Psychol. Spirala zła rozdział 1

with Brak komentarzy

 

Prolog

Przygniótł ją sobą, napawając się jej delikatnością, wręcz kruchością i bezbronnością. Nie mogła do odepchnąć, nie miała jak zewrzeć ud, by go w siebie nie wpuścić. Nie zamierzał się powstrzymywać, bo robił to, co kochał najbardziej. Łamał jej uległość, wypełniając sobą, wchodząc mocnym pchnięciem w skurczoną z bólu kobiecość. Krzyknęła, załkała, jego zalała ekstatyczna przyjemność. Wsączyła się w uszy wraz z pełnym cierpienia skowytem i rozeszła się po ciele, pulsując w żyłach żywym ogniem, pompowana przez rozszalałe w ekstazie serce.

Czuł, że jest w niebie, że mózg zalewa światło, a dreszcze rozkoszy obejmują każdy z mięśni, napinając go w drodze ku spełnieniu. Drżał na całym ciele. Zaczął jęczeć, dysząc w zlepione od potu włosy dziewczyny, toteż nie od razu zrozumiał, co się dzieje. Najpierw ból przeszył mu prawy bok, jakby ktoś wbił rozpalony sztylet tuż nad biodrem. Krzyknął, znieruchomiał i uniósł się na łokciu. Spojrzał w zalane łzami oczy kobiety, którą tak bardzo lubił brać siłą, zadając ból, czerpiąc z tego przyjemność. Już dawno przestała go prosić o litość wiedząc, że nic tym nie wskóra. Czekała by skończył, by zalał ją sobą i zszedł z niej, zostawiając w spokoju. Nie tym razem. Teraz coś rozdzierało jego ciało, a szaleństwo, które dojrzał jej przekrwionych oczach powiedziało mu wszystko. Wciągnął ją do piekła tam, gdzie sam żył dotąd. Teraz i ona znajdowała się w nim razem z nim. Oboje stali w ogniu, lecz to ona była górą, choć to on właśnie się w nią spuścił i posiadł osłabione ciało.

Uklęknął między jej udami i spojrzał w miejsce, z którego tak dotkliwie promieniował ból. To był biały, obciągnięty emalią drut, gdzieniegdzie poprzetykany plamkami rdzy. Jego koniec wciąż trzymała dziewczyna, reszta niknęła w jego ciele.

– Ty kurwo – wystękał, próbując złapać ją za rękę.

Była szybsza i już po chwili wyciągnęła drut, po czym zamachnęła się i ponownie wbiła go w jego brzuch z całą dostępną siłą. Chciał zareagować, bronić się, może nawet uciec. Nie potrafił się jednak ruszyć, a tylko bezwolnie przyglądał się, jak metal to zatapia się, to wyłania masakrując powłoki brzuszne.

– Giń! – krzyknęła, dźgając go pod kolejnymi kontami, łkając gardłowo, dysząc, to zanosząc się histerycznym śmiechem. – Umieraj, ludzka gnido!

Głos dziewczyny go ocucił. Zamachnął się, by odtrącić jej rękę, w wyniku czego stracił równowagę. Opadł na nią, udało mu się objąć jej przedramię palcami, zacisnąć na nim swoje. Usłyszał chrupnięcie, cichy trzask, jakby krucha gałąź się pod nim złamała. To była kość jej ręki, osłabiona wycieńczającymi miesiącami życia w uwięzi.

Rozdział 1

Złuzenia

Piotr siedział przed ekranem komputera i tępo wpatrywał się w monitor. Patrzył na skrzynkę, w której czekały na niego maile od zleceniodawców. Wiedział, co w nich znajdzie. Oferty przygotowania dowodów zdrady kobiet, czyli to, czym zajmował się dotąd.

Czy będę w stanie to robić? – Upił łyk zimnej już kawy, ze zmarszczonym czołem patrząc na nieotwarte wiadomości i stojące za nimi losy ludzi. – A może właśnie powinienem!

– Jak to mówią – klin klinem – mruknął, najeżdżając kursorem na pierwszy mail.

Poczuł cień nadziei, że możliwy jest jeszcze powrót do tego, co było. Uporządkowanego życia, sprzed spotkania Marty. Przed skrzywdzeniem jej i uratowaniem, w końcu zabiciem tego skurwiela – Maksa.

To, że nie poczuł wyrzutów sumienia po zabójstwie, utwierdziło go we własnej nienormalności. Nie czuł nic, poza ulgą, że udało mu się uratować dziewczynę. I tym, że mimo ogromnego wysiłku, nie potrafił o niej nie myśleć.

