Zakazana. Kasia rozdział 3

with Brak komentarzy

Zakazana. Kasia okładka jpg

Byłam umówiona na rozmowę w sprawie swojej pierwszej w życiu pracy. Miałam się tam stawić w sobotę rano i w tym celu musiałam zorganizować opiekę dla Kacperka. Bracia stanęli na wysokości zadania, obiecując repertuar atrakcji godny lunaparku i obejmujący wypad na hałdy kopalniane, oraz zwiedzanie starej, zamkniętej już dawno fabryki herbaty.

W efekcie zostawiłam malucha z panią Stenią. Wolałam nie ryzykować, że w ferworze zabawy, nie dopilnują rozbrykanego malucha i coś mu się stanie.

Musiałam dojechać na obrzeża miasta, do osławionej dzielnicy burżujów, jak się ich potocznie określało. Szkoda mi było pieniędzy na bilet, więc zaryzykowałam jazdę na gapę. Była sobota, więc powinno mi się udać.

O dziewiątej rano wysiadłam na czystym, nie upstrzonym graffiti przystanku, dziwiąc się, że są jeszcze miejsca nie naznaczone próbami sprayu domorosłych „artystów” z przerostem ambicji malarskich.

Szłam ulicą, szukając numeru domu, do którego miałam się udać. Posesje tutaj były rozległe, jak i odstępy między posiadłościami. Mur ogrodzenia i pusto, dalej kolejny mur i znów odstęp.

Skąd ludzie mają tyle pieniędzy? Jak oni to robią, że mogą posiąść tak duży kawałek ziemi i sobie na nim żyć?

Znalazłam numer na tabliczce przy dróżce prowadzącej do bramy, nad którą szklanym okiem czuwała kamera. Odetchnęłam głęboko, by pozbyć się nerwowości, wpełzającej w moje trzewia i nacisnęłam guzik domofonu. Cisza, po chwili warkot i brama z metalowych, strzelistych przęseł zaczęła się rozchylać. Minęłam jej ramię i białą, żwirową drogą szłam ku pierwszemu płatnemu zajęciu w moim życiu. Oby!

Uda się! Nie ma innej opcji! Muszę mieć tą pracę, by zacząć żyć i aby móc stać się prawnym opiekunem maluchów!

Drzwi otworzyła starsza kobieta, o spokojnej twarzy.

– Dzień dobry – przywitałam się, ukradkiem ocierając spocone dłonie w materiał spodni.

Nie cierpię tego, ale dzieje się tak zawsze, gdy się zdenerwuję.

– Witaj dziecko. – Wokół oczu miała siateczkę zmarszczek, wskazujących na jej pogodne usposobienie. – Wejdź proszę.

Wnętrze domu onieśmielało. Przestronny przedpokój prowadził do kuchni, która była większa, niż nasze mieszkanie. Kolejnym pomieszczeniem był salon i tu mnie doszczętnie zatkało. Wysoki na dwa piętra, ogromny jak szkolna sala gimnastyczna, z mnóstwem okien. Spojrzałam przez jedno z nich i aż westchnęłam z zachwytu, widząc basen przy zejściu z tarasu. Nie widziałam natomiast nigdzie gospodarza, ale też nie rozglądałam się zbytnio, choć ciekawość mnie zżerała. Stałam przy przeszklonych drzwiach i podziwiałam ogród, a przede wszystkim basen. Słońce migotało w wodzie, zapraszając, by do niej wskoczyć.

– Dzień dobry.

Podskoczyłam z zaskoczenia, odwracając się szybko.

W odległości kilku metrów ode mnie, stał mężczyzna, zapewne gospodarz. Jego wieku nie potrafiłam dokładnie ocenić, ale na moje oko zbliżał się do czterdziestki. A może miał więcej, niż czterdzieści? Trudno powiedzieć. Był szczupły, wysoki i zadbany. Nie chciałam mu się zbytnio przyglądać, bo i on patrzył mi wyłącznie w oczy.

– Pani w sprawie pracy. – Bardziej stwierdził, niż spytał.

Widziałam jego zdziwienie. Pewnie oczekiwał kogoś starszego, a co za tym idzie doświadczonego w sprzątaniu. Mogłam się chociaż pomalować, pożyczyć na tą okazję jakieś kosmetyki. Cholera! Nie pomyślałam o tym.

– Tak, dzień dobry. – Uśmiechnęłam się, starając ukryć zdenerwowanie. – Proszę mnie nie oceniać po wyglądzie.

Musiałam go zaskoczyć, gdyż brwi powędrowały mu w górę, ale szybko się opanował.

