozdrawiając kogoś i zerknęła na mnie. Spojrzała i została tak, patrząc mi w oczy. Po raz pierwszy od zawsze widziała mnie! Nie przemknęła po mnie spojrzeniem, odwracając po chwili wzrok, lecz skupiając go na mojej twarzy i oczach! Odruchowo pomyślałem, że podobnie byłoby mieć ją pod sobą i patrzeć w jej rozszerzone źrenice. Czy lalka da mi, choć odrobinę tego wrażenia? Czy poczuję coś bliskiego temu, co czułem w tym momencie?

Musieliśmy wyglądać komicznie, stojąc naprzeciw siebie. Dzieliło nas raptem trzydzieści centymetrów, więc przy okazji rejestrowałem zapach jej perfum. Ledwie powstrzymałem odruch pociągnięcia nosem i niuchania niczym rozradowany pies. Swoją drogą, to mógłbym tak stać do jutra i po prostu patrzeć jej w oczy. Niestety, ktoś zniecierpliwiony za mną chrząknął znacząco, przywołując tym samym do rzeczywistości.

– Przepraszam – przerwałem tę czarodziejską chwilę. – Teraz ty.

Przez kilka sekund Magda wyglądała, jakby nie rozumiała, co do niej mówię. Chyba była bardziej zaspana niż większość załogi. Czyżby imprezowała w weekend? A może ma kogoś i z tym kimś zarwała noc dla seksualnych zabaw?

Zamrugała, zdezorientowanym wzrokiem omiotła kolejkę za mną, po czym odwróciła się do ekspresu. Usłyszałem mruczenie maszyny, a po chwili powolnym krokiem odeszła do swoich obowiązków, pozostawiając lekką woń perfum i mój głód jej bliskości.

Miałem świetny materiał z jej twarzą sfilmowaną z bliska. Mimo to potrzebowałem więcej nagrań.

Odstawiłem kubek kawy na biurko w swoim gabinecie i wziąłem teczki z dokumentami, które wcześniej przygotowałem, by asystentka zaniosła je do księgowości. W tym celu musiałem poczekać na moment, gdy zrobi sobie przerwę na kawę. Wtedy to chwyciwszy teczkę, udałem się do Magdy. Już w drodze do jej pokoju załączyłem nagrywanie w telefonie. Sprawdziłem na wyświetlaczu, czy obraz jest ostry i czując rosnące podekscytowanie, pomknąłem do działu księgowości.

– Cześć! – uśmiechnąłem się, wchodząc do pomieszczenia.

Magda siedziała przy biurku, z brodą podpartą na dłoni. Patrzyła przy tym w ekran, mrużąc oczy i marszcząc brwi. Wyglądała na mocno skupioną. Wyglądała pięknie!

– Obudziłaś się już? – zapytałem, stwierdzając równocześnie, że to wyjątkowo durne pytanie.

– Cześć – odparła odruchowo, podnosząc na mnie wzrok i się czerwieniąc.

O co chodzi? Pewnie to przez to, że zazwyczaj nie przychodzę tutaj osobiście. Gdyby ona wiedziała, jaki był cel mojej wizyty!

– Coś się stało? – Rozpoznałem zdenerwowanie w jej głosie.

Myszką wykonywała jakieś dzikie czynności, zezując przy tym na komputer. Czyżby przeglądała coś niezwiązanego z pracą? Muszę o tym pamiętać i zagadnąć chłopaków z IT, żeby to sprawdzili. Chociaż może lepiej nie, bo to już przerodzi się w stalkowanie jej!

– Nie, nic. – Starałem się, by mój głos był spokojny. – Miałem po drodze, to podrzucam to. – Położyłem teczki na blacie.

– Ok. – Nie spojrzała już na mnie, tylko zgarnęła teczki i pochyliła się nad biurkiem i papierami.

Cholera – zakląłem w myślach. – Czy tyle nagrania im wystarczy?

Mało rozmowna istota z niej była. Choć podejrzewałem, że to moje towarzystwo tak na nią działało. Z kimś innym pewnie wdałaby się w ploteczki.

Wróciłem do siebie, zastanawiając się, co we mnie jest takiego, lub czego brakuje, że nie potrafię z nią swobodnie rozmawiać. Dlaczego w jej obecności nie przychodzi mi do głowy nic mądrego? Po prostu panikuję i się zatykam! Milczę, zamiast rozpościerać przed nią swoje zdolności oratorskie. Tyle osób chwaliło dotąd tembr mojego głosu, mówiąc, że taki męski i głęboki i coś w nich pobudza. Krzysiek ma rację, to nie dziewczyna dla mnie.

Zazwyczaj przyciągałem kobiety, szukające awansu przez łóżko. Miałem nosa do takich klimatów i szybko zniechęcałem je do kontynuowania planu. Trzydzieści dziewięć lat mojego życia zaowocowało jednym, dłuższym związkiem, który zakończył się pokojowym rozstaniem, bez darcia szat. Ot było, minęło. Wysyłamy sobie życzenia świąteczne, czasem nawet ona wyśle mi zdjęcie swojej szczęśliwej rodziny. Nie wiem po co. Może bym wiedział, co straciłem, nie będąc razem?

– Kurwa mać – warknąłem do siebie pod nosem, czując ogarniający mnie ponury nastrój.

Świąteczne podsumowania i smętne myśli nie były czymś, co chciałem teraz do siebie dopuścić. Postanowiłem skupić się na zadaniu dostarczenia plików firmie Cyber Skin Care. Przesłałem więc nagrania przez stronę wetransfer.com, z prośbą o informację, czy taka ilość danych starczy do realizacji zamówienia. Po niespełna godzinie odpowiedzieli, że owszem, ale im więcej ich doślę, tym lepiej dla odwzorowania obiektu.

Ok. Pochodzę w okularach i ponagrywam ją. Nikt poza Krzyśkiem okularów nie zauważył. Oczywiście musiał skwitować to zdaniem: „Starość, nie radość”.

Gdyby on wiedział!