– Nie myśl o różowym słoniu? – parsknął, wstając. – Jasne!

Wiedział, że im bardziej będzie się starał wyrzucić ją z głowy, tym intensywniej będzie mu ona krążyła w myślach. Skoro tak, to zrobi coś, co zaćmi mu myślenie o dziewczynie. Przyjmie zlecenie, dowie się wszystkiego o żonie klienta, uprowadzi ją, przeleci i nagra jej gotowość do seksu.

– Klin klinem – mruczał pod nosem, otwierając lodówkę.

Nadszedł czas lekkiego posiłku, później kilku godzin pracy, po których poćwiczy, by po kolejnym posiłku wrócić do pracy. Wszystko według starego, utartego planu. Bez odstępstw i niepotrzebnych emocji. Tych, od których odgrodził się murem, w którym Marta wydłubała dziurkę i zaglądała przez nią w jego umysł.

– Zakleję tą dziurkę i pogrubię zasieki. – Wbił dwa jajka do kubka, dolał trochę mleka, dodał szczyptę soli i rozmieszał je widelcem. – Może nawet wykopię fosę.

Nie podobał mu się ciągły rozedrgany niepokój, który towarzyszył mu od momentu spotkania dziewczyny. Od czasu, gdy wtedy w pociągu po raz pierwszy w życiu postanowił złamać własne zasady i uprowadził ją.

– Nigdy więcej! – Wylał jajka na rozgrzaną patelnię, zaczął je mieszać, kreśląc drewnianą łyżką powolne kółka, w końcu ósemki. – Żadnych odstępstw od planu.

Jak to mówią – chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach.

***

– Nie idziesz dzisiaj do pracy? – Marta zwróciła się do Tadka, który o tej porze zazwyczaj wychodził na nocną zmianę.

– Nie, dzisiaj mam inne plany. – Uśmiechnął się nieśmiało, jakby krępując się wyjawić wielką, ale też wstydliwą tajemnicę.

– O? – Ostrożnie wyraziła zaciekawienie.

Nie chciała naciskać, tym bardziej, że sama okłamywała go nie raz, nie mówiąc już o ukrywaniu prawdy. Szczególnie w ostatnich czasach. Będzie chciał, to powie. Widać nie miał jednak takiego zamiaru, bo dopił herbatę, umył kubek, odstawił go na suszarkę, po czym rzucając krótkie „Cześć”, wyszedł z kuchni. Po kolejnych pięciu minutach usłyszała zamykające się drzwi wejściowe, po czym w mieszkaniu zapadła cisza.

Marta miała nadzieję, że Tadeusz nie ukrywa niczego niepokojącego, że nie wplątał się w jakąś głupotę. Nie podejrzewała go o to, bo Tadek nie był takim typem człowieka. To pod jej wpływem robił to, do czego go nakłoniła, a co było niezgodne z prawem i społecznymi zasadami moralnymi.

– I co teraz? – Nagła myśl zaskoczyła ją oczywistością.

Zemściła się, Maks nie żył, nie miała już po co ćwiczyć ogłuszania mężczyzn. Co za tym idzie, nie było powodu, by polowała na frajerów.

– Frajerów – mruknęła pod nosem, włączając czajnik, zdejmując kubek z haczyka zawieszonego na ścianie. – To ja wyszłam na frajerkę, dając się podejść.

Czajnik pstryknął, oznajmiając gotowość wrzątku do wlania do kubka. Szum gotującej się wody ucichł i jedynym, co dało się teraz słyszeć, były dobiegające zza ściany odgłosy rozmów. Cichutkie, stłumione, choć zapewne mówiono dosyć głośno. W mieszkaniu Marty słychać było tylko szum freonu w cienkich rurkach lodówki, ich bulgotanie, niczym w jelitach żywego stworzenia. Na szczęście to skojarzenie nie powstało w myślach Marty. Od niego krok tylko dzielił ją od wspomnienia wydarzeń w piwnicy i tego, co spotkało nieznajomą kobietę.

– Wszystko przez ciebie – westchnęła, patrząc niewidzącym wzrokiem w dal za oknem. – I wcale nie jest mi z tym źle.