– Dobrze więc. – Przybrał pobłażliwy wyraz twarzy. – Proszę usiąść. – Wskazał fotel przed biurkiem stojącym w rogu tego ogromnego salonu, sam zajął miejsce naprzeciw. – Proszę mi coś o sobie opowiedzieć.

– Pochodzę z biednej rodziny, mam trzech braci, jestem sumienna, obowiązkowa i uczciwa – wyrecytowałam jednym tchem.

– Autoreklama zaliczona. – Uśmiechnął się lekko, pocierając palcami skórę brody. – Dlaczego tak młoda osoba chce sprzątać w cudzym domu? Z taką aparycją, mogłaby pani znaleźć posadę w jakimś eleganckim butiku. Praca lżejsza i kontakt z ludźmi większy.

– Liczy się dla mnie znalezienie pracy od zaraz i na długo. – Patrzyłam mu w oczy, starając się mówić spokojnie. – Potrzebuję umowy o pracę i środków na samodzielne życie.

– Dlaczego tak bardzo chce się pani wyrwać z domu? – Drążył dalej, ale psychicznie przygotowałam się na to.

– Moi rodzice nie są przykładem dla najmłodszego brata, o prawa do opieki nad którym chcę wystąpić, gdy tylko uda mi się wynająć mieszkanie. Jego dobro i bezpieczeństwo jest dla mnie priorytetem i dla niego gotowa jestem pracować na trzy etaty. – Czułam, że emocje zabarwiają mój głos. – Sprzątanie jest jak najbardziej godnym zajęciem. – Zakończyłam, nie odwracając wzroku od jego oczu.

Nastała dłuższa chwila ciszy, podczas której odchylił się, opadając na wygodne oparcie fotela.

– Dom, jak pani zauważyła, jest duży. Organizacją zajęć zajmuje się Mira. Do pomocy ma zazwyczaj dwie osoby, w tej chwili jedną. Jeśli warunki będą pani odpowiadały, może pani zacząć od jutra. Do dyspozycji pracowników jest mieszkanie nad garażami, do którego może się pani przeprowadzić od razu. Wszystkie sprawy formalne proszę omówić z Mirą.

Z uśmiechem wstał z fotela, oczekując zapewne, że i ja wstanę. Ja skamieniałam z zaskoczenia i przestałam zdaje się oddychać.

Mam pracę? Mam mieszkanie?! Czy ja śnię?!?!

* * *

Sobota, dzień względnego spokoju.

Po takim tygodniu padałem na twarz. Za dużo zleconych projektów i związanych z nimi rozmów z inwestorami. Zbyt wiele godzin w samolocie, rozmów telefonicznych i maili. Zbyt dużo, jak na pięć dni roboczych. Jeszcze kilka godzin dzisiaj i wieczorem czas na relaks. Relaks w samotności, z butelką wina i dobrym filmem.

Natarczywość Oliwii mnie męczyła. Kilka spotkań, niezły seks i kobiety od razu chcą się wiązać. Oliwia była ciekawą kobietą ze zbieżnymi z moimi zainteresowaniami, ale nie był to żaden kandydat na partnerkę. Zresztą, nie szukam nikogo takiego. Dobrze mi tak, jak jest. Wspomnienia z byłego małżeństwa zniechęcały do poszukiwań kobiety na stałe. Piękne początki, które nikną i zdychają w oparach codzienności.

Jeszcze tylko jedna formalność, nowa sprzątaczka. Nigdy nie przyjmuję pracowników przy pomocy innych pracowników, tak w biurze, jak i w domu. Mam nosa do krętów – chachmętów, złodziei i oszustów. Nie raz udało mi się dzięki temu uniknąć podpisania zgubnej w skutkach umowy, czy przyjąć pod dach kogoś, kto by tu nie pasował w jakikolwiek sposób.

Szedłem na rozmowę pozytywnie nastawiony i z zamiarem szybkiego jej załatwienia. Od rana wyświetlał mi się w głowie spokojny wieczór i nicnierobienie.

– Dzień dobry Adamie – przywitała mnie, jak co dzień Mira. – Jak się spało?

Uwielbiałem to jej automatyczne, poranne pytanie i spokój jasnych oczu.

– Dziękuję – odparłem. – Spało się i wyspało. A ty?

– Ja śpię mało, ale konkretnie, Adasiu – odpowietrzała właśnie ekspres do kawy. – Czeka na ciebie pani w sprawie pracy. Porozmawiaj z nią, ja za ten czas przygotuję twoją ulubioną kawę.

Szedłem przygotowany na widok pani w średnim, lub bardziej niż średnim wieku, z tapirem na głowie, lub kokiem grzecznie przyklejonym do czaszki. Będzie schludnie ubrana, a jej oczy będą biegały po pomieszczeniu, oszacowując mój majątek. Niezmienny scenariusz.