***

Magda

Tydzień był zwariowany. Głównie przez nadmiar pracy jak to pod koniec miesiąca. Dodatkowo napłynęło kilka wniosków urlopowych, które pokrywały się z sobą terminami. Trzeba było je zwrócić osobom, które nie mogły wykorzystać swojego wolnego w tym samym momencie. To wiązało się z dodatkowym stresem, bo nikt nie chciał zmieniać planów. Zrobił się mały ferment, który rozciągnął się na kilka dni.

Co dzień po pracy byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko o kąpieli i śnie w miękkim łóżku. Usypiałam w okamgnieniu. Ignorowałam przy tym dobijającego się do mnie natarczywie byłego faceta. Jak zwykle przed końcem roku włączała mu się tęsknota. Pewnie potrzebował reprezentacyjnej laski na imprezę sylwestrową. Raz popełniłam taki błąd i spędziłam z nim Sylwestra. Była to najnudniejsza impreza końca roku w całym moim życiu. Dlaczego?

Darek był ślicznie opakowanym pustakiem. Nic ciekawego wewnątrz, w ładnej oprawie na zewnątrz. Seks z nim był słaby i bez fajerwerków. Miałam wrażenie, że facet nie posiadł wiedzy na temat kobiecych stref erogennych. Jak większość mężczyzn uważał, że orgazm u kobiety pojawia się automatycznie, w momencie wsadzenia jej penisa do cipki. Kończyło się na pięciominutowym zbliżeniu, po którym zapadał w sen. Po powrocie z ostatniego sylwestrowego wyjazdu w góry wykasowałam jego numer z telefonu i wspomnienie o nim z głowy. Do serca nie dotarł i tylko byłam zła na siebie, że dałam się zwieść jego ładnej buźce. I to na tak długi czas!

Nie pomógł temu również brak tematów do rozmów. I samouwielbienie, w które wpadał zawsze, gdy to podczas wypadów do knajp sycił się spojrzeniami panienek, wodzących za nim głodnym wzrokiem. Czułam, że byłam elementem jego strojnego wyposażenia i popisywał się mną u swojego boku. Do Hollywood by się nadał! Dobrze wyglądać, dbać o siebie i tyle. W sumie to mógłby być czyimś utrzymankiem! To nie gość dla mnie.

Nie szukałam mężczyzny, bo nie da się go szukać. Na początku czułam samotność, ale stwierdziłam, że wolę ją, niż bycie z kimś takim, jak Darek. Nie widziałam korzyści w byciu z kimś tak mdłym. Odbijałam tylko zaczepki lalusiów, którzy jakimś dziwnym trafem ciągnęli do mnie, jak pszczoły do miodu. Widocznie wyglądam na głupiutką blondynkę „z wielkimi niebieskimi oczami”.

Najbardziej brakowało mi seksu, ale te braki zaspokajałam samodzielnie. Z tego, co mówiła Aśka, to byli na świecie faceci, traktujący seks, jako sposób na bycie bliżej kobiety. Fizyczny i mentalny. Z zainteresowaniem jej doznaniami i chęcią dania prawdziwej przyjemności. Musiałam jej wierzyć na słowo. Ja dotąd na takiego nie trafiłam. Może to z tego powodu nie tęskniłam za męskim towarzystwem?

W sobotę pojechałam na zakupy. Przez cały czas w głowie miałam łysego i jego lalkę.
Ciekawa byłam, co robi? Czy ma już swoją zabawkę? Czy się nią bawi? Czy jej wsadza? Dlaczego nie ma kobiety? A może ma, ja o tym po prostu nie wiem i zamawia zabawkę do wspólnej zabawy?

Cholera! To mogłoby być ciekawe! Seksualna zabawka i poznawanie wzajemnych reakcji przy czymś tak perwersyjnym! Czy zabawiłabym się z nim? Czy dałabym się namówić na coś takiego?

Przyznałam sama przed sobą, że gdybym miała taki męski odpowiednik, pewnie bym się nim bawiła. Poza tym wyobraziwszy sobie szefa w akcji, pieprzącego lalkę, podniecałam się samym tym obrazem. Mogłabym usiąść w fotelu przy łóżku i popatrzeć na niego i to, jak bawi się w ten sposób.

Zrobiło mi się gorąco na samą myśl. Wiedziałam, że jest real doll również dla panów preferujących panów. A może on zamawia faceta, bo woli chłopaków? W sumie to by się zgadzało, bo nie podrywa dziewczyn z pracy!

Cholera, zdecydowanie za dużo o nim myślałam!

Z drugiej strony nęciła mnie myśl o takim sztucznym, silikonowym Adonisie w moim łóżku. Wiecznie gotowym i wyłącznie do mojej dyspozycji. Nęciła i kręciła, ale nie aż tak, by stało się to moim marzeniem.

No i kogo wolałabym w roli Adonisa? Łysego, czy gumową lalkę?

Szczerze nie wiedziałam, którą opcję bym wybrała.

Niecierpliwe oczekiwanie

Magda

Ciekawe jak łysy mieszka. To, gdzie mieszka, już wiedziałam. Znałam adres z danych pracowników, do których miałam dostęp.

Dręczyło mnie pytanie, dlaczego chce kupić sztuczną kochankę, skoro stać go na pełnoetatową? Musi mieć konkretny powód, bo przecież mało kto kupuje takie zabawki. Chociaż skąd mogę wiedzieć? Nie siedzę w sypialniach znajomych mi ludzi, więc to tylko moje podejrzenia. Nikt nie chwali się używaniem seks–zabawek. Pomijając fakt, że mało kogo stać na tak wypasione, a co za tym idzie i drogie gadżety do zabawy w łóżku.

Przejadę w okolicy domu łysego i popatrzę. Tak tylko z ciekawości, żeby zobaczyć, jak facet mieszka.

– Kurde bele, chyba za bardzo się na niego nakręcam – mruknęłam pod nosem, opatulając się kołnierzem kurtki, zapinając go pod sam nos.

