Rozdział 4
Niespodziewane
Na stacji w Sosnowcu wyprowadził dziewczynę z pociągu. Bezwolnie szła obok niego, patrząc przed siebie. Objął ją w pasie, zaciągając się cudownym zapachem perfum. Była drobna i wyjątkowo delikatna. Mimo wysokich obcasów nie sięgała mu nawet do ramienia.
– Zaraz ci będzie wygodnie – mówił do niej, uśmiechając się, by wyglądać naturalnie dla mijających ich ludzi.
Na parkingu przed dworcem kolejowym poprowadził ją do granatowego opla astry. Oparł dziewczynę o drzwi kierowcy, a po dwóch minutach dostał się do środka auta. Po kolejnych trzech odpalił silnik i ruszył powoli ku wyjazdowi z parkingu. Był zszokowany własną śmiałością i brawurowym planem, który wykwitł mu w głowie. Spontanicznym, ale jakże emocjonującym.
Jechał ukradzionym autem, a dziewczyna leżała na tylnej kanapie wozu. Co jakiś czas zerkał we wsteczne lusterko i robił to tylko po to, by nasycić oczy jej wyglądem. Była naprawdę piękna. Właściwie to najładniejsza spośród tych, które zerżnął.
Już się cieszył i nie mógł doczekać chwili, gdy ją rozbierze i poda ecstasy. Jak się będzie zachowywała pod wpływem narkotyku? Czy uaktywni się jej sucza natura jak u pozostałych? Oczywiście. Był tego pewien. Dlaczego miałaby się różnić od pozostałych? Suka jak wszystkie. Jak jego matka.
Powtarzał sobie to, bo tak właśnie chciał myśleć. Intuicja jednak podszeptywała mu coś zupełnie innego A może ta dziewczyna różni się od pozostałych? Piotr jednak nie chciał w ten sposób o niej myśleć. Chciał, by była zła i zepsuta. Zrobi z nią to, co zwykle, a później o niej zapomni. Tak jest najlepiej i najbezpieczniej dla jego poukładanego świata. Rzeczywistości, w której to on rozdaje karty, ustala plan i trzyma się jego punktów. Wydaje mu się, że jest inaczej, ale skończy się tak samo. Z tym tylko wyjątkiem, że nagranie seksu z nią zachowa dla siebie. Ona o niczym się nie dowie. Pozostanie jej w pamięci biała plama, ból głowy i zużycie ciała. Nie będzie wiedziała po czym, ale nie martwiło go to. Nie będzie miała dowodów na to, że coś się wydarzyło. Może poza opuchniętą cipką, ale to żaden dowód. Nie zdoła z tym nic zrobić.
Przed opuszczeniem miasta zjechał na osiedle domków jednorodzinnych. Budynki postawiono w latach siedemdziesiątych. Garaże znajdowały się w dwóch ciągach na obrzeżach osiedla, tuż przy lesie. Piotr zaparkował auto i upewniwszy się, że dziewczyna nie odzyskuje przytomności, wyszedł, by ukraść auto na podmiankę. Minął człowieka z psem na smyczy. Symulował rozmowę przez telefon, osłaniając przy tym twarz. Nie obawiał się, że zostanie zapamiętany, ale po prostu lubił być ostrożny.
Wybrał starszą, srebrną skodę. Musiał się włamać do trzech garaży, nim trafił na coś tak banalnego. Wytoczył auto, zamknął garaż jak na prawowitego właściciela przystało i powoli odjechał. Zaparkował przy samochodzie, w którym zostawił dziewczynę, po czym przeniósł ją na przednie siedzenie i zapiął pasami, jak zwykle zabezpieczając porwaną.
Jadąc do domu w lesie, musiał się bardzo pilnować, by nie przekraczać ograniczeń prędkości. Co chwilę łapał się na tym, że dociska pedał gazu mimo, że upomniał siebie kilka minut wcześniej. Zazwyczaj wystarczało jednokrotne zganienie siebie i pilnowanie strzałki prędkościomierza.
Teraz był o wiele bardziej podekscytowany, bo robił to tylko dla siebie. Nie w celach zarobkowych, na zlecenie i w zaplanowany sposób. To było całkowicie spontaniczne działanie, toteż tak trudno mu było nie łamać kolejnych zasad.
Podczas jazdy zdalnie załączył ogrzewanie w domku i sprawdził rejestratory monitoringu posiadłości. Wszystko było w porządku, jedynie niewielkie zwierzęta znów włączyły pojedyncze czujniki na zewnątrz budynku.