Tymczasem w salonie, odwrócona do mnie tyłem i nieruchomo zapatrzona w widok za oknem, stała młoda dziewczyna. Sweterek, dżinsy i ciemne, związane w kucyk włosy. Była drobna i lekko przygarbiona.

– Dzień dobry. – Przestraszyłem ją najwyraźniej, bo drgnęła, błyskawicznie obracając się w moją stronę. – Pani w sprawie pracy.

Zaskoczyła mnie jej uroda. Wielkie oczy,a w nich smutek, nieodpowiedni dla osób w jej wieku. Była niepomalowana, świeża i naprawdę ładna. Przez chwilę zastanowiło mnie, czy jest pełnoletnia. Wiedziałem jednak, że takie formalności sprawdziła Mira.

– Tak, dzień dobry. – Uśmiechnęła się, ale widziałem jej zdenerwowanie. – Proszę mnie nie oceniać po wyglądzie.

Zaskoczyła mnie i rozbawiła swoją bezpośredniością.

– Dobrze więc. Proszę usiąść. – Wskazałem fotel. – Proszę mi coś o sobie opowiedzieć.

Większość ludzi opowiada o sobie te same banały, rozgadując się na swój temat odwrotnie proporcjonalnie do ilości treści zawartej w ich słowach. Tanie lanie wody, dla zamaskowania zdenerwowania.

– Pochodzę z biednej rodziny, mam trzech braci, jestem sumienna, obowiązkowa i uczciwa – wyrecytowała jednym tchem.

Zaintrygowała mnie zwięzłością wypowiedzi. – Z taką aparycją, mogłaby pani znaleźć posadę w jakimś eleganckim butiku. Praca lżejsza i kontakt z ludźmi większy. – Podpuściłem ją, wchodząc na ambicje.

– Liczy się dla mnie znalezienie pracy od zaraz i na długo. – Patrzyła mi twardo w oczy. – Potrzebuję umowy o pracę i środków na samodzielne życie.

– Dlaczego tak bardzo chce się pani wyrwać z domu? – Dawno nie spotkałem tak zdecydowanej kobietki.

Odpowiadała i wiedziałem, ze nie kłamie. Takich emocji nie da się udawać.

Przez chwilę biłem się z myślami, bo tak młodej osoby dotąd nie zatrudniałem. Ona jednak potrzebowała pracy, ja pracownika. Przede wszystkim podobały mi się jej konkretne odpowiedzi. Ryzyko dla mnie niewielkie, będzie złym pracownikiem, to się pożegnamy. Przyjmę ją na okres próbny i sprawdzę, jak podchodzi do pracy i obowiązków. Inna sprawa, że przyjemnie będzie popatrzeć czasami, na tak ładną osóbkę.

Zgodziłem się, przyjąłem ją.

Wstałem, kończąc tym samym rozmowę. Ona trwała w niezmienionej pozycji, jak posąg. Ładny posąg.

– Proszę podejść do Miry i omówić warunki. – Zostawiłem skamieniałą w bezruchu dziewczynę.

– Nada się. – Odebrałem w kuchni kubek parującej kawy z rąk Miry i poszedłem do gabinetu.

– Przyniosę ci śniadanie. – Mira mówiła o jednym, myślała o czymś innym.

Widziałem to po jej oczach, w których przepływały spokojnie myśli.

– Obiad będzie na piecyku – zawołała jeszcze, gdy wbiegałem po schodach.

Czułem się wyjątkowo radośnie i lekko.

Ta nowa dziewczyna miała w sobie dobrą energię i mimo smutku w oczach, nastrajała mnie wesołością. Takie śliczne coś, prawie pod moim dachem? Miła odmiana.

Zakazana tom 1 od Monika Liga jpg

Poprzedni tom SERII ZAKAZANA

OPIS:
arkowi pękło serce, gdy Beata, jego pierwsza miłość porzuciła go, znikając z jego życia. Poukładał sobie świat i był pewien, że nic nie naruszy fundamentów wewnętrznego spokoju. Wygodne życie, kobiety na wyciągnięcie ręki i tylko czasami wspomnienia budziły go ze snu. Zażegnywał się, że nie otworzy już serca przed kobietą. Nie przewidział scenariusza, w którym pewna małolata wkracza w jego poukładane życie i wywraca je do góry nogami. Najgorsze jest jednak to, że uczucia Marka mocno odbiegają od ojcowskich, a właśnie tak powinien traktować Jagodę. Pełna humoru opowieść o spotkaniu dwojga zakazanych sobie ludzi i wybuchu namiętności, której nie powinni czuć, bo jest zakazana.

Zostaw Komentarz