Psychol.Spirala zła rozdział 2

with Brak komentarzy

Rozdział 2

Tęsknota

Marcie brakowało widoku Piotra. Minęło raptem kilka dni i tylko jeden z nich spędziła w domu. Czekała przy tym na reakcję umysłu, wyrzut makabrycznych obrazów ze wspomnień i powrót traumy po tym, czego świadkiem była w piwnicy. Nic takiego nie miało miejsca. Jakby głowa zamknęła w sobie głęboko wszystko to, co było straszne i traumatyzujące. Ilekroć wracała myślami do piwnicy w domu Maksa, każdorazowo jej umysł przeskakiwał na inne wspomnienie. Były nim usta Piotra i namiastka pocałunku z pociągu. Delikatne spotkanie warg i zaskoczenie obojga czymś, co dla wielu ludzi jest czymś normalnym. Dla nich nie było, bo oboje odrzucili bliskość z drugim człowiekiem choć uważali dotychczas, że ich to nigdy nie spotka. Co tymczasem? Los zaaranżował ich spotkanie w najdziwniejszy z możliwych sposobów. Obojgu dał nadzieję na panowanie nad sytuacją i bycie górą w tej namiastce związku. Wepchnął ich sobie w ramiona, dając złudzenie bycia drapieżnikiem. Jedno polowało na drugie, tymczasem oboje grzęźli w bagnie, będąc ofiarami.

Praca dla Marty stała się wybawieniem. Skupiała się w niej na klientkach, obsługując je z nadmierną gorliwością. Wszystko po to, by nie myśleć o sobie i tym, co działo się w jej głowie. Działo się bardzo wiele, ale nie dała sobie w sercu miejsca na to, by zastanawiać się nad tęsknotą za mężczyzną, którego przecież prawie nie znała.

W dniu powrotu do obsługi klienta została zasypana gradem pytań o swój wygląd. Nikomu nie umknął siniak, który wątpliwą szaro żółtą plamą zdobił jej policzek, jak również rozcięta warga.

– Musiałam wyrwać ząb mądrości – usprawiedliwiła pokiereszowanie twarzy i o dziwo uwierzono w jej wyjaśnienie.

Nie dopytywano o szczegóły i całe szczęście, bo Marta nie miała ani jednej plomby, a co za tym idzie, nie umiałaby opisać przebiegu zabiegu w gabinecie dentysty. Natura wyposażyła ją w zdrowe uzębienie, lecz pozostali członkowie załogi mieli aż nadto wspomnień związanych z zabiegami przeprowadzanymi w jamie ustnej. Dziewczyny, jedna przez drugą zaczęły się zasypywać własnymi przeżyciami z leczeniem zębów, niejednokrotnie opisując je, niczym rzeź piłą mechaniczną.

Gdybyście wiedziały. – Marta westchnęła, zamyślając się nad narzędziem, którym dokonywano zabiegu w jej jamie ustnej.

Kiwała głową w zrozumieniu, wysłuchując opisy rwania trzonowca u jednej i leczenia kanałowego u drugiej, korektorem i podkładem zakrywając równocześnie siniak na twarzy i ze zdziwieniem stwierdzając, że włącza jej się poczucie czarnego humoru.

Fiut, zamiast kleszczy? – sarknęła w duchu. – Sperma w miejsce znieczulenia? Jestem nienormalna! – Stwierdziła w końcu, nakładając puder na skórę twarzy. – I chyba zawsze taka byłam.

***

Piotr skompletował wszystkie dane żony klienta i wyglądało na to, że nie ma przeciwwskazań do tego, by jak jej poprzedniczki uśpił ją i uprowadził.

Mimo powrotu do normalności i utartego schematu działania, nie potrafił przestać wracać myślami do Marty. Wciąż przypominał sobie ich ostatnie rozstanie i pocałunek, którego smak wciąż czuł na wargach i języku. Nie rozumiał tego i złościło go pragnienie, by ją zobaczyć, dotknąć jej, usłyszeć głos i powąchać. Na samą myśl o możliwości znalezienia się blisko niej, w brzuchu czuł rosnącą radość, rozpierającą go od środka, nabrzmiewającą całe ciało. Jakby rósł i spinał się równocześnie. Chciał wyrwać do przodu i biec, nim jej nie zobaczy, zajrzy w oczy i dotknie ponownie.

Myśli wracały do wydarzeń z sypialni i tego, co zrobił, patrząc na jej ciało. Wykorzystał fakt, że spała i nie mogła się zasłonić przed jego pożądliwym spojrzeniem i byciem wykorzystaną jako podnieta, do zrobienia sobie dobrze. O dziwo nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie zrobił jej tym krzywdy. Nie wtedy, skrzywdził ją dużo wcześniej.

– Kurwa mać! – Zerwał się z fotela, ten odjechał pchnięty gwałtownie w tył. – I co? Będę się teraz pałował o to, co jej zrobiłem?! – krzyknął w górę w kierunku sufitu. – Nie wystarczy to, że ją uratowałem? Mam pokutować za zwalenie sobie konia na jej stopy?!

Złościł się, zdając sobie sprawę z faktu, że to niedorzeczne zachowanie. Wiedział również, że nie wytrzyma bez widoku Marty. Czuł nieodparte pragnienie zobaczenia jej, nasycenia oczu jej dziewczęcą urodą. Wiedział, gdzie jej szukać i choć wciąż jeszcze walczył ze sobą, to każda komórka w ciele przegrywała ten bój, poddając się pragnieniu, przygotowując na nieuniknione.

– Kurwa jego jebana mać – warczał pod nosem, udając, że nie czuje rosnącej wewnętrznej radości tym, że właśnie kapituluje.