Zjeżdżając w leśną drogę ze zdziwieniem stwierdził, że ogarnia go podniecenie tak silne, że mimo chłodu zaczyna się pocić. Uchylił okno, by wpuścić więcej powietrza i skupił się na omijaniu dziur i kałuż. Tracił czujność, co mogło skończyć się bardzo źle, gdyby utknął na drodze kradzionym autem. Na widok bramy wjazdowej zalała go ulga. Wjechał przed dom i nie czekając, aż skrzydło bramy całkowicie się zasunie, wyszedł z auta. Po chwili stał już na schodach, w ramionach trzymając dziewczynę.
Spieszyło mu się. W podbrzuszu rosło radosne oczekiwanie tego, co zrobi za chwilę. Najwspanialsze było to, że spełniał właśnie własny kaprys.
Zachwyciła go ta kobieta, przyciągnęła magnetyzmem rozpustnej niewinności. Tak właśnie myślał o niej w tej chwili. Paradoksalnie oba te określenia pasowały, gdy patrzył na spokojną twarz i karminowe usta.
Zamknął kopniakiem drzwi i nie wypuszczając jej z ramion, przekręcił oba zamki. Skierował się wprost do pomieszczenia, w którym znajdowało się zejście do piwnicy. Szybko odblokował właz i chwilę później układał ją na łóżku. Drżącymi dłońmi uruchomił alarm góry domu i ogrodu, po czym odwrócił się do swojej zdobyczy.
Leżała nieprzytomna i wydała mu się tak doskonała, że aż go przytkało ze wzruszenia. Odegnał niechciane uczucie i sięgnął do guzików płaszcza. Musiał cofnąć palce i zacisnąć dłonie w pięści, by opanować drżenie.
– Co się ze mną dzieje? – Z rozmysłem budził złość, by stłumić dziwne uczucie, które próbowało wydostać się z podświadomości. – Opanuj się. – Rozprostował palce, które już nie drżały.
Rozbierał ją powoli. Była szczupła, drobna i niezbyt wysoka. Wydawała się wyższa, ale to przez obcasy butów, które miała na sobie w momencie ich pierwszego spotkania. Buty leżały teraz na podłodze w samochodzie. Nie były mu potrzebne. Odwiesił płaszcz, podciągnął sukienkę, zdjął ją i odrzucił na krzesło. Jeszcze stanik, majtki i wreszcie mógł ją przykuć do łóżka. Włączył kamery, ustawił oświetlenie i usiadł na krześle. Pończochy zostawił, bo pasowały do sytuacji i tego, kim była. Gdyby je zdjął, wyglądałaby zbyt niewinnie, a tego nie chciał. Zapragnął zmyć jej makijaż zanim zrobi to za niego pot, który pokryje jej skórę, gdy będzie brana przez maszynę, w narkotykowym otumanieniu.
Budziła się. Nareszcie.
Podekscytowany poderwał się z krzesła i w pośpiechu zdejmował ubranie. Uwierało go, przeszkadzało, a chciał być już gotowy. Nie składał odzieży, lecz odrzucił ją w kąt pomieszczenia. Nigdy nie chciał się spieszyć, lubił celebrować całą tę drogę, którą przechodził z kobietami. Teraz jednak nie potrafił, był niczym napalony szczeniak, nieumiejący się opanować. Zawisł nad dziewczyną, oparł się ramionami po bokach jej głowy i po prostu patrzył, czekając, by otworzyła oczy.
Co w nich dostrzeże? Strach czy zdziwienie, a może mieszankę obu tych uczuć? Zawsze tak reagowały, więc i ona powinna.
Strzykawkę z ekstazy miał już przygotowaną. Sięgnął po nią i wstrzyknął jej do ust narkotyk. Nie zareagowała, a płyn spłynął do gardła i odruchowo go przełknęła.
Nie dopuści do tego, by ocknęła się całkowicie. Tylko tyle, ile potrzeba do lekkiego pobudzenia emocji. Później przesteruje te emocje narkotykiem, przekieruje na przeżywanie rozkoszy.
Prezerwatywa!
Jak mógł zapomnieć o tak fundamentalnej zasadzie?! Znów starał się założyć kondom jak najszybciej, by nie stracić ani odrobiny tego, co powie mu jej spojrzenie. Uklęknął między jej nogami, nie próbując już powstrzymać drżenia, które ogarniało ciało.
Otworzyła oczy, powiodła wzrokiem po suficie. Chciała opuścić ramiona, ale były unieruchomione. Spanikowane spojrzenie na lewy nadgarstek i rozchylone w zdziwieniu usta. W końcu spojrzała na niego, zamarła z rozszerzonymi przerażeniem źrenicami. Piotr nie zawahał się.
– Taka piękna, a taka nieczysta. – Powiódł palcem po dolnej wardze, rozmazał szminkę. – Dostaniesz to, na co zasługujesz, co lubisz.