Wychodząc na dwór, naciągnęłam czapkę aż na brwi. Zaczynał padać marznący deszcz ze śniegiem i aura nie zachęcała do wypraw. Spojrzałam w górę, na okna i balkony sąsiedniego bloku. Ludzie zaczynali już świrować i pstrzyli swoje mieszkania kolorowym oświetleniem. Mrugającym i rozbłyskującym kolorami, jakby chcieli zrobić dyskotekę na własnym balkonie. Że też im to nie przeszkadza! Przecież cały pokój musiał mrugać wraz z tą barwną girlandą.

– Nie rozumiem ludzi – mruczałam pod nosem, otwierając swoje auto.

Z planów niestety nic nie wyszło. Wsiadając do samochodu, stwierdziłam, że właśnie dostałam okresu. Objawiło się to skurczem w brzuchu i bólem jednego z jajników. Chwilowym, ale dobrze mi znanym i zwiastującym jedno – nadciąga słaba kondycja psychiczna i fizyczna.

Teraz powinnam zaopiekować się sobą i oszczędzać siły fizyczne. Już w momencie, w którym o tym pomyślałam, poczułam nadmiar wilgoci w majtkach. Czyli zaczyna się.

Jak mogłam przegapić datę zbliżającej się miesiączki! To przez łysego i zaaferowanie nim! Tak skupiłam się na tym, że umknęła mi data okresu!

Szybko wróciłam do domu i do łóżka. Jutro czekał mnie ciężki dzień, ból i łykanie tabletek rozkurczowych. Trudno, taki nasz babski los.

***

Endriu

Dostałem w piątek maila, że moje zamówienie jest już w końcowej fazie realizacji i dotrze do mnie w połowie przyszłego miesiąca. Szybcy są!

Wciąż jednak miałem kompletować dane wizualne, jak ładnie to nazwali. Wcześniej podpisałem całą masę zgód elektronicznie oraz udostępniłem swoje profile w mediach społecznościowych. To samo zrobiłem, przesyłając nazwy kont Magdy. Odpisano mi, że z tych materiałów nie mogą korzystać, ale oczywiście dziękują za gorliwość. Bo RODO i przepisy oraz temu podobne. W sumie to nie byłem pewny czy w ten sposób nie łamię prawa. Cóż, miałem to głęboko w dupie. Im dłużej czekałem na realizację zamówienia, a co za tym idzie, chodziłem w okularach z kamerą w ich oprawce i nagrywałem każdy możliwy moment, gdy w moim zasięgu znalazła się Magda, tym bardziej nakręcałem się seksualnie. Tak właściwie, to miałem problem ze skupieniem się na najprostszych czynnościach. Obowiązki firmowe wykonywałem jeszcze jako tako, ale równocześnie byłem podminowany i stało się kwestią czasu, że w końcu coś spieprzę.

Nie umknęło to uwadze Krzyśka, co skwitował złośliwym: „Braki w seksie biją ci na dekiel?”.

Niepotrzebnie to powiedział, bo tylko mnie dodatkowo wkurwił ponad miarę. Wkurzyłem się bardziej niż zwykle i po raz pierwszy w historii naszej znajomości, prawie przyjaźni, złość przyćmiła cierpliwość.

– I kto to mówi? – Zagotował mnie wewnętrznie, a mimo to zewnętrznie zachowałem pozorny, stoicki spokój. – Ktoś, kto nie spał z kobietą w przeciągu ostatniego półrocza? A może dłużej?

Palnąłem z równie grubej rury, ale miałem zwyczajnie dosyć jego durnych przycinek. Po raz pierwszy straciłem kontakt z cierpliwością, którą dotąd miałem w stosunku do niego.

Nie zauważyłem niestety, że w momencie, gdy to artykułowałem, przechodziła obok nas Halinka z marketingu. Cholera! Jednego mogłem być pewny, że posłyszane informacje szybko puści w obieg po całym biurze. Czyli, jak przystało na kogoś z działu marketingu.

Krzysiek bąknął coś w odpowiedzi, ale nie zrozumiałem sensu słów, po czym czerwony, niczym burak obrócił się na pięcie i bez słowa pomaszerował do swojego boksu.

Z jednej strony poczułem, że przegiąłem i zrobiło mi się go szkoda. Z drugiej miałem dosyć jego coraz większej obcesowości w stosunku do mnie. Może dzięki temu spasuje odrobinę i kolejnym razem ugryzie się w język.

Chodząc po biurze, by jak najczęściej skrzyżować drogi z Magdą, doszedłem do wniosku, że z dnia na dzień jestem coraz bardziej gotowy, by zagadać do niej. Tak osobiście i twarzą w twarz. Jak człowiek do człowieka.

Nie do końca rozumiałem, skąd dotąd tkwił we mnie taki opór przed rozmową z tą dziewczyną. Wyjątkowa uroda to jedno, tym onieśmielała mnie najmocniej. Była o kilkanaście lat młodsza ode mnie i taka… Właściwie to nie potrafiłem określić tej ulotnej części jej natury. Niby była wesoła, ale i zdystansowana. Trzymała rezerwę w kontakcie z mężczyznami i potrafiła potraktować ich chłodno. Tych obserwacji dokonałem podczas snucia się za nią w taki sposób, by nie rzucać się tym w oczy innym pracownikom i jej samej.

W końcu pod koniec tygodnia otrzymałem mail, że zamówienie jest kompletne i weszło w etap wykończeniowy, więc nie muszę już dostarczać zdjęć i filmów.

Na forach wyczytałem, że przy realizacjach jak moje, dopasowuje się jeden z modeli silikonowego ciała. Zazwyczaj był już kompletnie gotowy i dobrany pod kątem preferencji i upodobań takich jak postura modela, lub modelki, jej koloru skóry, czy wielkości biustu. Wtedy dopasowywano włosy i wykańczano twarz. Oczywiście na wzór tej, o której materiały dostarczono podczas zamówienia i potem, zgodnie z umową.

Oglądałem nagrania z fabryki i ten widok wywołał we mnie dreszcz niepokoju. Dlaczego?