***

Marcel znał nagranie na pamięć. Twarz dziewczyny udało się wyodrębnić, a to przekazał Radkowi, by ten wrzucił ją do programu rozpoznawania twarzy. Przy odrobinie szczęścia pozna jej personalia. Kim jednak był mężczyzna z przydługimi włosami? Wyglądało na to, że nie wiedział o kamerze. Mimo to ani razu nie obrócił się do jej obiektywu tak, by dać możliwość uchwycenia go w lepszym ujęciu. Z resztą, gdyby wiedział, to pewnie zabrałby rejestrator z sobą. Na potwierdzenie tezy miał to, że monitoring obiektu został wyczyszczony. Nie było zapisu dwudziestu czterech godzin w tył, od chwili wydarzenia.

– Sprytny koleś – mruczał pod nosem, przysuwając twarz do monitora. – Aż za sprytny. To przez ciebie straciłem kupę kasy.

Rozparł się wygodnie w obrotowym fotelu i zapatrzył w ekran. Znał każdą kolejną sekundę zapisu i ruchy tego niemego przedstawienia dla trzech aktorów. Jednego z nich znał, ale ten nie żył. Dziewczynę miał nadzieję znaleźć i była po temu duża szansa. Intuicja podpowiadała mu, że tożsamość trzeciego, anonimowego człowieka jest kluczowa. Nie wiedział dlaczego, ale jednego był pewny – znajdzie go i odzyska utracone profity. Od niego, dzięki niemu, a może z nim.

Nagranie skończyło się, obraz na ekranie pokazywał ostatnie ujęcie – plecy nieznajomego, gdy opuszcza piwnicę z dziewczyną w ramionach. Marcel odepchnął się od oparcia i włączył ponownie odtwarzanie. Miał podskórne wrażenie, że wciąż umyka mu coś ważnego. Patrzy na to, ale tego nie widzi. Z praktyki wiedział jednak, że w końcu zobaczy to coś i rozpozna.

Pochylił się do przodu i mrużąc w skupieniu oczy, ponownie analizował nagranie.

***

Poniedziałek rano – pobudka, pięć kilometrów nabitych w szybkim tempie na bieżni, a następnie ćwiczenia na maszynach. Zmęczenie i zaostrzony apetyt każdorazowo sprawiały, że śniadanie smakowało wyśmienicie. Świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, do tego kilka kromek pełnoziarnistego chleba razowego, sałatka warzywna i grilowana pierś indyka, oraz jajko sadzone. Po takim śniadaniu Piotr był gotowy, by przystąpić do pracy.

Przyjął zlecenie. Wcześniej podniósł stawki w nadziei, że klienci oburzą się i odmówią. Nazwał to zrządzeniem losu, które miało zdecydować za niego. Łudził się, choć w głębi duszy wiedział, że nie ma ceny zaporowej dla zdradzanego mężczyzny, który dzięki jego pracy może więcej zyskać, niż stracić. Dla jednych tym czymś było odzyskanie żony, mając dowody ich niewierności, a tym samym bat na nią. Dla innych te dowody stanowiły podstawy do wygrania sprawy rozwodowej z orzeczeniem o winie. Dla jednych i drugich były odzyskaniem męskości, którą stracili w tym związku, zmieniając się w kogoś słabego i bez mocy. On tę moc im oddawał, a w każdym razie tak to sobie dotąd tłumaczył.

Teraz sam również musiał ją odzyskać. Wraz z mocą i sens pracy. Poczuć go, by powrócić do normalności. Bez Marty i tego, co działo się z nim w jej obecności.

Piotr nie wnikał w pobudki klientów. To była ich osobista sprawa i nie odpowiadał w żaden sposób na rzewne, pełne opisów zranionych męskich uczuć maile. Dla niego to była praca.

– Kogo my tu mamy?

Przyjrzał się przesłanemu w mailu zdjęciu. Z niechęcią stwierdził, że zarówno posturą, jak i długością włosów kobieta – żona klienta – jego przyszły obiekt przypomina mu Martę.

Czy teraz już zawsze będzie mi siedziała w głowie? – Zacisnął zęby, starając się odepchnąć myśli o niej.

Zły na siebie zaczął przeszukiwać bazy danych. Musiał zdobyć całą dostępną wiedzę o zdrowiu atrakcyjnej kobiety, o tym jak i gdzie spędza wolny czas, a także na co wydaje pieniądze. To ostatnie było najłatwiejsze i mówiło o żonach klientów najwięcej.

Znajdziesz ją w moim sklepie

Szukaj mnie też na Empik i Legimi
Psychol trójpak książki e-book

W trójpaku taniej

Zestaw trzech tomów serii

Zostaw Komentarz