Widział, że nie od razu zrozumiała, gdzie jest ani co się z nią dzieje. Nie poznała go. Patrzyła, nie mrugając i wtedy to dostrzegł. Jakby coś zaskoczyło i dotarło do niej, co się właśnie dzieje. Uśmiechnął się, zmrużył oczy. Dziewczyna jakby odpłynęła myślami ze wzrokiem wbitym w usta Piotra. Przez twarz przemknął grymas zdziwienia, zachwytu i czegoś jeszcze, czego Piotr dotąd nie widział u poprzedniczek.
Widział natomiast, że narkotyk zaczął działać. Poznał to po rozluźnieniu mięśni twarzy. Przymknęła oczy, rozchyliła usta i westchnęła. Piotr nie chciał dłużej czekać, za bardzo pragnął wreszcie w niej być. Poczuć ciasne ciepło, zobaczyć ekstazę malującą się na jej twarzy. Ujął penisa i pchnął. Mocno, brutalnie, ale tego właśnie chciał. Wziąć ją ostro, bo na to zasługiwała. Zrobić to tak, jak lubił najbardziej. Bez zwracania uwagi na jej pragnienia i na to, czy jest mokra i gotowa dla niego. Nie użył lubrykantu, bo jej potrzeby były teraz nieważne. Zaspokoi je maszyna, chyba że on będzie miał jeszcze ochotę. Niewykluczone. Podobała mu się. Może ją więzić przez kilka dni. Z łatwością zapanuje nad tak delikatnym stworzeniem. Delikatnym i nieczystym. Na pewno słabszym od niego.
I tak miała szczęście, że trafiła na niego. Mogła spotkać jakiegoś psychola, który by ją skrzywdził. On jej nie krzywdził. Chciał wziąć i dać przyjemność.
Z ogarniającej go ekstazy wyrwał go krzyk dziewczyny. Przerażony, pełen bólu, prawie zwierzęcy. Zatrzymał się, nie poruszał, ale był w niej wreszcie. W ciasnym wnętrzu, otulającym go, zdobytym. O krok od orgazmu, który przyniesie krztynę ulgi i ukojenia.
– Nie! – Głośny protest i przerażone niedowierzanie w oczach wstrzymały go na moment. – Nie! Nie! Nie!
Krzyczała coraz głośniej, szarpnęła ciałem. Nie była w stanie się wyswobodzić ani tym bardziej go zepchnąć.
Piotr nie był przyzwyczajony do takich reakcji. One zawsze chciały, by im to robił. Dlaczego ona tak się zachowywała? Zawisł nad nią na wyprostowanych ramionach i czekał, by się uspokoiła. Nie chciał jej bardziej otumaniać. Wtedy będzie nieprzytomna, a on potrzebował wejść w interakcję z kobietą, czerpać z jej przeżyć, zapożyczyć przyjemność.
– Nie! Nie! Nie!
Znów się szarpnęła, naciągając boleśnie przedramiona. Strach i panika wyłączały czucie. Umysł nakazywał jej wyrwanie się z pułapki i niczym sarna z zakleszczoną w zębach sideł racicą szarpała się, nie zważając na nic. Liczyła się wyłącznie ucieczka.
Uciekła w nicość, mdlejąc z bólu.
Piotr usłyszał dźwięk, który odebrał fizycznie. Zabolało go, choć to ona zrobiła sobie krzywdę. Szarpiąc się, naciągnęła ramię i wybiła bark, który teraz wygiął ramię pod nienaturalnym kątem. Chwilę później bezwładnie opadła na materac, przestając się ruszać.
Piotr nie pojmował tego, co się stało.
Dlaczego tak dziwnie reagowała?
Przecież była TAKA, JAK ONE WSZYSTKIE!
Gdzie popełnił błąd?
Kiwając przecząco głową, wycofał się. Nie rozumiał i to go najbardziej dziwiło. Nie wiedział, co zrobić. Podniecenie opadało, nie chciał robić tego z nieprzytomną kobietą.
Chciał zdjąć prezerwatywę, ale zamarł ze wzrokiem wbitym w penisa.
– Ale jak to? – Mówił do siebie, bo musiał usłyszeć swój głos, choć krzyk dziewczyny wciąż dźwięczał mu w uszach. – Krew? Przecież nie miała okresu. Widziałem. Nie rozumiem!
Okłamywał sam siebie, a właściwie próbował to zrobić. Bezskutecznie.
Z całą siłą dotarło do niego, jak bardzo się pomylił, jak ogromny błąd popełnił, przywożąc ją tutaj.
Kręcąc głową, cofał się do momentu, gdy plecy napotkały ścianę. Osunął się w dół, opadł na podłogę pośladkami i znieruchomiał.
Umysł nie chciał przyjąć prawdy, odrzucał ją.
Bezskutecznie.
– Zgwałciłem ją – wyszeptał.
Znajdziesz ją w moim sklepie
W trójpaku taniej
Zestaw trzech tomów serii
Zostaw Komentarz