Hala, w której powstawały te erotyczne zabawki z najwyższej półki, wyglądała trochę jak sala tortur i ubojnia zwierzyny, w jednym. Na blatach roboczych leżały kawałki lalek, inne części przechowywano na ogromnych regałach. Nogi i ramiona stały obok siebie, czasami sam tułów i to robiło makabryczne wrażenie. Prawie całe postaci wisiały na hakach i to ten widok wydał mi się najbardziej niepokojący. No bo jak tu nie poczuć dreszczu niepokoju, na widok swobodnie zwisających kobiecych ciał? Jedne z łysymi głowami, inne ich pozbawione. Różnej budowy sylwetki, większość z dużym biustem. Albo blat pokryty samymi głowami! Niczym w laboratorium szaleńca!

Według tego, co wyczytałem z rozmów innych użytkowników, lub zainteresowanych zakupem, ogromny popyt przy tego typu „zakupach” był na gwiazdy kina pokroju Angeliny Jolie, czy gwiazdy pop. Oczywiście najwięcej uwagi poświęcono zamówieniom jak moje. Dyskutowano o nich z zazdrością i czytając te rozmowy, sam sobie zazdrościłem i czułem coraz większą niecierpliwość. Pękałem z ciekawości, jakie wrażenie zrobi elektronicznie sterowana postać z masą czujników i mechanizmów, głośnikami i sztuczną inteligencją sterującą tym wszystkim.

Przez głowę przemknęła mi myśl, że to, co robię, jest trochę szalone. Dotąd nie ulegałem zwariowanym podszeptom, by spełnić aż tak wybujałe marzenie. Czyżbym dał się wciągnąć marketingowej machinie i wkręcić w zakup czegoś, co tak naprawdę było mi niepotrzebne? Postanowiłem odrzucić te rozmyślania. Klamka zapadła i moja osobista Magda była w fazie wykończeniowej.

Chryste, jak to brzmi!

Z drugiej strony nie sfiksowałem dotąd aż tak na czyimś punkcie. Od momentu, gdy około pół roku temu Magda pojawiła się w firmie, myślałem o niej bardzo, ale to bardzo często. Najpierw sporadycznie i na zasadzie podziwiania jej urody. Później wyobrażając ją sobie obok mnie. Oczami wyobraźni widziałem nas w restauracji, gdzie rozmawiamy podczas obiadu. Potem szliśmy na wspólny spacer, może do teatru, lub na seans kinowy. Gdy dotarłem do sypialni i tego, co chciałem tam z nią robić, moja jaźń przeskoczyła na inny level. Widok jej nagiego ciała i zarumienionej buzi wypełnił mi każdy zakamarek mózgu. Jakby przykleiła mi się do myśli, a ja zapętliłem się na jednym marzeniu – mieć Magdę. I tylko szkoda mi było, że nie potrafiłem zrobić nic, by mieć ją prawdziwą, a nie podróbkę.

Nadchodził weekend, na który nie miałem planów. Krzysiek obraził się, a mi pasował ten stan rzeczy. Bywało, że w sobotę wyskakiwaliśmy na wspólne piwo do knajpy, ale tym razem miałem ochotę na wyrwanie się z miasta. Chciałem pomyśleć nad sobą i tym, co mną kierowało. Dlaczego uległem tak spontanicznej decyzji? I nie chodziło tu o koszt zakupu namiastki wymarzonej kobiety, ale o lęk przed tą prawdziwą. Przecież ja nawet nie spróbowałem do niej zagadać! To nad tym musiałem pomyśleć i zrozumieć siebie i wewnętrzny opór przed zaryzykowaniem zagadania do niej.

Spakowałem się do plecaka i obrałem trasę w Beskidy. Musiałem sobie dać w dupę, więc zaplanowałem wysiłek fizyczny i względną samotność. Coś takiego mogłem teraz znaleźć jedynie w górach. O tej porze roku zarówno na szlakach górskich, jak i w schroniskach usytuowanych na szczytach gór, panował względny spokój. Ludzie nie wypuszczali się w góry, nawet tak łagodne, jak Beskidy. Tuż przed tym, jak wypełnią się one ludźmi, którzy w święta uciekają z miast i szukają pięknych miejsc w otoczeniu przyrody.

Większość szlaków była niedostępna lub zamknięta. Przynajmniej dla zwykłego turysty, który nie miał pojęcia o górskim BHP. Jeśli ktoś nieprzygotowany zapuszczał się na szlaki, często błądził, lub utykał gdzieś i nie potrafił wrócić. Głównie z powodu nieobliczalności górskiej pogody, która dla mnie była największym atutem gór. Nigdy nie było wiadomo, czego można się spodziewać po niebie, które jest bezchmurne i słoneczne, a dwa kwadranse później zasnuwa się ciemnymi chmurami i zaczyna sypać śnieg. Innym niż w mieście, bo tak gęstym, że widoczność potrafiła spaść do metra przed własnym nosem. Kogoś innego by to przeraziło, dla mnie było zamknięciem umysłu i ciała w bańce rzeczywistości. To w takich momentach byłem tak bardzo TU i TERAZ, jak tylko jest to możliwe. Nawet seks nie dawał mi podobnych doznań!

I znów wróciłem myślami do Magdy i jej kopii, którą dla mnie przygotowywano. Liczyłem na to, że dzięki lalce z jej twarzą będę mógł poczuć, choć namiastkę tego, co podczas wysiłku na szlaku górskim. Jeśli faktycznie w przyszłym tygodniu będę ją miał, to z całą pewnością nie będzie mi się chciało ruszać z domu. Poprawka, z sypialni!

Przygodny seks

Magda

– Dzięki za spędzenie ze mną czasu.

Aśka mówiła tak cicho, że ledwie ją słyszałam. Była smutna, czy raczej załamana. Właśnie wylano ją z pracy, przez redukcję zatrudnienia. Taki podano oficjalny powód, a ten prawdziwy był zupełnie inny. Potrzebowano jej stanowiska pracy dla kogoś. Musiało się zwolnić, bo córka koleżanki kierowniczki jej działu szukała zatrudnienia. Padło na Aśkę, bo jako jedyna była bez zobowiązań. Zobowiązaniami określano męża, dzieci i kredyty.

– Mam wino, więc może napijesz się kieliszek? – zaproponowałam, chcąc być w jakikolwiek sposób pomocna.