Nie zawracał sobie głowy wyłączeniem komputera. Przebrał się w dżinsy, cienki sweter, na wierzch narzucił czarną, krótką kurtkę. Do jej wewnętrznej kieszeni włożył telefon, sprawdzając odruchowo, czy tkwi w niej pióro z ukrytą w jego wnętrzu dawką ogłuszacza. To było coś, bez czego nie ruszał się z domu nigdy. Wydarzenia ostatnich dni pokazały, że przydał się ten nawyk zarówno jemu, jak i dziewczynie, na zobaczenie której tak bardzo się teraz cieszył.

Nie raz zastanawiał się, co by było, gdyby w przypadku dziwnego splotu nieoczekiwanych okoliczności został przeszukany przez policję, a strzykawka z usypiaczem trafiłaby w ich ręce. Na taką okoliczność miał przygotowaną bajeczkę o byciu alergikiem i noszeniu zastrzyku przeciwwstrząsowego na wszelki wypadek. To po to kupił taki specyfik w strzykawce, która była również ampułką. Wątpił, by ktokolwiek wpadł na to, by badać zawartość firmowo zapakowanego specyfiku, z nazwą wskazującą na zawartość leku ratującego życie. On jeden wiedział, że skład różni się diametralnie i nie służy życiu. Może co najwyżej jego.

Pięć minut później pędził ulicą Skłodowskiej w dół ku dworcowi kolejowemu i galerii handlowej.

Czy Marta będzie w pracy? Czy zobaczy ją za chwilę, czy będzie musiał wrócić po samochód, by jechać pod jej mieszkanie? Przebiegł przez pasy dla pieszych i szybkim krokiem przemierzył Plac Oddziałów Młodzieży Powstańczej, starając się zignorować widok dwóch policjantów w wejściu na tyły dworca. Stali w środkowych drzwiach, rozmawiając, nie zwracając na niego uwagi. Mimo to poczuł dreszcz przebiegających mu po plecach. Zganił siebie za to, bo przecież z tego powodu zamieszkał w centrum Katowic – to miejsce dawało mu anonimowość, bycie jednym z wielu, nie rzucanie się w oczy.

Zbiegł po schodach, skupiając się na tym, co go czeka. Szedł popatrzeć na nią.

***

Marta układała na półce pędzle do makijażu, które dotarły z najnowszą dostawą. Był to wyjątkowo ekskluzywny towar. Zestaw trzech sztuk kosztował ponad tysiąc złotych. Ona sama skompletowała już całą kolekcję pędzli. Wybierała spośród tych, z których korzystały, przy robieniu makijażu klientkom. Dbała o nie, choć były częściowo wytarte, ale uważała, że wyrzucenie ich, zasługiwałoby na gniew siły wyższej. Przechowywała je w skórzanym etui na pędzle i ono również trafiło do niej z odzysku.

Teraz rozpakowywała karton z nowymi pędzlami. Pięknie zapakowanymi, pachnącymi nowością, kosztującymi krocie. Układała je na stojaku przy kasie i na półkach za nią.

Skończyła, po czym odwróciła się ku ekspozycyjnej części sklepu. Nadchodziła godzina największego, porannego ruchu. Dwa stanowiska makijażowe były zajęte, kolejne kobiety czekały, by usiąść na wysokim hokerze i oddać się w sprawne ręce makijażystek. Za godzinę to ona przejmie jedno ze stanowisk, na razie będzie pilnowała stendów z produktami dbając o to, by nikomu nie „przykleił” się któryś z produktów i aby nie zapomniał za niego zapłacić, przed opuszczeniem salonu.

Obróciła się i zamarła na wdechu, patrząc wprost we wbite w nią spojrzenie zielonych oczu. Po drugiej stronie korytarza biegnącego między butikami, stał Piotr. Wspierał ramiona o szklaną poręcz, ciągnącą się środkiem przejścia, oddzielającego go na dwa pasy ruchu. Trzy metry przed nim była druga poręcz, a pomiędzy nimi pusta przestrzeń, dająca możliwość spojrzenia w górę i w dół na pozostałe piętra galerii.

Piotr nie robił nic, a jedynie patrzył na Martę. Nonszalancka poza i pozorny spokój kontrastował z tym, co zaczęło dziać się w ciele i umyśle Marty na jego widok. Z jednej strony zamarła, niezdolna do wykonania najmniejszego ruchu. Z drugiej czuła każdą, najmniejszą cząsteczkę siebie. Jakby drgała i wibrowała, w oczekiwaniu na Piotra. Tak, właśnie zdała sobie z tego sprawę. Czekała na niego i działo się to w podświadomości. Jej świadoma część udawała, że nie zależy jej na Piotrze i że przyjmie los takim, jakim przyjdzie. Nie będzie o nim myślała, ani starała się go zobaczyć, bo przecież nie był jej już do niczego potrzebny.

Właśnie przekonywała się, jak bardzo myliła się i okłamywała. W uszach słyszała jedynie szum krwi, pompowanej w przyspieszonym tempie przez rozszalałe serce. Oczy rejestrowały tylko widok Piotra, a gardło zacisnęło się z nadmiaru emocji. Miała ochotę podbiec do niego, przytulić się i poczuć jego zapach. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo za tym tęskniła. Tak mocno, że w ustach zebrał jej się teraz nadmiar śliny, ale i tak nie była go w stanie przełknąć, czując obręcz w przełyku i niemoc obejmującą całe jej ciało.

 

Znajdziesz ją w moim sklepie

Szukaj mnie też na Empik i Legimi
Psychol trójpak książki e-book

W trójpaku taniej

Zestaw trzech tomów serii

Zostaw Komentarz