– Nie chcę alko – mruknęła. – Po prostu dzięki, że jesteś. Wino nie pomoże mi znaleźć pracy, a bez niej wiesz, jak będzie.

– Tak – westchnęłam, znając realia życia Aśki. – Będziesz musiała wrócić do rodziców.

– No właśnie.

Czego jak czego, ale przymusu mieszkania w domu rodzinnym, chciała uniknąć nade wszystko. Po pierwsze brała to za punkt honoru, a po drugie jej pokój został zagospodarowany. Już tydzień po wyprowadzce przemalowano go, a w miejscu łóżka tata postawił swoje biurko. Pokój córki przerobiono na gabinet i nie kryto radości z tej roszady.

– Słuchaj, zawsze możesz się wprowadzić do mnie! – zaproponowałam, ożywiając się na tę odkrywczą myśl.

– Jasne – sarknęła, spoglądając na mnie, krzywiąc się przy tym. – A jak mi się zachce bzykać, to przyprowadzę faceta, a tobie powiem, żebyś poszła do kina.

– Ależ ty szukasz problemów! – Podałam jej napełniony kieliszek, z drugim usiadłam na kanapie naprzeciw niej. – Jak się będziesz chciała bzykać, to się bzykniesz w samochodzie. Albo w plenerze! Oczywiście pod warunkiem, że pogoda pozwoli! – dodałam, widząc, że już otwiera usta, przygotowując się do sprzeciwu. – Ale jasne, zawsze możesz po prostu wprowadzić się do gabinetu taty!

Byłam ciut złośliwa, ale nie należę do osób, które lamentują i użalają się nad sobą. Ja od razu szukam wyjścia z sytuacji i takim była moja propozycja, podzielenia się mieszkaniem z przyjaciółką w potrzebie.

– Ja zwyczajnie muszę znaleźć pracę – odparła między kolejnymi łykami wina. – I to szybko, bo niestety nie mam oszczędności, ani zaskórniaków.

– Ty słuchaj! – Wpadłam na tak genialny pomysł, że odstawiając kieliszek wina z impetem, aż otrzaskałam mu stopkę. Chcąc nie chcąc musiałam je dopić duszkiem, bo nie było innego sposobu na niewylanie go. – Zapytam u nas w firmie! Moje poprzednie stanowisko jest wolne, bo ja zastępuję laskę na macierzyńskim! Co ty na to?

Aśka w odpowiedzi rzuciła się na mnie, jakbym oznajmiła jej, że ma już tę robotę. Efekt był taki, że jej kieliszek spadł z niskiego stolika kawowego i potrzaskał się w drobny mak. Na szczęście był pusty.

W poniedziałek czekała mnie rozmowa z szefem. Dobrze, że byłam po kieliszku wina, bo łatwiej mi było podjąć decyzję o tym teraz. Słowo się rzekło, więc nie mogłam się już z niego wycofać. Zresztą w imię przyjaźni byłam gotowa na wiele. Poza tym teraz Aśka była w potrzebie. Następnym razem to ja mogłam potrzebować jej pomocy.

***

Endriu

Pogoda była jak marzenie. Słonecznie, ale zimno, czyli idealnie.
Co jakiś czas mijałem idących w dół ze zwyczajowym powitaniem, a poza tym otaczała mnie cisza. Choć i to nie do końca, bo słyszałem ptaki, które mimo pokrywającego wszystko śnieżnego puchu, nawoływały się pomiędzy drzewami.

Szedłem prawie niepodeptaną ścieżką, uważnie stawiając kroki. Pod podeszwami słyszałem skrzypienie śniegu, gdy miarowo ugniatałem go, pokonując kolejne metry szlaku. Męczyłem się i uspokajałem. Było mi dobrze, nawet bardzo. Obserwowałem piękno gór, skrzący się w słońcu śnieg i połyskujący odbitym światłem. Czysty i biały, czego nie sposób uświadczyć w mieście.

Późnym popołudniem dotarłem do schroniska. Późnym jak na góry. W mieście niekoniecznie.

Punkt szesnasta wszedłem do górskiej chaty, nad której wejściem, z dachu wzdłuż rynny zwisały sople.

– Dzień doby!

Od wejścia przywitała mnie gromko, szczupła dziewczyna. Wyglądała, jakby miała wieczne ADHD. Uśmiechała się, patrząc, jak wchodzę i odkładam na ławę przy wejściu plecak.

– Dzień dobry – odparłem, prostując się i rozciągnąłem ramiona.

Po dwóch godzinach marszu przyjemnie było dać im odpocząć. Niestety, chodzenie po górach wiąże się z noszeniem sporej ilości rzeczy na plecach. Ciuchów na zmianę, czy awaryjnego posiłku. Liofilizowane jedzenie zawsze miałem przy sobie. Tak na wszelki wypadek, gdybym miał utknąć gdzieś, gdzie nie ma możliwości zjedzenia czegoś pożywnego.

Widziałem, że dziewczyna czeka, bym podszedł do lady, za którą stała. Miejsce wyglądało jak recepcja hotelowa i punkt wydawania posiłków. W pomieszczeniu stały opasłe drewniane stoły, z ławami ustawionymi wzdłuż nich. Przy jednym siedziała kilkuosobowa rodzina i pałaszowała posiłek, którego zapach rozchodził się wokoło. Przed wejściem widziałem oparte o ścianę narty, więc opodal musiał się znajdować wyciąg narciarski. Czując smakowitą woń, zdałem sobie sprawę, jak głodny jestem. W brzuchu zaburczało mi donośnie, co nie umknęło blondynce.

– Stołówka nadal podaje posiłki – mówiąc to, uśmiechała się z sympatią.

– I całe szczęście – zaśmiałem się, rozpinając kurtkę, a następnie zdjąłem czapkę.

Jej wzrok powędrował na moją głowę i już widziałem tryby, pracujące w jej umyśle. Jakoś nigdy nie umiałem nie zauważać tego, jak ludzie przyglądają się mojej łysinie. Szczególnie kobiety. Mimo przyznania się już dawno przed sobą do kompleksów nigdy nie rozważałem przeszczepów włosów, a tym bardziej noszenia peruki. Natura nie dała mi owłosionej czupryny i takie zabiegi wydawały mi się zbytnio sztuczne.

Sztuczne! Dobre sobie! Tu poszedłem po całości, bo przecież zamówiłem sztuczną kobietę!

– Czy macie państwo wolny pokój? – Odsunąłem od siebie myśli o lalce, która przecież lada dzień miała do mnie przyjechać i skupiłem się na sympatycznej twarzy dziewczyny.

Pół godziny później pałaszowałem drugi talerz żurku i nie potrafiłem się nachwalić zdolności kucharskich kobiety, która podała mi posiłek. Widziałem, że sprawiłem jej tym przyjemność, bo pokraśniała na twarzy, ale jakby i urosła o metr w górę.

– A tutaj placek po węgiersku – postawiła przede mną drugie danie, na widok którego aż jęknąłem z zachwytu.

Mrugnęła do mnie, a ja skosztowałem i tego dania.

– Ma pani fach w ręku – pochwaliłem tuż po tym, jak przełknąłem pierwszy kęs.

– Nie tylko w ręku – zaśmiała się, a po chwili widziałem jej plecy, gdy odchodziła w kierunku kuchni, kręcąc przy tym biodrami.

Trochę mnie zaskoczyła, bo ewidentnie czułem, że to jakiś rodzaj podrywu. Utwierdziła mnie w tym, gdy przystanęła w drzwiach i puściła mi oczko. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i wzniosłem toast. Czym? Widelcem i nabitym na nim kawałkiem placka z sosem. Jedzenie było naprawdę wyśmienite. Podejrzewałem, że nie jedna knajpa dałaby wiele, by mieć w szeregach taką kucharkę.

O dziewiętnastej wykąpany i przyjemnie zmęczony położyłem się do łóżka w niewielkim pokoiku. Czułem ogarniającą mnie senność i mimo zaproszenia właścicieli schroniska, nie zszedłem na koncert gitarowy, który organizowali dzisiejszego wieczoru. Miało przyjść sporo osób, bo był to ponoć tutejszy zwyczaj, dzięki któremu okoliczna społeczność mogła się spotykać raz w miesiącu.

Słyszałem dobiegające mnie z dołu śmiechy i dźwięki gitary. Było mi dobrze i błogo, a otaczający mnie chłód sprawiał, że naciągnąłem kołdrę wraz z kocem pod samą brodę i poddałem się błogości, a po chwili odpłynąłem w sen.

We śnie zaatakowały mnie obrazy postaci Magdy. Znów śniłem, że całuje mnie w usta, a jej pełne piersi ocierają się o mój tors. Mruczy coś do mnie, obiecując rozkosz i obejmując mnie palcami. Oplata mnie dłonią, po czym opuszcza ciało, nabijając się na mnie. Jęknąłem, budząc się z majaków sennych. Mimo to przyjemność nie zelżała, lecz utrzymywała się na wysokim poziomie. To nie był sen, lecz faktycznie otaczało mnie mokre ciepło.

Gorączkowymi ruchami namacałem włącznik lampki, stojącej na nocnej szafce i oślepiony światłem, mrugałem, starając się dojrzeć, co się dzieje. Spojrzałem w dół na kołdrę, a przynajmniej miejsce, w którym być powinna. Zobaczyłem unoszącą się i opadającą głowę i usta obejmujące mojego fiuta.

– Co?… – stęknąłem, bo umysł nie znalazł drogi do słów.

– Cicho – mruknęła kobieta, wypuszczając penisa z ust. – Przyszłam z podwieczorkiem.

To była kucharka, która wcześniej podała mi przepyszny obiad. Teraz patrzyłem, jak rozgryza opakowanie z prezerwatywą, roztarguje je i wyciąga kondom. Nie spuszczała przy tym rozpalonego spojrzenia ze mnie.

– Kurwa – warknąłem, gdy wargami objęła czubek mojego kutasa, by chwilę później usta zastąpić palcami, którymi docisnęła prezerwatywę.

Zamknąłem powieki, gdy rozwijała cienki lateks i stęknąłem, czując, jak pociera mnie dłonią.

– Od razu wiedziałam, że w twoich majtkach znajdę skarb, ale że aż taki?!

Z wysiłkiem otworzyłem oczy i spojrzałem w jej roześmiane. Chciałem coś odpowiedzieć i zareagować w jakikolwiek sposób, ale nie byłem w stanie wydusić ani słowa. Tym bardziej że kobieta uniosła się, nakierowując sobą na mojego fiuta. Byłem zbytnio zaskoczony tą szybką akcją, by sklecić choć jedno składne zdanie.

Warknąłem tylko, gdy opuściła ciało i nabiła się na mnie. Nie dała mi czasu na zareagowanie, bo już po chwili ujeżdżała mnie, niczym Amazonka. To było przyjemne i pozbawione oporów i myśli. Nie było na nie miejsca ani czasu.

Słyszałem, że kobieta jęczy coraz głośniej, a jej ruchy stają się bardziej gwałtowne. Bardzo szybko wpadła w galop, by w pewnym momencie krzyknąć i zastygnąć w drżeniu. Czułem, jak jej cipka zaciska się na mnie i to te delikatne skurcze jej wnętrza doprowadziły mnie do orgazmu. Silnego i gwałtownego, ale nie do końca sycącego. To była fizyczna, obezwładniająca rozkosz, która jednak nie dosięga umysłu.

– To było miłe – szepnęła tuż po tym, jak opadła na mnie całą sobą.

Jej włosy zakryły mi twarz, zmuszając moje oczy do zamknięcia się. I tak już zostały, gdyż powieki były zbyt ciężkie, jakby je ktoś pokrył ołowiem.

– Potwierdzam – szepnąłem resztką sił, po czym zapadłem w obezwładniający sen.

Końcowe odliczanie

Endriu

Rano, skoro świt obudziłem się, zastanawiając nad tym, czy seks przyśnił mi się, czy faktycznie zostałem przeleciany przez kucharkę. Rozejrzałem się po niewielkim pokoju, ale byłem sam. Od zawsze spałem bez ubrania, bo nie cierpiałem pidżamy, więc i nagość o niczym nie świadczyła. Jasności nabrałem w momencie, gdy wzrok mój padł na szafkę nocną. Leżała na niej zużyta prezerwatywa, a obok opakowanie. Kondom zawiązany był na węzełek i niezaprzeczalnie świadczył o tym, że seks nie był snem i wydarzył się naprawdę.

Godzinę później, już po śniadaniu, które podała mi nocna kochanka, leżałem na ławie przed schroniskiem. Popijałem kawę małymi łykami i delektowałem się słońcem, do którego wystawiłem twarz.

Gdy wcześniej kobieta stawiała przede mną talerz z godziwą porcją jajecznicy i dwiema pajdami chleba, posmarowanymi masłem, chciałem coś powiedzieć i nawiązać do nocnych przeżyć. Czułem się zobligowany do zagadania po tym, czego doświadczyliśmy razem. Nie zdążyłem jednak, bo uśmiechnęła się tajemniczo i uniosła dłoń, po czym przysunęła wskazujący palec do ust, nakazując ciszę. Oniemiałem, milcząc posłusznie, bo skoro tak to chciała zakończyć, to przecież nie będę przegadywał czegoś, co postanowiła pozostawić przemilczane.

Teraz zamknąłem oczy, dopuszczając do siebie smutną myśl, że może tak ma wyglądać moje życie. Praca, samotne popołudnia i weekendy przerywane wypadami w góry. Przygodny seks z prawdziwą kobietą. Pozbawiony jakiejkolwiek więzi i spłycony do czystego instynktu. Poza tym noce obok gumowej kobiety? Czy tego właśnie chcę? Czy to coś, czym potrafię się zadowolić?

Dosyć! Przestać mielić i analizować! Przecież teraz jest dobrze. Czyż nie to sobie obiecałem, gdy planowałem tą wyprawę? Na szlaku, podczas wspinaczki było to dużo łatwiejsze. Idąc pod górę, skupiałem się na oddechu i to kochałem we wspinaczce najmocniej. Walka o uspokojenie serca, szum krwi w uszach i przyroda. Niestety, ponure podsumowania przyczaiły się cierpliwie i teraz postanowiły mnie zaatakować.

Aby oderwać się od smętnych analiz, skupiłem się na wietrze muskającym skórę na twarzy, szmerze rozmów, dobiegających zza uchylonego okna chałupy i kapaniu wody z topniejących w słońcu sopli.

Około dziewiątej ruszyłem na szlak, a nim w kierunku parkingu, na którym zostawiłem samochód. Udało mi się skupić na prostocie marszu i pięknie otaczających mnie wokoło gór. Gdy włączał mi się markotny nastrój, a raczej kac po przygodnym seksie, wracałem myślami do lalki, którą za dzień lub dwa miano mi dostarczyć.

Swoją drogą, to dosyć zaskakujące, że potrafił mnie tak rozwalić niespodziewany numerek z nieznajomą! Dopadła mnie dygresja, że nie jestem normalnym facetem, bo zamiast się cieszyć z orgazmu, ja rozkminiam to w tak ponury sposób.

Ech, dziwne to życie.

***

Magda

W niedzielę rano obudziło mnie walenie do drzwi. Było wcześnie. Zbyt wcześnie, jak na odwiedziny o tej porze! Wykluczyłam domokrążców i Świadków Jehowy. Ci pierwsi odpadali, bo w weekendy nie pracowali. Jeśli można to nazwać pracą. Tych drugich nauczyłam, że jestem nieczułą suką, której nie warto zawracać dupy. Wystarczyło, że oznajmiłam im, że moje sprawy duchowe są wyłącznie moje i chuj im do tego. Dosłownie tak to ujęłam, ale zwyczajnie straciłam cierpliwość. No bo ile razy można powiedzieć: „Nie dziękuję, nie jestem zainteresowana i proszę mnie nie niepokoić”?

Dzień wcześniej, czy właściwie dziś nad ranem rozstałyśmy się z Aśką. Wysuszyłyśmy w sumie dwie butelki wina i teraz miałam kaca giganta. Suszyło mnie, więc starając się zbagatelizować fakt, że walenie w drzwi przybrało na sile, powlokłam się do kuchni. Tam z ulgą dorwałam się do stojącego w drzwiach lodówki soku i przyssałam się do szklanej szyjki butelki.

– Co kurwa? – warknęłam, słysząc chrobot klucza w zamku drzwi wejściowych.

Stanęłam w przedpokoju i patrzyłam na skrzydło, które się otwiera i staje w nich facet. Wymuskany, w eleganckim płaszczyku i równie szykownych butach.

– Darek? – jęknęłam, krzywiąc się.

– Magda! – krzyknął oburzony, mierząc mnie zszokowanym spojrzeniem. – Co ci się stało?!

Nie kleiłam rzeczywistości zbyt dobrze, ale ponad kacem zaczął, wyzierać wkurw. Skąd on ma klucze do mojego mieszkania?! I jakim prawem nachodzi mnie ot tak bez zapowiedzi?!

– Pierdoliłam się całą noc z kilkoma facetami i jestem zmęczona – mówiłam to przez zęby, czując równocześnie, w jak szybkim tempie rośnie we mnie złość. – A ty tu czego?!

– Dzwonię do ciebie od tygodnia, a ty nic – odparł dumnie, unosząc głowę, próbując przy okazji zajrzeć mi ponad ramieniem do sypialni.

Nie wyglądał na kogoś, kto by się przejął moimi słowami. Czyżby nie uwierzył, że mogłabym sobie zrobić seks imprezę? A może mu to zwisa i potrafiłby się mną dzielić z innymi? Ha! Ja na pewno nie umiałabym użyczać fiuta swojego mężczyzny innym kobietom! Fiut Darka nie brał oczywiście udziału w tych eliminacjach. Od dawna był mi obojętny i chciałam, by jego właściciel zniknął mi z oczu.

– Klucze! – Wyciągnęłam dłoń, podchodząc do niego. – Ale kurwa już!

Przez dłuższą chwilę stał w bezruchu, z odrazą patrząc na mnie z góry. W końcu poczułam na dłoni ich zimną twardość.

– A teraz do niewidzenia! – Brodą wskazałam drzwi, przy okazji zauważając sąsiadkę z naprzeciwka. – Dzień dobry pani Soniu! – pozdrowiłam ją, co mocno zdezorientowało Darka. – Przepraszam za hałas, ale właśnie sprzątam śmieci!

– Co za szmata! – szepnął oburzony Darek. – A kiś się we własnym smrodzie samotnie!

Po tych słowach odwrócił się na pięcie i już bez słowa, za to sapiąc ze złości, opuścił moje mieszkanie.

Odetchnęłam z ulgą, po czym zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie plecami.

– Co to kurwa było?! – westchnęłam, odpychając się od nich, ruszając w kierunku łazienki. – Dobrze, że nie kazał mi oddać bransoletki.

Tak naprawdę, to miałam ją gdzieś. Pewnie kosztowała sporo i był to jedyny prezent, jaki otrzymałam od Darka. Dał mi ją z takim namaszczeniem i pietyzmem, jakby mnie nią koronował, albo przekazywał rodzinne klejnoty.

Telefon, który zazwyczaj był sparowany ze sprzętem grającym, oznajmił przyjście wiadomości tekstowej. Efekt był taki, że pluśnięcie ryknęło, niczym trąba Jerychońska, ja podskoczyłam wystraszona.

– Co znowu?!

Odszukałam zakopany w pościeli telefon i odczytałam SMS–a.

Skoro tak stawiasz sprawę, to proszę o odesłanie bransoletki. Nie będzie ci już potrzebna. Niech obecni faceci kupią ci lepsze”.

– Niemożliwe! – jęknęłam szczerze oburzona. – Ty tak na serio?! Co za padalec!

Jestem dosyć porywczą jednostką i słowa Darka podziałały na mnie niczym płachta na byka. Gdybym nie była na kacu, pewnie zareagowałabym łagodniej. Niestety, w głowie łupało mnie coraz mocniej, więc umysł nie działał, jak powinien.

Nie zastanawiając się długo, podeszłam do szafki, z niewielkiej szkatułki z biżuterią wyciągnęłam bransoletkę i rozzłoszczona podeszłam do okna. Otworzyłam je i nie zważając na sąsiadów, wydarłam się do Darka, który stał przy swoim szpanerskim audi.

– Dareczku, mam coś twojego! – Uniosłam dłoń, w której trzymałam połyskującą białym złotem i osadzonymi w niej szafirami biżuterię. – Łap!

I cisnęłam nią w jego kierunku. Bez zbytniego przymierzania się, nie starając się być zbytnio celną w tym rzucie.

Widziałam, jak otwiera usta, a oczy rozszerzają mu się w zdziwieniu. Wyglądał, jak ktoś, kto nie zdążył zaprotestować. Oboje patrzyliśmy, jak biżuteria opada w dół, po czym… wpada do kratki ściekowej.

W innej sytuacji zrobiłoby mi się przykro. Pewnie nawet przeraziłaby mnie własna arogancja. Nie teraz. Tym razem poczułam satysfakcję i odcięcie się od tego, czym był ten niby związek z zadufanym i zakochanym w sobie dupkiem.

Zatrzasnęłam okno, po czym skierowałam się wprost do łazienki. Potrzebowałam prysznica i musiałam umyć włosy! I zęby, bo tych nie tknęłam szczoteczką od kilkunastu godzin. Później zadzwonię do Aśki i opowiem jej o tym kretynie.

– O ja jebie! – westchnęłam przerażona, stając przed dużym lustrem osadzonym na ścianie łazienki i spoglądając na maszkarona, który patrzył na mnie z odbicia. – Co myśmy robiły w nocy?!

– Aśka! – jęknęłam do telefonu, gdy drżącymi dłońmi udało mi się wybrać jej numer. – Co myśmy wczoraj wyprawiały?!

– Jarałyśmy zielsko – mówiła tak zachrypniętym głosem, jakby śpiewała serenady na mrozie. Nago! W dodatku z mokrą głową. – I uparłaś się, że będziesz farbowała włosy.

– Ale na różowo?! – jęknęłam, zbliżając twarz do lustra. – Dlaczego mi nie zabroniłaś?

– Bo zagroziłaś mi, że ogolisz mi łeb maszynką elektryczną. – mówiła tak powoli, jakby kończyła jej się energia. – Nara. Idę spać.

I rozłączyła się, a ja z przerażeniem patrzyłam na swoje odbicie i zastanawiałam się, jak zmyć ten badziew z włosów. Przecież do jutra mi się to nie uda! Nie mogę iść do pracy z czymś takim na głowie!

"SZORTY LALECZKI SZEFA"

Czytaj kontynuację „Laleczka szefa” 

(…) Nie próbowałam oponować, ani nawet nic powiedzieć, bo nie byłam w stanie. Fale orgazmu wciąż przetaczały się przez moje ciało, więc oplotłam go tylko udami i ramionami, pozwalając się zanieść do sypialni. Tam położył mnie na miękkiej pościeli, ani na moment nie tracąc fizycznego kontaktu z moim ciałem. Chwilę później leżał na mnie, po czym poruszył się, ocierając równocześnie o nadwrażliwą łechtaczkę.

– Andrzej! – jęknęłam, wbijając paznokcie w twarde przedramiona.

– Tak mam na imię – szepnął z wargami przy moich ustach, cofając biodra i wchodząc we mnie ponownie. – Możesz je powtarzać choćby co dziesięć sekund.

Zrobiłabym to, gdybym potrafiła. Ale nie umiałam, a Andrzej o to zadbał. Całował mnie, mówiąc coś między pocałunkami, ale sensu nie zarejestrowałam. Pieprzył mnie przy tym coraz szybciej, każdym kolejny ruchem przesuwając ku kolejnemu orgazmowi. (…)

Informacje dodatkowe

ISBN

PDF 978-83-66680-63-0